Zmiany klimatyczne są nie tylko zagrożeniem dla ludzkości. To także szansa na przemiany gospodarcze. Walkę z nimi można wykorzystać do dalszego rozwoju pod warunkiem, że uwzględni się aspekty lokalne poszczególnych krajów - stwierdzili uczestnicy panelu poświęconego zagadnieniom ekologii, który odbył się podczas Kongresu 590.

Prelegenci wydarzenia pt. „Dokąd nas zaprowadzi zielona transformacja?” odpowiadali na pytanie, jaki efekt przyniesie realizacja Europejskiego Zielonego Ładu, który zakłada osiągnięcie neutralności klimatycznej państw Unii do roku 2050 kosztem 7 bln euro. UE odpowiada za emisję niecałych 9 proc. CO2, który dostaje się co roku do atmosfery kuli ziemskiej.

Małgorzata Golińska, Główny Konserwator Przyrody, a także wiceminister klimatu i środowiska powiedziała, że polityka klimatyczna UE ingeruje w kwestie społeczne i dotyka każdego obywatela państw członkowskich Unii.

„Pakiet klimatyczny nie jest realnie do zrealizowania w czasie, który został wskazany w dokumentach. Poza tym konsekwencje wdrażania poszczególnych jego zapisów, być może nawet wskazane w całej Unii Europejskiej, nie są diagnozowane dla poszczególnych państw. Dla Polski będzie to olbrzymie, mierzone zapewne w trylionach złotych obciążenie i, co najbardziej bolesne, uderzy w społeczeństwo” - powiedziała minister.

Golińska dodała, że częścią społeczeństwa, która najbardziej odczuje finansowo skutki tej polityki będzie klasa średnia.

Przykładem tego, że pakiet nie odpowiada potrzebom jest fakt, że w Europie poziom zalesiania wzrasta, nie została także utracona różnorodność biologiczna kontynentu. „Tymczasem część dokumentów odwołuje się do globalnych wyzwań. Jaki mamy wpływ na wylesianie w Afryce Północnej? Żadnego. Propozycje rozwiązań problemów klimatycznych muszą być racjonalne, realne i rozstrzygać kwestie społeczne” - dodała Golińska.

Dr Bjørn Lomborg, prezes Kopenhaskiego Centrum Konsensusu zaznaczył, że ocieplenie klimatu jest faktem, jest wielkim problemem, ale nie „końcem świata”. Chodzi o znalezienie sposobu jego rozwiązania stosunkowo tanim kosztem i jednocześnie całościowo.

„Ogromny problem staramy się rozwiązywać małymi krokami, a to znak, że sobie nie poradzimy” - powiedział Lomborg.

Prezes Centrum dodał, że najważniejsze jest to, by problem zmian klimatycznych został rozwiązany w tych państwach, które najbardziej przyczyniają się do jego powstania: w Chinach, Indiach i państwach afrykańskich.

„Nie dojdzie do tego, jeśli koszty liczone będą w trylionach dolarów. Nastąpi to wtedy, jeśli będziemy mieli innowacyjne rozwiązania, dzięki którym będziemy korzystać z paliw tańszych niż paliwa kopalne. Jeśli coś będzie od nich tańsze, to wszyscy na to przejdą. Nie z powodu nowoczesnej technologii, ale dlatego, że jest tańsze” - zaznaczył dr Lomborg.

Zabierając głos Wojciech Racięcki, dyrektor działu Rozwoju Innowacyjnych Metod Zarządzania Programami Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, podkreślił, że globalne ocieplenie czy produkcja plastikowych odpadów są problemami, ale działania w celu ich rozwiązania stanowią szansę na zmianę globalnej gospodarki.

„Polska jest w tym szczęśliwym momencie swojej historii, że wiele technologii, które są potrzebne dla gospodarki zielonego ładu, gospodarki obiegu zamkniętego, może powstawać właśnie u nas. Widzimy wiele firm, które zyskują na takiej transformacji, otwierają się przed nimi wielkie perspektywy i tak trzeba postrzegać tę zmianę” - podkreślił.

Racięcki dodał, że Polska będzie prawdopodobnie ostatnim krajem UE, który do rok 2030 nie przekroczy 50 proc. udziału OZE w miksie energetycznym. „To pokazuje, gdzie jesteśmy na tej drodze” - zaznaczył.

Odpowiadając na pytanie, jak powinien wyglądać w przyszłości polski mix energetyczny, odpowiedział, że powinny się w nim znaleźć: wiatr, fotowoltaika, atom, ale musi być również paliwo stabilizujące, tzw. szczytowe. Tym paliwem może być biometan.

Wojciech Kałuża, wiceprezes ds. rozwoju Jastrzębskiej Spółki Węglowej S.A., zaznaczył, że zmiany proekologiczne zachodzą również w jego branży. JSW do 2030 roku ma zmniejszyć o ok. 3 proc. emisję gazów cieplarnianych.

„Zmieniamy naszą firmę, idziemy w stronę zielonych inwestycji i jesteśmy na to przygotowani. Produkujemy węgiel koksowy potrzebny do produkcji stali. Zielona transformacja zaczyna się pod ziemią: aby wyprodukować wiatrak, który wytwarza zieloną energię, trzeba około stu czterdziestu ton stali, co wymaga osiemdziesięciu ton koksu” - powiedział Kałuża.

Dodał, że w związku z rozwojem tego typu inwestycji, zapotrzebowanie na stal do roku 2028 r. zwiększy się o 1,6 proc, czyli prawie 140 mln ton.

Stanisław Barański, dyrektor Biura Zrównoważonego Rozwoju i Transformacji Energetycznej ORLEN SA powiedział, że w ciągu ostatnich dwóch lat radykalnie zmieniała się presja sektorów biznesowego i finansowego na sektor energetyczny, jeśli chodzi o zagadnienia ekologiczne.

„W Orlenie mamy ambitną politykę ograniczania naszych emisji. Nie tylko w poczuciu naszej odpowiedzialności za klimat, ale także w poczuciu odpowiedzialności za rozwój firmy. Żeby się rozwijać potrzebujemy dofinansowania zewnętrznego. Finansowanie zewnętrzne, czy to instytucjonalne czy przez banki komercyjne, w coraz większym stopniu uzależnione jest od tego, na ile poważnie traktujemy transformację” - powiedział.

Dyrektor Barański dodał, że w strategii długoterminowej do 2030 r., Grupa ORLEN przeznaczyła ok. 120 mld zł na zielone inwestycje, co pokazuje, że poważnie traktuje transformację energetyczną. „Musimy także zmienić się jako organizacja, żeby tę transformację przeprowadzić” - dodał.

Źródło informacji: PAP MediaRoom