Od Lizbony po Bukareszt, w całej UE protestują dziś rolnicy, a w centrum ich postulatów jest zmniejszenie obciążeń wynikających z zielonej transformacji. Na cztery miesiące przed eurowyborami KE idzie na kolejne ustępstwa.

Państwa członkowskie zaczęły sygnalizować Brukseli problemy z wdrażaniem Zielonego Ładu, w tym pakietu Fit for 55, już w ubiegłym roku. Za uwzględnieniem postulatów przedsiębiorców ponoszących koszty zielonej transformacji ujmuje się z kolei największa grupa polityczna w UE – Europejska Partia Ludowa (EPL).

Choć zarówno państwa, jak i EPL nie kwestionują kierunku zmian, to zwracają uwagę na ich tempo i możliwość realizacji. Ale to środowiska rolnicze w ostatnich tygodniach wywierają najskuteczniej presję na Komisję, żeby zrewidować dotychczasowe ambitne plany. Strajki zainicjowali rolnicy z krajów graniczących z Ukrainą, w tym z Polski, z uwagi na napływ taniego zboża ze Wschodu, ale dziś protestuje już niemal cała Europa Zachodnia. Drogi blokowali lub blokują grupy rolników z: Niemiec, Belgii, Holandii, Francji, a w ostatnich dniach dołączyli do nich Irlandczycy, Hiszpanie, Portugalczycy. Strajki zapowiadają również Chorwaci i Słowacy, a wcześniej rozpoczęli protesty – poza Polakami – Rumuni i Bułgarzy. W obliczu tej presji Bruksela wycofuje się z części zielonych regulacji.

Wyłączeni z 2040

KE we wtorek przedstawiła pośredni cel redukcji emisji – o 90 proc. do 2040 r. w stosunku do 1990 r. Projekt przepisów przygotuje natomiast kolejna Komisja, już w nowej obsadzie po wyborach europejskich, zaplanowanych na czerwiec. Rolnictwo będzie w nich jedną z centralnych pozycji, bo odpowiada za jedną siódmą emisji gazów cieplarnianych w UE, jednak Bruksela odstąpiła od przedstawienia w tym tygodniu konkretnych zaleceń dla tego sektora. Choć w pierwotnym zamyśle KE miała zaproponować ograniczenie emisji innych gazów cieplarnianych niż dwutlenek węgla w rolnictwie o co najmniej 30 proc. w 2040 r. w porównaniu z 2015 r., to ostatecznie nie znalazły się tam jakiekolwiek wymagania ilościowe redukcji emisji dla tego sektora.

Pierwotnym planem było też rozpoczęcie dyskusji o stosowaniu analogicznego systemu handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla jak ETS, ale w rolnictwie, natomiast ostatecznie i z tych przepisów się wycofano. Komisja postanowiła nie pogarszać nastrojów wśród hodowców, dlatego nie zaleciła w swoich rekomendacjach również stosowania zdrowszych diet opartych na zróżnicowanym spożyciu białka, co mogłoby w przyszłości negatywnie odbić się na produkcji mięsa w UE.

Wtorkowe decyzje idą w parze z innymi ustępstwami dla rolników. Zanim Bruksela ogłosiła swój cel na 2040 r., szefowa KE w Parlamencie Europejskim zapowiedziała wycofanie projektu ograniczającego możliwość stosowania pestycydów w unijnym rolnictwie. To projekt z 2022 r., który zakładał ograniczenie użycia pestycydów o połowę na poziomie całej UE do 2030 r. oraz całkowity zakaz ich stosowania na obszarach wrażliwych. Bruksela ma przedstawić nowe rozporządzenie po konsultacjach z zainteresowanymi stronami, ale nastąpi to najpewniej dopiero po wyborach do PE.

Ostatnią ze zmian, na które pod presją protestów zdecydowała się Komisja, jest roczne zawieszenie stosowania normy GAEC 8, zgodnie z którą 4 proc. gruntów ornych w każdym gospodarstwie powyżej 10 ha powinno być ugorowane. Ma to związek z przyjęciem przepisów o odnowieniu zasobów naturalnych w UE, które „27” przyjęła jeszcze w ubiegłym roku. Choć obowiązek dotyczyłby głównie gruntów leżących odłogiem, żywopłotów lub terenów zadrzewionych, to niespełnienie wspomnianego wymogu mogłoby skutkować wykluczeniem z dopłat ze Wspólnej Polityki Rolnej. KE przyznała na razie możliwość rocznego odstępstwa od tych wymogów, liczonego z datą wsteczną – od początku 2024 r.

Umowa z Mercosurem do szuflady

Kolejną ofiarą rolniczych strajków stanie się najpewniej umowa handlowa z Mercosurem, czyli czterema krajami Ameryki Południowej: Brazylią, Argentyną, Urugwajem i Paragwajem. Podpisanie i ratyfikowanie umowy (wstrzymane w okresie prezydentury Jaira Bolsonara i wycinki Amazonii) było jednym z istotnych celów KE pod wodzą Ursuli von der Leyen, szczególnie po wybuchu rosyjskiej agresji w Ukrainie. Umowa, która miała się przyczynić do zintensyfikowania handlu między oboma kontynentami, ostatecznie jedynie wzmogła rozczarowanie francuskich rolników, którzy obawiali się napływu taniej żywności do UE, szczególnie cukru i wołowiny. Zgodnie z danymi z 2021 r. prawie 21 proc. całkowitego eksportu z krajów Mercosuru do UE stanowiły produkty roślinne, a kolejne 19 proc. artykuły spożywcze.

W związku z tym największym przeciwnikiem umowy jest dziś prezydent Francji Emmanuel Macron, a francuski minister gospodarki Bruno Le Maire stwierdził, że Paryż jest sam w stanie zatopić umowę. Istotnie bez ratyfikacji jej przez wszystkie państwa członkowskie południowoamerykańscy rolnicy nie mieliby dostępu do jednolitego europejskiego rynku. Choć Bruksela może liczyć w tej sprawie na sojusznika w Berlinie, to negocjacje, które były na finiszu, ponownie utknęły w martwym punkcie. Umowa uzgadniana już przez kilkanaście lat prawdopodobnie znów zostanie odłożona w czasie. ©℗