W najnowszych sondażach politycznych Alternatywa dla Niemiec może liczyć na prawie 20 proc. poparcia. Jedną z przyczyn jest większy napływ migrantów.
Dwie pracownie socjologiczne opublikowały w ubiegły weekend nowe dane dotyczące preferencji wyborczych. I tak w sondażu Kantar największym poparciem cieszy się opozycyjna chadecja z CDU/CSU, która może liczyć na 27 proc. głosujących, na drugim miejscu są socjaldemokraci z SPD (20 proc.). Na ta trzeciej pozycji jest radykalnie prawicowa AfD (17 proc.). Jeszcze lepiej Alternatywa wypada w sondażu INSA, gdzie może liczyć na 19 proc. poparcia, czyli dokładnie tyle, ile przewodząca rządzącej koalicji partia kanclerza Olafa Scholza. Drugiego koalicjanta pod względem liczby posłów, czyli Zielonych, Alternatywa wyprzedziła już dawno. Wyniki z ostatnich miesięcy pokazują, że trend jest jasny – radykalna prawica zyskuje poparcie wśród Niemców i wkrótce może ono być rekordowo wysokie.
Z czego wynika ta zmiana? – Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze, Niemcy są niezadowoleni z rządu kanclerza Olafa Scholza. Prawie 80 proc. uważa, że sobie nie radzi. Szef rządu jest postrzegany jako słaby lider, którego przywództwo nie jest zadowalające. Ale ta niechęć do rządzącej koalicji nie przekłada się na wzrost poparcia dla chadecji, tylko właśnie na zyski dla Alternatywy – tłumaczy Kamil Frymark, analityk w Ośrodku Studiów Wschodnich. Rządząca koalicja złożona z socjaldemokratów, liberałów i Zielonych jest pełna konfliktów. Tak opisuje to „Tagesspiegel”: „AfD jest karmiona przez partie demokratyczne. Koalicja sygnalizacji świetlnej przypomina skłócony kurnik: Zieloni angażują się w misyjny aktywizm, SPD oddała pole kanclerzowi, który jest słabym liderem, a liberalna FDP gra jednocześnie w opozycji i rządzie”.
– Drugim kluczowym czynnikiem jest kwestia uchodźców. I wcale nie chodzi tu o migrantów z Ukrainy. Tylko od stycznia do końca kwietnia u naszych sąsiadów pojawiło się 100 tys. wniosków o azyl. To znacznie więcej niż w roku ubiegłym. Są to przybysze głównie z Bliskiego Wschodu i Afryki. W to nie są wliczani Ukraińcy, których jest obecnie w Niemczech około miliona, ale są oni traktowani pod względem świadczeń jak obywatele UE. Tak duża liczba powoduje, że odpowiedzialne samorządy, które pomagają tym ludziom, nie są w stanie sobie poradzić. Nawet te, które są zarządzane przez Zielonych, mówią, że trzeba ograniczyć imigrację z południa – wyjaśnia Frymark.
Aby rozwiązać problem samorządów, 10 maja doszło do spotkania przedstawicieli krajów związkowych, które w Niemczech odpowiadają za przyjęcie uchodźców, z kanclerzem Olafem Scholzem. Polityk SPD zapowiedział, że regiony otrzymają dodatkowy miliard euro na przyjmowanie migrantów, a cały system migracyjny zostanie zdigitalizowany, by przyspieszyć biurokrację. Ale nacisk położony został również na wzmocnienie ochrony zewnętrznych granic UE.
W ten trend wpisuje się ubiegłotygodniowe spotkanie przedstawicieli resortów spraw wewnętrznych Polski i Niemiec w Świecku, po którym Nancy Faeser i Bartosz Grodecki oświadczyli, że doszło do porozumienia „w sprawie dalszego zacieśnienia współpracy w celu ograniczania wtórnej nieregularnej migracji”. Ma być więcej wspólnych patroli straży granicznych, ale też np. więcej kontroli pociągów. Przyczyna takiego wzmożenia jest jasna – według badań dla ARD-DeutschlandTrend połowa Niemców chce ograniczenia przyjmowania migrantów.
Na razie sondażowe wzrosty nie przekładają się na mandat do rządzenia. Ale choć w tym roku za Odrą nie ma zaplanowanych istotnych wyborów, to w 2024 r. odbędą się elekcje regionalne w krajach związkowych, które wchodziły w skład dawnej NRD – Brandenburgii, Turyngii i Saksonii. A na wschodzie, pomijając stolicę, Alternatywa dla Niemiec jest zdecydowanie najbardziej popularną partią polityczną. Bardzo prawdopodobne, że dojdzie do sytuacji, w której wygra radykalna prawica, ale pozostałe odgrodzą ją „kordonem sanitarnym” i będą tworzyć nawet najbardziej egzotyczne koalicje, by AfD nie rządziła. Brak jakiejkolwiek kolaboracji między chadekami a Alternatywą wczoraj potwierdził lider CDU Friedrich Merz. Niemniej jednak takie wykluczenie polityczne po przyszłorocznych wyborach regionalnych na pewno będzie głośnym i nośnym tematem, na którym prawica może zyskać. Wybory parlamentarne odbędą się w Niemczech planowo jesienią 2025 r. ©℗