W lipcu na Kapitol powrócą rozmowy na temat dalszych dostaw dla Ukrainy. Wydarzenia w Rosji mobilizują kongresmenów do utrzymania, a może nawet zwiększenia funduszy dla Kijowa.

ikona lupy />
Zakres dalszego wsparcia USA dla Ukrainy zależy od negocjacji między Joem Bidenem a Kongresem / EPA/PAP / fot. Michael Reynolds/EPA/PAP

Teoretycznie do końca września Ukraina ma ze strony Stanów Zjednoczonych zapewnione wojskowe wsparcie. Wynika ono z przegłosowanego w grudniu przez Kongres pakietu, przeznaczającego na ten cel ok. 40 mld dol. Ile dokładnie z tej puli pozostało w dyspozycji administracji Joego Bidena, nie wiadomo, ale podobno rezerwa jest. Szczególnie po wiosennych korektach wykazujących, że Pentagon przecenił o 6 mld dol. pomoc dla Ukrainy w ciągu minionych dwóch lat. Prawdopodobnie więc pieniędzy do początku jesieni wystarczy.

To cieszy demokratów, bo kontrolujący od stycznia Izbę Reprezentantów republikanie wysyłali liczne sygnały, że przy przekazywaniu środków Ukrainie będą bardziej wstrzemięźliwi, a sam proces i debaty na Kapitolu będą trwały dłużej. Końcowo mogłoby to skutkować zmniejszeniem pomocy lub okresami przerw, gdy administracja po prostu nie miałaby wojskowych funduszy dla Ukrainy. Szczęśliwie dla naszych wschodnich sąsiadów „rostowski marsz” Jewgienija Prigożyna zmienia optykę po prawej stronie Kongresu. Przez to że Rosja politycznie się chwieje, republikanie widzą, że zaangażowanie USA w konflikt przynosi wymierne rezultaty.

– Marsz Prigożyna pokazał rzeczywistą słabość nie tylko wojskowego, lecz także politycznego dowództwa Federacji Rosyjskiej. To szansa dla nas i dla Ukraińców. Zakończmy tę wojnę. Dopadnijmy Rosjan, gdy są zdezorganizowani politycznie i militarnie, przestańmy to przeciągać – apeluje cytowana przez portal The Hill Evelyn Farkas z Instytutu McCaina, a wcześniej główny urzędnik Pentagonu ds. Rosji i Ukrainy w administracji Baracka Obamy. Takich komentarzy za oceanem przez ostatnie dni jest więcej, a to po rozczarowującej w pierwszych tygodniach kontrofensywie dla Ukraińców jednoznacznie dobre wiadomości. Szczególnie jeśli operacja Kijowa przeciągnie się na jesień, a tego spodziewają się obecnie Amerykanie.

Nie ma zagrożenia dla ciągłości dostaw dla Ukrainy

Kluczową postacią przy negocjacjach na temat Ukrainy będzie lider republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów Kevin McCarthy. Mimo przedwyborczych komentarzy rok temu, że za władzy republikanów w parlamencie „nie będzie czeków in blanco” dla Kijowa, Kalifornijczyk jest uznawany zasadniczo za zwolennika zdecydowanego pomagania Ukrainie. Nie ma jednak stabilnej pozycji politycznej, sceptycznie jest nastawiona wobec niego frakcja republikanów o poglądach protrumpowskich, liberalnych gospodarczo i zaskakująco często wyrażająca się pozytywnie o Władimirze Putinie.

Na Kapitolu jest to grupa rzucająca się w oczy, przyciągająca uwagę mediów, ale jednak w mniejszości po prawej stronie, szczególnie krytycznie oceniana przez najbardziej doświadczonych i wpływowych senatorów, jak lider republikańskiej mniejszości w Senacie Mitch McConnell. Podobnie jest wśród elektoratu – badanie z zeszłego tygodnia Reagan Presidential Foundation wykazało, że trzy czwarte Amerykanów twierdzi, że ważne dla bezpieczeństwa narodowego ich kraju jest to, by Ukraina wygrała wojnę z Rosją. Uważa tak 86 proc. demokratów i 71 proc. republikanów. Jedynie 5 proc. wyborców partii Donalda Trumpa w wojnie kibicuje Rosji (to już sondaż ośrodka YouGov z marca).

Mimo tego po prawej stronie w USA po buncie Prigożyna nie brakowało również zastanawiających wypowiedzi. Senator J.D. Vance naśmiewał się z tego, że „kucharz Putina” ma być rzekomo uznawany teraz przez mainstream za „liberalnego reformatora”, a Donald Trump ostrzegał, że kolejna osoba na czele Kremla „może być znacznie gorsza” niż Putin. Najdalej poszła, co akurat nie powinno zaskakiwać, kongresmenka GOP Marjorie Taylor Greene, która sugerowała, że za rebelią wagnerowców stoi amerykański rząd. Polityk, która deklarowała, że nigdy nie zagłosuje nawet za jednym dolarem wsparcia dla Kijowa, jest ostatnio spychana na margines w Kongresie przez swoich partyjnych kolegów i koleżanki. ©℗