Przejęcie przez juntę wojskową władzy w Nigrze potencjalnie może wpłynąć na całą Unię Europejską. Eksperci ostrzegają przed eskalacją przemocy i możliwością powstania nowej fali migracji.

Junta przejęła władzę w Nigrze i uwięziła prezydenta Mohameda Bazouma. Dowodzący wojskowymi generał Abdourahamane Tchiani zamknął również ruch powietrzny nad krajem. To akurat efekt odrzucenia ultimatum organizacji zrzeszającej państwa Afryki Zachodniej – ECOWAS, która chciała doprowadzić do przywrócenia legalnego rządu. W komunikacie wydanym przez juntę jest mowa: „"Wobec groźby interwencji ze strony krajów sąsiednich, przestrzeń powietrzna Nigru jest zamknięta poczynając od dzisiejszej niedzieli, aż do nowego zarządzenia (…)"jakakolwiek próba naruszenia tej przestrzeni spotka się z "energiczną i natychmiastową odpowiedzią".

Kto sięgnie po Niger?

Niepokoje w Nigrze to okazja do działań dla ugrupowań i państw trzecich. A jest o co się bić. W kraju tym znajdują się bowiem bogate złoża uranu, potrzebnego m.in. przy energetyce jądrowej. Agencja Dostaw Euratomu ogłosiła w 2022 r. z Nigru pochodziło 25 proc. uranu, który używany jest w europejskich elektrowniach jądrowych. Daje to drugie miejsce - więcej dostarczał tylko Kazachstan.

W kopalniach udziały swoje ma francuski koncern Orano. Na razie ewakuowano Europejczyków z Nigru, wydobycie natomiast nadal trwa. Z pewnością jednak wojskowi puczyści będą starali się „położyć rękę” na cennych kopalniach. W swym działaniu mogą liczyć na pomoc od Grupy Wagnera, która ochrania wiele podobnych obiektów w Afryce. Alias z Rosją oznaczałby zwiększenie wpływów Putina na „Czarnym Lądzie”. Nie wiadomo jednak, jak szybko Grupa Wagnera będzie w stanie odzyskać sprawność organizacyjno-dowódczą po śmierci swoich liderów. Moskwa jednak miałaby podatny grunt - zwolennicy puczu w Nigrze nosili rosyjskie flagi i wykrzykiwali "Niech żyje Rosja!".

Na miejscu garnizon z blisko 1,5 tys. załogą ma Francja. Ta jednak chce tylko bronić interesów swoich firm i obywateli. Niedawno podczas ataku demonstrantów na ambasadę Francji próbowano nawet spalić placówkę dyplomatyczną. Nastroje w Nigrze są zdecydowanie antyfrancuskie i nie należy się spodziewać, że w najbliższym czasie się to zmieni. Podobnie jest z amerykanami, którzy utrzymują swoją obecność w kraju, po to by zwalczać terrorystów.

Zdecydowanie bardziej prawdopodobna jest interwencja wojskowa państw regionu. Na razie brakuje jednak jednomyślności w tej kwestii. Sąsiednie Mali i Burkina Faso zapowiadają też walkę w obronie junty z Nigru. Spowodowane jest to… dojściem do władzy w bliźniaczy wręcz sposób, poprzez zamach wojskowy. Z pewnością nie są to wszystkie problemy samozwańczej władzy w Nigrze. Należy pamiętać, że w regionie tym bardzo silną pozycję mają bojówki islamskie, które od lat skutecznie prowadzą wojnę partyzancką.

Quo Vadis Niger?

Jaka więc czeka nas przyszłość tego państwa? Togo nie wie nikt, ale pewne jest, że każda próba ingerencji niesie za sobą ryzyko wielomiesięcznego konfliktu. Ten z kolei może przerodzić się w kryzys humanitarny. Efekt domina może doprowadzić do kolejnej fali uchodźców, którzy będą próbowali dostać się do Europy. Wówczas swój cel osiągnęłaby strona Rosyjska, która od lat już nęka Unię Europejską kryzysami migracyjnymi. A należy pamiętać, że region Nigru jest dotknięty zjawiskiem pustynnienia i prawdopodobniej kraj ten opuści w ciągu najbliższych 10-15 lat nawet milion osób poszukujących lepszego jutra.