Rosjanie uznali, że skoro udało im się odbić z więzienia w USA handlarza bronią Wiktora Buta, można spróbować po raz kolejny. Padło na Evana Gershkovicha. Urodzony w 1991 r. Amerykanin od roku był akredytowanym przy rosyjskim MSZ korespondentem „Wall Street Journal”. Wcześniej pracował w „Moscow Times” i AFP. Jak wynika z opowieści jego kolegów, pojechał do Jekaterynburga w ramach pracy nad tekstem o wagnerowcach, najemnikach walczących w szeregach struktury, której kuratorem jest związany z Kremlem Jewgienij Prigożyn.

W środę tamtejsze „Wieczernije wiedomosti” podały, że jeden z czytelników zgłosił się do nich, twierdząc, że był świadkiem zatrzymania albo porwania. Widział, jak pod restauracją Bukowski Grill ludzie w cywilu zaciągnęli do busa mężczyznę z założonym na twarz swetrem. Następnego dnia redakcja „WSJ” ogłosiła, że straciła kontakt z Gershkovichem. Wkrótce zaś Federalna Służba Bezpieczeństwa podała, że reporter został zatrzymany „przy próbie pozyskania tajnych informacji” na temat „działalności jednego z przedsiębiorstw rosyjskiego kompleksu zbrojeniowego”. Najpewniej chodzi o Urałwagonzawod w mieście Niżny Tagił, które miał odwiedzić przy okazji wizyty na Uralu.

Miecz Damoklesa w zasadzie od samego początku inwazji na Ukrainę wisiał nad nielicznymi zachodnimi dziennikarzami, którzy pozostali w Rosji po wprowadzeniu wojskowej cenzury pozwalającej na ukaranie w zasadzie każdej osoby piszącej o wojnie. A już na pewno od momentu, gdy Kremlowi w grudniu 2022 r. udało się odzyskać Wiktora Buta, skazanego w 2012 r. w USA za sprzedaż broni organizacjom terrorystycznym. W tym celu Rosjanie wykorzystali zakładniczkę, amerykańską gwiazdę koszykówki Brittney Griner, zatrzymaną tydzień przed atakiem na Ukrainę podczas przesiadki na lotnisku w Szeremietiewie z lekiem zawierającym olej z konopi, co uznano za złamanie ustawodawstwa antynarkotykowego. Griner błyskawicznie skazano na dziewięć lat obozu. Odsiedziała dziewięć miesięcy. Do wymiany doszło na lotnisku Al-Batin w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Już wtedy było pewne, że Rosjanie skorzystają ponownie z przetestowanego z sukcesem mechanizmu. Kreml ma kogo wyciągać, choćby uznanego niedawno za winnego cyberprzestępstw hakera Władisława Kluszyna.

Amerykańscy dziennikarze mogli mieć złudne poczucie relatywnego bezpieczeństwa, ponieważ Rosjanie od 1986 r. nie postawili nikomu z nich zarzutu szpiegostwa. Wówczas KGB zatrzymało w Moskwie Nicholasa Daniloffa, pracującego dla US News & World Report. Daniloff spędził w więzieniu na Lefortowie 13 dni, po czym wymieniono go na zatrzymanego za szpiegostwo radzieckiego dyplomatę Giennadija Zacharowa. W pakiecie ZSRR zgodziło się na wyjazd dysydenta Jurija Orłowa. Retorsje trwały jeszcze dwa miesiące; Waszyngton wydalił 100 radzieckich dyplomatów, Moskwa – 10 amerykańskich. Dodatkowo Sowieci zmusili do rezygnacji z pracy 260 lokalnych pracowników ambasady USA. Tym razem wiele wskazuje na to, że Gershkovich posiedzi dłużej. Także dlatego, że – niezależnie od silnego wsparcia Ukrainy – Biały Dom wciąż boi się pokazać „nadmierną siłę” w relacjach z Rosją. Jak wskazuje „WSJ”, administracja Joego Bidena nie naciskała, by w zamian za Buta Rosjanie oddali także więzionego za szpiegostwo byłego żołnierza Paula Whelana. USA nie zrobiły też nic, co można by uznać za retorsje za strącenie swojego drona nad wodami międzynarodowymi Morza Czarnego, za co rosyjscy piloci zostali odznaczeni. ©℗