Nowy prezydent Argentyny może odwrócić losy porozumienia handlowego UE z Mercosurem po tym, jak jego poprzednik zdecydował o jego zawetowaniu na finiszu negocjacji.

Jednym z głównych celów kończącej się za cztery tygodnie hiszpańskiej prezydencji w Unii Europejskiej było sfinalizowanie rozmów o umowie handlowej z Mercosurem, czyli blokiem integracyjnych czterech państw Ameryki Południowej – Argentyny, Brazylii, Paragwaju i Urugwaju. Wszystko jednak wskazuje na to, że umowa, która jest negocjowana od 20 lat, nie zostanie na razie podpisana. Ustępujący prezydent Argentyny Alberto Fernández w ostatniej chwili postawił weto, twierdząc, że premiuje ona europejskie produkty, i pozostawił tę kwestię do rozstrzygnięcia swojemu następcy.

Javier Milei, który zostanie zaprzysiężony 10 grudnia, jeszcze w trakcie kampanii zapowiedział wręcz wystąpienie z Mercosuru, który określił jako „unię celną niskiej jakości”. Paradoksalnie jednak elekt wydaje się bardziej przychylny umowie z Europą. Diana Mondino, przyszła szefowa dyplomacji w jego gabinecie, zapowiedziała poparcie umowy. Nawet jeśli nowa administracja przystanie na obecne zapisy, układ zostanie jednak podpisany już na początku przyszłego roku, za prezydencji belgijskiej. Dla Mercosuru UE to wciąż najważniejszy partner handlowy. Ostatnie lata przynoszą jednak nadwyżkę handlową państwom południowoamerykańskim, co jest jednym z powodów, dla których Bruksela zintensyfikowała rozmowy o umowie wprowadzającej strefę wolnego handlu dla 700 mln obywateli. W ubiegłym roku import z czterech państw Ameryki Południowej do UE wyniósł 63,1 mld euro, a eksport – 55,8 mld euro. Jeszcze w 2021 r. Unia notowała nadwyżkę w bilansie w wysokości 1 mld euro, a trzy lata temu 2,3 mld euro.

W 2019 r. głównym hamulcowym umowy był ówczesny prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który sprzeciwiał się warunkowi zaprzestania wycinki lasów w Amazonii. Po przegranych przez Bolsonaro wyborach UE dostrzegła szansę na dokończenie rozmów i ratyfikację porozumienia, i zaczęła intensywne konsultacje z nowym prezydentem Lulą da Silvą. I kiedy wydawało się, że oba bloki muszą jedynie dopracować kilka szczegółów, okazało się, że swój sprzeciw zgłosił prezydent Argentyny – i to nie ekscentryczny Javier Milei, ale ustępujący Alberto Fernández. Porozumienie miało zostać podpisane i ogłoszone podczas szczytu Mercosuru w czwartek. Delegacja europejska na czele z szefową KE Ursulą von der Leyen i wiceszefem KE Valdisem Dombrovskisem nie pojedzie jednak na szczyt, a próby przekonania Buenos Aires podejmie najpewniej prezydencja belgijska. Rzutem na taśmę próbował interweniować jeszcze kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który wczoraj odbył konsultacje międzyrządowe ze stroną brazylijską. Bez skutku.

Nie jest zarazem prawdą, że wszystkie państwa członkowskie UE są zadowolone z wynegocjowanej umowy. Jej głównym celem jest zniesienie ceł. Zmniejszone zostałyby 40-proc. cła na import argentyńskiej wołowiny, ale także mięsa i cukru, a zupełnie zniesione – cła na import owoców, napojów, kawy. Kto mógłby zyskać po stronie europejskiej? Chociażby producenci samochodów, którzy muszą się mierzyć z 35-proc. cłem na ich sprzedaż do krajów Mercosuru, oraz producenci m.in. maszyn rolniczych, kosmetyków czy lekarstw. Choć państwa członkowskie zgodziły się zatwierdzić porozumienie, to sceptycznie wypowiadały się o nim m.in. Austria i Francja. Prezydent tej ostatniej Emmanuel Macron oczekiwał większych gwarancji dla europejskich rolników, których interesy mogłyby ucierpieć na zwiększonym imporcie produktów rolnych niemających unijnych certyfikatów.

Czas nie działa jednak na korzyść porozumienia. Bruksela obawia się, że w przyszłym roku politycy państw unijnych przygotowujący się do wyborów do Parlamentu Europejskiego nie będą już skłonni poprzeć jego postanowień. Komisja Europejska nie ma obecnie pomysłu, jak wybrnąć z pata. Jej rzecznik Balázs Ujvári przekonywał wczoraj, że podczas rozmów odnotowano znaczący postęp, ale unikał odpowiedzi na pytanie o konsultacje z Mileiem. Bruksela staje więc przed widmem kolejnej porażki w próbie dywersyfikacji relacji handlowych, która miała być flagowym projektem UE po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. ©℗

Na szybkie zawarcie umowy liczyła hiszpańska prezydencja w Unii