Decyzja o wymianie izraelskich zakładników na palestyńskich więźniów stanowi pierwszy dyplomatyczny przełom od wybuchu wojny. Izrael zgodził się także na wjazd ciężarówek z pomocą humanitarną do Strefy Gazy.

– W czwartek o godz. 10 rano rozpocznie się tymczasowe zawieszenie broni – powiedział wczoraj wyższy rangą członek Hamasu Moussa Abu Marzouk. Po długich obradach w Knesecie rząd Izraela zatwierdził bowiem porozumienie o uwolnieniu izraelskich zakładników, którzy zostali porwani przez Hamas do Strefy Gazy. To zwieńczenie tygodni negocjacji prowadzonych m.in. przez Katar, Egipt i Stany Zjednoczone. – Decyzja ta stanowi pierwszy poważny przełom dyplomatyczny od wybuchu wojny. Europejczycy powinni wykorzystać to jako okazję do przyspieszenia wysiłków dyplomatycznych zmierzających do pełnego zawieszenia – tłumaczy nam Hugh Lovatt z European Council on Foreign Relations.

Pierwsze osoby mogą trafić do Izraela już dzisiaj. W zamian władze kraju zgodziły się na uwolnienie z izraelskich więzień grupy Palestyńczyków oraz wjazd na terytorium enklawy setek ciężarówek z pomocą humanitarną dziennie. Podczas kilkudniowego zawieszenia broni, które jest niezbędne do przeprowadzenia procedury związanej z wypuszczeniem zakładników na wolność, państwo żydowskie zobowiązało się do zaprzestania nalotów w południowej części Strefy Gazy i ograniczenia ich trwania do sześciu godzin dziennie na północy – wynika z informacji palestyńskiej bojówki.

Jak to będzie wyglądać w praktyce? Rząd Binjamina Netanjahu zatwierdził listę 300 palestyńskich więźniów, którzy kwalifikują się do uwolnienia w ramach porozumienia. Zdecydowana większość – 287 osób – to chłopcy poniżej 18 r.ż. Za kratki trafili w związku z udziałem w zamieszkach lub rzucaniem kamieniami w izraelskie służby na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie. Pozostałych 13 więźniów to dorosłe kobiety. Większość została skazana za usiłowanie zabójstwa. Całość zostanie zwolniona pod warunkiem, że 100 żywych zakładników opuści Strefę Gazy.

Proces ich wymiany zostanie rozłożony na dwa etapy. Najpierw 50 zakładników zostanie odesłanych do Izraela. Ten w odpowiedzi uwolni 150 palestyńskich więźniów. „Pierwsza część potrwa cztery dni, podczas których nastąpi przerwa w walkach” – czytamy w decyzji rządu. Drugi etap ma wyglądać podobnie. Izrael uwolni kolejnych 150 palestyńskich więźniów, jeśli 50 dodatkowych zakładników zostanie zwróconych państwu żydowskiemu. Etapy te zostały podzielone na fazy, w ramach których każdorazowo z Gazy ma być wypuszczanych co najmniej 10 zakładników. „Za każde dodatkowe 10 osób nastąpi dodatkowa 24-godzinna przerwa w walkach” – napisano w komunikacie.

Natychmiast po zakończeniu zawieszenia broni zostaną wznowione walki i ostrzały Strefy Gazy.

Nie wszyscy są z takiego rozwiązania zadowoleni. Skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa wewnętrznego Itamar Ben-Gewir określił umowę mianem „niebezpiecznego precedensu”, który doprowadzi do powtórzenia błędów z przeszłości. Prawdopodobnie nawiązywał w ten sposób do porozumienia z 2011 r., w wyniku którego doszło do uwolnienia izraelskiego żołnierza Gilada Szalita w zamian za 1 tys. zamkniętych w izraelskich więzieniach Palestyńczyków. Wśród nich znalazł się Yahya Sinwar, obecny przywódca Hamasu w Strefie Gazy. To on, zdaniem Izraelczyków, miał być architektem ataku z 7 października. – Nie uważam, by wypuszczenie Palestyńczyków z więzień było dużym problemem. Nie są to bowiem osoby, które popełniły poważne przestępstwa. Bardziej obawiam się o czasowe zawieszenie broni. Jestem pewna, że Hamas je wykorzysta – przekonuje w rozmowie z DGP Miri Eisin, emerytowana pułkowniczka Sił Obrony Izraela (IDF) i szefowa izraelskiego Institute for Counter-Terrorism. Ekspertka podkreśla, że porozumienie to jest „słodko-gorzkie”. – Nie ufam Hamasowi. Nigdy nie podali informacji na temat tego, kim są schwytani przez nich zakładnicy. To element prowadzonej przez nich wojny psychologicznej – stwierdza.

Po opublikowaniu nazwisk palestyńskich więźniów izraelska opinia publiczna otrzymała zresztą 24 godziny na odwołanie się do Sądu Najwyższego od całego porozumienia lub uwolnienia konkretnych więźniów. Petycję przeciwko umowie złożyło stowarzyszenie Ofiar Terroru Almagor. Organizacja powołuje się na orzeczenie SN w sprawie petycji przeciwko umowie dotyczącej Szalita z 2011 r., który – choć odmówił jej wstrzymania – stwierdził, że najpoważniejsze zastrzeżenia dotyczyły tego, że uwolnieni palestyńscy więźniowie mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa izraelskich cywilów w przyszłości. Sąd wysłucha każdej złożonej petycji, ale, jak pisze „Times of Israel”, najpewniej je odrzuci.

Ben-Gewir uważa, że Izrael ma moralny obowiązek sprowadzenia do kraju wszystkich zakładników. – Nie możemy godzić się na pomysł ich rozdzielenia – tłumaczył. Dlatego wezwał do zintensyfikowania działań wojskowych przeciwko Hamasowi. Wierzy, że w ten sposób Izrael wywrze presję na palestyńską bojówkę. Tak, aby zgodziła się na kompleksowe porozumienie w sprawie zakładników. Pomysły wchodzących w skład rządu ekstremistów nie podobają się jednak rodzinom zakładników. W ostatnich dniach wzrosły między nimi napięcia. Skrajna prawica zaproponowała bowiem wprowadzenie kary śmierci jako możliwego wyroku dla palestyńskich bojowników, którzy uczestniczyli w ataku. A bliscy przetrzymywanych w Gazie osób uważają, że nawet debata na ten temat może zagrozić ich życiu. Spór ten podkreśla głębokie podziały w Izraelu dotyczące sposobu radzenia sobie z kryzysem zakładniczym. – Błagam cię, nie wykorzystuj teraz naszego cierpienia – zwrócił się do ministra bezpieczeństwa wewnętrznego Gil Dickmann, którego kuzyn przebywa w niewoli. ©℗

Za każde dodatkowe 10 osób nastąpi 24-godzinna przerwa w walkach