Tatuaże policjanta przedstawiające starogermańskie runy, zapis nutowy hitlerowskich pieśni i emblematy naziolskich zespołów? Nie zmyślam, zdarzyło się. Sądy kolejnych instancji obradowały 10 lat (!) nad tym, czy te tatuaże dyskwalifikują państwowego funkcjonariusza, czy są tylko wyrazem ekspresji prywatnych poglądów. Oczywiście, zdarzyło się. I chociaż cała ta historia brzmi jakoś po polsku, to jest niemiecka. Ostatecznie Federalny Sąd Administracyjny w Lipsku uznał, że „ciało przez tatuaże świadomie używane jest jako środek komunikacji” i policjant robotę stracił (wcześniej był przez 10 lat zawieszony, lecz wynagrodzenie dostawał).

W tymże Lipsku w 2020 r. wybuchły zamieszki, takie z barykadami, bo w ten sposób lewicowy aktyw niezamożnej dzielnicy Connewitz wziął udział w debacie na temat stawek czynszów. Miesiąc temu znowu wybuchły w Lipsku protesty, a w rzucanych butelkach była benzyna. Falę gniewu wywołało skazanie na więzienie lewicowej aktywistki, której grupa bojowa napadała na aktywistów skrajnej prawicy i łamała im nogi prętami. U nas KOD i Obywatele RP, tam pręty i benzyna.

Niemcy mają w polskiej polityce szczególny status. Nie dość, że sąsiad, to jeszcze ulubiony wróg Zjednoczonej Prawicy (no, ulubiony oprócz tuskowców, migrantów, genderowców, paradystów równości, tefałenowców, nauczycieli, teatralnych osób dyrektorskich – ZP ma duży potencjał ulubienia). Państwo, które wprowadziło nas do Unii Europejskiej, za to w sprawie Ukrainy okazało się małym mieszczuchem, bo wolałoby robić interesy z panem Putinem, niż uniemożliwiać mu zdobycie niepodległego kraju.

Podsumujmy: kto walczy z PiS, powinien chwalić Niemcy, bo PiS działa jak ogromna pralnia samoobsługowa (jak kogoś atakuje, ten ktoś jest wyprany i lśniący). Trudno jednak te Niemcy chwalić, skoro ich rząd prowadzi w pewnym sensie politykę antypisowską – PiS wspomaga Ukrainę w wojnie z najeźdźcą, a Olaf Scholz gra rolę hamulcowego tej pomocy. Skoro już tak jest, że Niemcy wymknęły się naszemu ulubionemu podziałowi, dzięki któremu wiadomo, kto jest zły, a kto dobry, analizujmy na chłodno to, co się tam, do cholery, dzieje. Zerkajmy z namysłem pod podszewkę kraju, w którym skrajna, prorosyjska prawica ma zatrważające poparcie, neonaziści podpalają domy uchodźców, a lewica nie ogranicza się do hejtu w internecie. U nas ogłupiająca, chamska wojna plemion. U naszego sąsiada podziwu godna kultura parlamentarna i wybuchy wściekłości grup mających tę kulturę w pogardzie. ©Ⓟ