Po tym, jak premier Izraela Benjamin Netanjahu bronił kontrowersyjnej reformy sądownictwa w orędziu w czwartek wieczorem, tysiące Izraelczyków wyszło na ulice, aby wyrazić swój sprzeciw wobec zmian. Co najmniej 15 protestujących zostało aresztowanych w Tel Awiwie i innych miastach pod zarzutem naruszenia porządku publicznego i ataku na funkcjonariuszy - podała policja.

Kiedy w czwartkowe popołudnie biuro premiera wydało komunikat zapowiadający orędzie, część izraelskich mediów spekulowała, że Netanjahu może ogłosić złagodzenie kontrowersyjnego prawa. Jednak już kwadrans po godzinie 20-tej stało się jasne, że izraelski przywódca nie ma zamiaru zmieniać swoich planów.

W swoim przemówieniu Netanjahu bronił reformy i obiecał, że Izrael pozostanie liberalny, demokratyczny i nie przekształci się w państwo prawa religijnego, zapewniając jednocześnie ochronę praw wszystkich obywateli oraz winiąc opozycję za niepowodzenie negocjacji w sprawie zmian, które toczyły się pod patronatem prezydenta Icchaka Herzoga.

W reakcji na słowa premiera tłumy protestujących zebrały się w Tel Awiwie i innych miejscach, blokując autostrady, rozpalając ogniska i próbując zapobiec policyjnym próbom usunięcia ich z dróg.

Organizatorzy protestu nazwali orędzie Netanjahu "przemówieniem pełnym kłamstw i podżegania" i argumentowali, że premier "zamiast utrzymać kraj w jedności, wybiera dyktaturę".

W Tel Awiwie policja skierowała do akcji funkcjonariuszy na koniach oraz armatki wodne, aby usunąć protestujących z autostrady i zapobiec dalszym zakłóceniom ruchu.

W środę grupa protestujących rozpoczęła marsz z Tel Awiwu do Jerozolimy, który zakończy się w sobotę przed Knesetem, gdzie organizatorzy planują rozbić namioty i pozostać tam na czas nieokreślony.

Konflikt o reformę, który od sześciu miesięcy wywołuje w Izraelu bezprecedensową falę protestów, wszedł w decydującą fazę. Knestet udaje się na letnią przerwę pod koniec lipca, a Netanjahu i jego sojusznicy chcą, aby jeden z kluczowych elementów nowych przepisów został zatwierdzony do tego czasu przez parlament.

Chodzi o prawo do unieważnienia decyzji rządu, jeśli Sąd Najwyższy uzna je za "nieracjonalne".

"Nieracjonalna" decyzja jest definiowana jako taka, która nieproporcjonalnie koncentruje się na interesach politycznych bez wystarczającego uwzględnienia interesu społecznego.

Przykładem tego było orzeczenie sędziów na początku tego roku, w którym uznali, że mianowanie lidera partii Szas Arjego Deri na stanowisko ministra spraw wewnętrznych było "nieracjonalne" ze względu na jego kryminalną przeszłość. Deri został trzykrotnie skazany za przestępstwa obejmujące m.in. korupcję i niepłacenie podatków.

Decyzja ta postawiła Netanjahu w trudnej sytuacji, gdyż musiał odmówić posady ministerialnej jednemu z najbardziej lojalnych i wpływowych sojuszników w swojej koalicji. Dziennik "Haarec" ocenia, że przywrócenie Deriego na stanowisko będzie jednym z pierwszych posunięć, jeśli kryterium racjonalności zostanie wyeliminowane.

W marcu po eskalacji protestów Netanjahu wstrzymał prace nad reformą i rozpoczął negocjację z opozycją, których gospodarzem był prezydent Herzog, ale rozmowy te zakończyły się fiaskiem w czerwcu, po czym koalicja rządząca wznowiła prace legislacyjne.

Opozycja twierdzi, że zmiany stanowią zagrożenie dla demokracji. Netanjahu broni reform uważając, że wymiar sprawiedliwości dysponuje nadmierną władzą.

Z Jerozolimy Marcin Mazur (PAP)

mma/ jar/

arch.