W sprawie Ukrainy w Waszyngtonie nie ma jedności, choć publicznie różnice w ramach administracji nie wychodzą szeroko na jaw.

Wśród urzędników z USA nie brakuje ocen, że polityka Joego Bidena w Wilnie była zbyt defensywna i że powinno się odważniej mówić o członkostwie Ukrainy w NATO i zaoferować jej twardsze gwarancje. Różnice w ramach administracji nie są niczym nowym. Prasa za oceanem pisała od 24 lutego 2022 r. już kilkukrotnie o innym podejściu Pentagonu i Białego Domu w niektórych sprawach, np. wysłaniu myśliwców.

W przypadku Kongresu szczyt w Wilnie nie przyniósł wielkich zmian. Demokraci mocno stoją za swoim prezydentem i wstrzymują się przed krytyką. Największy rozdźwięk panuje w sprawie zgody na sprzedaż Turcji 40 samolotów F-16. Po ogłoszeniu przez prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana zgody na włączenie Szwecji do NATO administracja jest teraz za realizacją tej transakcji i w sprawie prowadzi rozmowy z szefem komisji spraw zagranicznych Senatu Bobem Menendezem (demokrata), który do tej pory był zagorzałym przeciwnikiem pomysłu.

Republikanie w sprawie Ukrainy niezmiennie są podzieleni. W czwartek w Izbie Reprezentantów przepadła postulowana przez część z nich poprawka do budżetu obronnego przewidująca całkowite wstrzymanie pomocy wojskowej dla naszego wschodniego sąsiada. „Za” głosowało 70 republikanów, głównie z frakcji trumpistów. Sam Donald Trump, który twierdzi, że gdyby był prezydentem, to wojnę zakończyłby w 24 godziny, krytykował ostatnio Bidena za jego zgodę na przekazanie Ukrainie amunicji kasetowej, ostrzegając, że może to doprowadzić do trzeciej wojny światowej.

To podejście zgoła inne od czołowych republikańskich polityków, którzy chcą, by do Ukrainy z USA trafiało więcej sprzętu, w tym pociski dalekiego zasięgu. – Trzeba zwiększyć pomoc, administracja Bidena daje tylko tyle broni Ukrainie, by ta nie przegrała. Chcę, by mieli każdą broń, jakiej potrzebują do wygranej – mówił Chris Christie, były gubernator New Jersey, a obecnie jeden z kandydatów do nominacji republikanów w wyborach prezydenckich w 2024 r. W trakcie szczytu NATO projekt ustawy złożył natomiast na Kapitolu republikański senator Marco Rubio z Florydy (wraz ze swoim demokratycznym kolegą z senackiej komisji ds. zagranicznych Timem Kaine’em). Zgodnie z dokumentem amerykański prezydent miałby zakaz wycofania się z NATO bez zgody Senatu. Pośrednio projekt wymierzony jest w Trumpa, bo o takim jego kroku spekulowało się w przypadku uzyskania przez niego w 2020 r. drugiej kadencji.

Najwyraźniej różnice w Waszyngtonie widać po działalności amerykańskich think tanków, zatrudniających byłych wojskowych czy dyplomatów. Do ofensywniejszej polityki wobec Rosji wzywa regularnie CEPA (Center for European Policy Analysis), w której ekspertami są uznawani za bardziej jastrzębich były generał Ben Hodges oraz były ambasador USA przy NATO Kurt Volker. Nieco bardziej gołębi w tonie jest zazwyczaj Atlantic Council, który zaproponował ostatnio utworzenie w ramach NATO specjalnej grupy, która najpóźniej za rok na szczycie Sojuszu Północnoatlantyckiego w Waszyngtonie miałaby przedstawić raport w sprawie mapy drogowej do szybkiego członkostwa Ukrainy w Sojuszu. Po drugiej stronie, zdecydowanie przeciwni włączeniu Ukrainy do NATO, są zasadniczo eksperci libertariańskiego Cato Institute. „Koszty poszerzenia Sojuszu przewyższają korzyści” – pisali analitycy tego ośrodka Justin Logan oraz Joshua Shifrinson w niedawnym artykule na łamach „Foreign Affairs”.

Należy podkreślić, że eksperci wydającego ten prestiżowy magazyn think tanku Council on Foreign Relations (CFR) w kwietniu spotkali się, zgodnie z relacjami amerykańskiej prasy, z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Rozmowy, które się odbywały przy zgodzie Białego Domu, miały trwać kilka godzin i dotyczyć potencjalnego zakończenia konfliktu zbrojnego. Taki sposób prowadzenia rozmów, nieformalnie, ale przez osoby powiązane z rządem, nazywa się w USA „dyplomacją drugiej ścieżki”, uznaje się, że taka strategia doprowadziła m.in. do porozumienia z Oslo z 1993 r. Udział w rozmowach z Ławrowem wzięli m.in. były doradca George’a W. Busha Richard Haas oraz Charles Kupchan, który zasiadał w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa Narodowego u Billa Clintona oraz Baracka Obamy. Z Kupchanem pół roku temu rozmawiał DGP. Mówił wtedy, że Stany Zjednoczone „na serio rozważają scenariusz nuklearnej eskalacji” i że „nie wierzy, że jeśli Putin zakończy tę wojnę ze zdobyczami terytorialnymi w Ukrainie, to świat rozleci się na kawałki”. ©℗