Migracja i bezpieczeństwo na granicy to dla Amerykanów najważniejszy temat kampanii przed wyborami prezydenckimi. Od spełnienia postulatów republikanów może zależeć los pomocy dla Ukrainy.

Obciążona rekordowym przypływem migrantów południowa granica Stanów Zjednoczonych jest pogrążona w kryzysie humanitarnym i logistycznym, który przeradza się w coraz większy polityczny spór w Waszyngtonie z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w tle. Kłótnie i negocjacje między obiema głównymi partiami na temat wprowadzenia nowych regulacji nie ustają, a wszystko wskazuje na to, że od porozumienia w tej sprawie zależą dalsze pakiety wojskowej pomocy dla Ukrainy.

Republikanie wykluczają udzielenie zgody na przesłanie jakiegokolwiek dolara dla Kijowa bez wcześniejszego spełnienia ich postulatów migracyjnych. A skala wyzwania na południu USA jest bezprecedensowa. Grudzień 2023 r. był pod tym względem rekordowy. Do Stanów Zjednoczonych bez odpowiednich dokumentów próbowało wjechać z Meksyku 300 tys. osób. Poprzedni rekord – 270 tys. osób – ustanowiono we wrześniu 2023 r. Władze lokalne skarżą się na niewystarczającą ilość pieniędzy z budżetu federalnego. Brakuje miejsc w tymczasowych schroniskach. W sądach migracyjnych na rozpatrzenie oczekuje ok. 3 mln wniosków złożonych przez migrantów, a dotyczących różnych aspektów legalizacji pobytu, po 4,5 tys. na sędziego. Na prawomocną decyzję nierzadko czeka się kilka lat.

Tymczasem sondaże pokazują, że migracja jest dla Amerykanów najważniejszym tematem wyborów, plasując się zaraz za gospodarką, a przed aborcją. Ubiegający się o reelekcję Joe Biden jest wybitnie surowo oceniany przez obywateli USA za sytuację na granicy. Z badania CBS News wynika, że w sprawach migracyjnych nie ufa mu aż 70 proc. ankietowanych. Biały Dom zdaje sobie z tego sprawę, dlatego rozważa zaostrzenie polityki, m.in. poprzez zmniejszenie limitów przyjmowania osób ubiegających się o azyl. Rządzący demokraci sygnalizują też gotowość do kompromisu z republikanami w ramach szerszej reformy. Ta od kilku miesięcy jest już negocjowana w Kongresie, ale o szczegółach projektu wiemy niewiele; do mediów nie przedostają się detale. Wiadomo, że służby graniczne mają zostać dofinansowane, zaostrzane mają być warunki przyznawania azylu, a pogranicznicy mają mieć więcej możliwości szybszego odsyłania przybyszy nieposiadających wymaganych dokumentów.

– Od 40 lat nie było tak konserwatywnej ustawy dotyczącej bezpieczeństwa granicy – zapowiadał senator James Lankford, jeden z czołowych negocjatorów po stronie republikańskiej. W ubiegłym tygodniu z kontrolowanego przez demokratów Senatu płynęły optymistyczne dla Ukrainy wiadomości, że negocjacje dotyczące migracji są na ukończeniu i doszło do postępu. Problem w tym, że zgoła inne komunikaty wychodziły ze zdominowanej przez republikanów Izby Reprezentantów. Przeciwny granicznemu porozumieniu jest zamierzający wrócić do Białego Domu Donald Trump, który ma spore wpływy w niższej izbie amerykańskiego parlamentu. Nowojorczykowi ma zależeć na przeciąganiu tematu w roku wyborczym, co da mu większe możliwości krytykowania Bidena za brak politycznej zręczności przy walce z kryzysem. Były prezydent nie chce też, by jego największy polityczny rywal odtrąbił negocjacyjny sukces.

To zaś może zmienić sytuację Ukrainy. Senatorzy z obu partii nastawieni na pomoc naszemu sąsiadowi sondują na Kapitolu gotowość do nowego rozwiązania, polegającego na oddzieleniu reformy migracyjnej od pakietu pomocy wojskowej. Fundusze dla Kijowa miałyby się znaleźć w ustawach budżetowych, które Kongres musi przegłosować do marca, by uniknąć częściowego zawieszenia działalności rządu (shutdown). Wszystko jest jednak na początkowym etapie rozważań, trudno spekulować o kwocie.

Z pewnością napędzony prawyborczymi sukcesami Trump wyczuł potencjalny polityczny kapitał z przeciągania chaosu na południowej granicy. A tam, dokładniej w Teksasie, narasta konflikt między władzami stanowymi a federalnymi. Gwardia Narodowa Teksasu przejęła całkowitą kontrolę nad ochroną granicy w Eagle Pass, ok. 200 km na zachód San Antonio, ustawiając tam bariery z drutu kolczastego. Cel jest prosty – odstraszyć migrantów z Południa przed przybyciem do USA. Zdaniem lokalnych polityków Joe Biden na tym polu robi za mało, a służby federalne działają często opieszale. Demokraci odpowiadają, że druty utrudniają pracę pogranicznikom, stanowią też zagrożenie dla życia i zdrowia migrantów. Spór kompetencyjny zapewne będzie trwał. W marcu ma w Teksasie wejść prawo pozwalające stanowym służbom na aresztowanie oraz odsyłanie do Meksyku nielegalnie przybywających migrantów. Waszyngton chce je zablokować.

Kontrolujący straż graniczną federalny Departament Bezpieczeństwa Krajowego chciał wysłać swoje siły do Eagle Pass, ale władze Teksasu odmówiły.

– Nie zamienimy tego miejsca w bezprawny punkt wejścia do USA – stwierdził w piątek prokurator generalny Teksasu Ken Paxton.

Administracja Bidena nie tylko odmawia stosowania obecnych praw migracyjnych, lecz także chce, by Teksas przestał stosować prawo wymierzone w nielegalną migrację. – W Ameryce nigdy nie widziałem takiej wrogości wobec praworządności – stwierdził w swoim oświadczeniu gubernator Teksasu Greg Abbott. Do tej pory 25 republikańskich gubernatorów wyraziło poparcie dla Abbotta i „konstytucjonalnego prawa Teksasu do samoobrony”. ©℗