Ukraina pozbywa się dawnych oligarchów, a jednocześnie obawia się nowych. Finansowanie odbudowy kraju po zakończeniu wojny będzie zależało od postępów w wykorzenianiu korupcji i postsowieckiej kleptokracji - napisała w czwartek agencja Bloomberg.

"Donatorzy nie obawiają się dawnych oligarchów" - powiedziała Wałerija Gontariewa, która jako prezes banku centralnego Ukrainy w latach 2014-2017 zamknęła ponad 80 banków, które udzielały bezterminowych pożyczek firmom swoich właścicieli. "Boją się nowych" - dodała, mając na myśli tych, którzy mogą chcieć wzbogacić się na powojennym "planie Marshalla" dla Ukrainy.

Wiele będzie zależało od decyzji, jakie prezydent Wołodymyr Zełenski, UE, USA oraz organizacje międzynarodowe takie jak MFW, podejmą teraz, podczas wojny, gdy oligarchowie nie czują się zbyt pewnie. Chodzi o umocnienie instytucji państwowych i stworzenie zasad, które uniemożliwiają rozkradanie międzynarodowej pomocy. Przywódcy państw G7 naciskają na rząd w Kijowie, aby wprowadził reformy już teraz.

"Musimy kochać Ukrainę, ale musi to być miłość twarda, warunkowa" - powiedziała Gontariewa. "Paradoks polega na tym, że Ukraina może nadal potrzebować niektórych oligarchów - tych, którzy zaczęli postępować zgodnie z zasadami - i przekonać ich, by pozostali w kraju, a nie przenosili swoje pieniądze na bezpieczniejsze rynki zagraniczne" - dodała. Jest wśród nich najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow, który podczas wojny stał się filantropem.

Bloomberg podkreśla, że oligarchowie wyrządzili poważne szkody gospodarce Ukrainy. Ich działania skutecznie zniechęcały inwestorów zagranicznych. Według danych Banku Światowego w chwili upadku ZSRR w 1991 roku PKB kraju w przeliczeniu na mieszkańca był o połowę większy od Polski, a w 2020 r. trzykrotnie mniejszy. (PAP)

sm/ tebe/