Działania Londynu i Waszyngtonu w Jemenie to efekt nacisków firm żeglugowych, które mierzą się ze wzrostem kosztów transportu.

Seria brytyjsko-amerykańskich ataków na cele w Jemenie to znak, że wojna w Strefie Gazy powoli rozlewa się po całym Bliskim Wschodzie. Premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak bronił ostrzałów, przekonując, że były to „ograniczone, konieczne i proporcjonalne działania prowadzone w ramach samoobrony”. Doszło do nich po kilku miesiącach ataków proirańskich rebeliantów na pływające po wodach Morza Czerwonego statki. Rebelianci twierdzą, że ich celem są jednostki należące do Izraela lub kierujące się do jego portów. Część zaatakowanych dotychczas statków nie miała jednak wyraźnego związku z państwem żydowskim.

Działania Londynu i Waszyngtonu mają przede wszystkim znaczenie symboliczne. Według think tanku Chatham House to odpowiedź na naciski firm żeglugowych, które mierzą się ze wzrostem kosztów transportu. „Oba państwa uznały, że muszą przeprowadzić pokaz siły, przede wszystkim ze względów wewnętrznych” – twierdzi jemeński analityk Farea Al-Muslimi. Tym bardziej że w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii pod koniec roku odbędą się wybory. Aprobatę dla przeprowadzonej operacji wyraziło już jedno z przedsiębiorstw transportowych. „Z zadowoleniem przyjmujemy środki, które sprawią, że pływanie po wodach Morza Czerwonego znów będzie bezpieczne” – przekazało biuro prasowe niemieckiego giganta Hapag-Lloyd.

Władze w Waszyngtonie i Londynie chcą przywrócić w ten sposób także zdolność odstraszania. Zdaniem Jonathana Panikoffa z Atlantic Council będzie to jednak wymagało dalszego reagowania na ataki. „Nie będzie to łatwe. Rebelianci uważają, że mają niewiele do stracenia. Są ośmieleni przez irańskie wsparcie i pewni, że Stany Zjednoczone nie zdecydują się na inwazję lądową” – pisze w opublikowanej na stronie ośrodka analizie. W wywiadzie dla Al-Dżaziry rzecznik bojówki Muhammad Abd as-Salam zasygnalizował odwet. – Odpowiedź bez wątpienia będzie przeprowadzona na szerszą niż dotychczas skalę – przekonywał. Już w piątek grupa ostrzegła, że „wszystkie amerykańskie i brytyjskie aktywa stały się legalnymi celami”. Na razie jednak nie doszło do poważnych incydentów. W niedzielę jemeńscy rebelianci wystrzelili co prawda przeciwokrętowy pocisk manewrujący w kierunku amerykańskiego niszczyciela na Morzu Czerwonym, ale został on zestrzelony. Był to pierwszy potwierdzony przez USA atak po operacji przeprowadzonej przez zachodnich sojuszników.

Ostrzały nie powstrzymają bojowników, ale mogą doprowadzić do wzrostu ich popularności na Bliskim Wschodzie. Rebelianci wykorzystają nastroje antyizraelskie i antyamerykańskie, wskazując, że USA i Wielka Brytania są bezpośrednimi sojusznikami Izraela w konflikcie regionalnym.

– Kto zaatakował nasz kraj? Ameryka to diabeł. Ameryka jest waszym wrogiem. Ameryka to terroryzm – mówił w piątek przywódca organizacji Muhammad Ali al-Husi na wiecu w Sanie, stolicy Jemenu. Konfrontacja z USA od dawna była ambicją ruchu, którego slogan zawiera hasło „śmierć Ameryce, śmierć Izraelowi”. Sytuacja na Morzu Czerwonym podkreśla nie tylko brak skutecznej strategii walki z zagrożeniami wynikającymi z działalności sprzymierzonych z Iranem organizacji paramilitarnych, lecz także obecne na Zachodzie podziały.

Hiszpańska minister obrony Margarita Robles przekazała, że Madryt nie przyłączył się do brytyjsko-amerykańskich ostrzałów, bo opowiada się za „pokojem i dialogiem”. Z kolei Paryż – jak wskazują źródła Reutersa – obawiał się, że straciłby wpływ na rozmowy mające na celu deeskalację napięć między Izraelem a libańskim Hezbollahem. Francja miała również wątpić, czy serię ataków można uznać za uzasadnioną samoobronę. Unia Europejska pracuje nad własną strategią. Z dokumentu unijnych służb dyplomatycznych, który wyciekł w ostatnich dniach do mediów, wynika, że Bruksela chce zainicjować nową operację, w której ramach planuje wysłać co najmniej trzy okręty wojenne do ochrony statków na Morzu Czerwonym. Nie wiadomo jeszcze, które kraje UE miałyby je dostarczyć. Operacja miałaby ruszyć już pod koniec lutego. ©℗