Fundusz Odbudowy miał być szybkim zastrzykiem środków dla unijnej gospodarki po pandemii Covid-19. Tymczasem z liczącego 800 mld euro instrumentu dotychczas wypłacono 18 krajom ok. 150 mld. Dziewięć krajów nie otrzymało na razie żadnych środków.

„Dziś na horyzoncie pojawia się niebezpieczeństwo, iż kraje UE nie zdążą wykorzystać przyznanych im środków. KE kompletnie nie czuje problemu” – powiedział PAP europoseł komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego Bogdan Rzońca (PiS).

W Brukseli coraz częściej słychać opinie, że realizacja części inwestycji przed wygaśnięciem Funduszu Odbudowy w 2026 roku może okazać się niemożliwa. Żeby otrzymać środki, kraj musi złożyć wniosek o płatność do Komisji Europejskiej. Jest to jednak możliwe tylko po osiągnięciu tzw. kamieni milowych dla danej transzy, czyli spełnieniu określonych warunków inwestycji. Przy braku ich spełnienia KE blokuje wypłatę.

Tak stało się w przypadku Włoch, które zdaniem KE mają problemy z realizacją swoich zobowiązań. Rzym otrzymał dwie transze środków, ale trzecią zamroziła KE z uwagi na to, że niezrealizowane zostały właśnie tzw. kamienie milowe.

Zdaniem włoskiego rządu nie było to możliwe z uwagi na negatywne skutki gospodarcze wojny Rosji przeciwko Ukrainie i wysoką inflację. W efekcie premier Giorgia Meloni uznała, że plan inwestycji Włoch w ramach Funduszu Odbudowy musi zostać zrewidowany i uzyskała zgodę Brukseli na przedstawienie odnowionego. Przygotowanie nowego programu i jego akceptacja przez KE to jednak potencjalnie kolejne miesiące opóźnienia w wydatkowaniu środków.

Część krajów UE już przedłożyła KE zmienione plany inwestycji, a urzędnicy w Brukseli zakładają, że w najbliższych tygodniach dołącza do nich kolejne. KE zapowiada, że zrobi wszystko, aby jak najszybciej wydać w ich sprawie ocenę.

Biorąc pod uwagę fakt, że Włochy otrzymały już ok. 70 mld euro z Funduszu Odbudowy i realizując inwestycje ostrzegają przed perspektywą niedotrzymania terminów, można sobie wyobrazić, że sztandarowy program KE napotka kolejne problemy. Tym bardziej, że dotychczas ani jednego euro nie otrzymało dziewięć państw członkowskich. Są to: Polska, Niemcy, Węgry, Estonia, Szwecja, Finlandia, Holandia, Belgia i Irlandia. Pozostałe 18 państw unijnych dostało łącznie ok. 150 mld euro z liczącego 800 mld euro Funduszu.

„W wyniku wojny na Ukrainie pojawiła się ogromna inflacja, drożyzna energetyczna, wzrosły koszty życia przeciętnego mieszkańca UE. Tymczasem Komisja Europejska w swoich planach dotyczących Funduszu Odbudowy w ogóle nie uwzględniła takiego scenariusza. Niektóre cele, które Komisja postawiła UE, od początku były nie do zrealizowania. Słyszymy, że są duże problemy ze składaniem wniosków o płatność przez poszczególne kraje, ponieważ blokuje je brak możliwości realizacji kamieni milowych. Dziewięć krajów jeszcze nie otrzymało żadnych środków z Funduszu Odbudowy” – powiedział PAP europoseł Rzońca.

„Tymczasem można było to zrobić prościej, przekazując środki na te obszary, które najbardziej ucierpiał w wyniku pandemii, czyli na służbę zdrowia, walkę z bezrobociem, pomoc przedsiębiorstwom. Były proste rozwiązania, ale KE poszła w kierunku nierealnych ambicji” – dodał.

To nie jedyny kłopot Brukseli. Aby sfinansować Fundusz Odbudowy Komisja Europejska zaciąga w imieniu UE pożyczki na rynkach kapitałowych. Problemem jest obecnie gwałtowny wzrost kosztów obsługi tych pożyczek, które pokrywane są z budżetu UE na lata 2021-2027. Kiedy powstawał Fundusz zakładano, że średnie stopy procentowe będą stopniowo rosły z 0,55 proc. w 2021 roku do 1,15 proc. w 2027 roku. W efekcie na spłatę odsetek od kredytów Funduszu Odbudowy zaplanowano 14,9 mld euro w budżecie na lata 2021-2027. Tymczasem stopy są dziś znacznie wyższe, co oznacza, że kwota 14,9 mld euro zostanie wykorzystana do lata 2023 roku, czyli ponad cztery lata przed pierwotnymi planami.

„Symulacje pokazują, że koszty obsługi pożyczek będą sięgały 34 mld euro na okres 2021-2026” – powiedział niedawno na posiedzeniu komisji budżetowej PE komisarz ds. gospodarki Paolo Gentiloni.

Skąd wziąć dodatkowe pieniądze? Rozwiązaniem ma być przygotowany przez KE projekt rewizji budżetu, którego przyjęcie będzie jednak wymagało jednomyślnej zgody 27 państw członkowskich. Już teraz nie brak jednak głosów w unijnych stolicach, że zgody na dodatkowe składki do budżetu UE nie będzie. Państwa unijne ponoszą koszty sankcji nałożonych na Rosję po jej inwazji na Ukrainę oraz wysokiej inflacji. Trudno sobie wyobrazić, że będą chciały dorzucić kolejne miliardy euro do unijnego kasy.

„KE nie ma pomysłu, jak załatać dziurę, która powstała w związku z potężnym wzrostem obsługi kosztów kredytu. Tymczasem prace nad nowymi zasobami własnymi budżetu UE nie posuwają się w dobrym kierunku. Sytuacja robi się coraz bardzo skomplikowana” – twierdzi europoseł Rzońca.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

luo/ ap/