W ukraińskich szpitalach pacjenci ani lekarze nie mogą czuć się bezpieczni. Najeźdźcy używają m.in. śmiercionośnej amunicji kasetowej i min przeciwpiechotnych.
4 kwietnia 2022 r. Rosjanie zaatakowali okolice szpitala onkologicznego w położonym w południowo-wschodniej części Ukrainy Mikołajowie, gdzie leczono rannych, ale przede wszystkim pacjentów z chorobami nowotworowymi. Tego samego dnia wojska agresora uderzyły w miejski szpital pediatryczny. „Ślady po tym ataku – zamiast jednego dużego krateru zaobserwowano setki małych dziur w ziemi i na ścianach budynku – wskazywały na użycie zakazanej, śmiercionośnej amunicji kasetowej” – czytamy w raporcie „Między wrogimi liniami: niszczenie opieki zdrowotnej w Ukrainie”. Opracowanie przygotowane przez organizację humanitarną Lekarze bez Granic (LbG) między listopadem 2022 r. a lutym 2023 r. jest publikowane dzisiaj.
Nieobowiązujący zakaz
Amunicja kasetowa zrzucana jest z samolotów lub wystrzeliwana z haubic, dział i wyrzutni rakietowych. Składa się z setek minibomb, które rozpraszają się na dużych obszarach. A to sprawia, że ofiarami są przede wszystkim cywile. W dodatku tylko ok. 40 proc. bomb eksploduje podczas uderzenia. Niewybuchy mogą okazać się śmiertelną pułapką nawet kilkadziesiąt lat po ich zrzuceniu. Tylko w 2021 r. zginęło od nich 149 osób, m.in. w Syrii, Iraku i Laosie.
15 czerwca ub.r. zespół LbG był świadkiem ostrzału szpitala w Apostołowie w południowej części obwodu dniepropetrowskiego. Tu również zastosowano amunicję kasetową. „W ziemi i w ścianach budynków szpitalnych zostały po ataku liczne małe dziury, a w przychodni i jej otoczeniu znaleziono odłamki szrapneli” – piszą autorzy dokumentu.
Według raportu „Cluster Munition Monitor 2022”, z sierpnia 2022 r., wojna rosyjsko-ukraińska jest jedynym trwającym obecnie konfliktem zbrojnym, w którym wykorzystuje się amunicję kasetową. Ostatni przypadek jej użycia poza Ukrainą pochodzi z 2021 r. z Syrii. Raport podaje, że Rosjanie wykorzystują ją na masową skalę (mowa o setkach udokumentowanych przypadków), podczas gdy Ukraińcy użyli jej „co najmniej trzykrotnie”. – Nie można powiedzieć, żeby Rosjanie stosowali ją masowo, ale zdarza się. Główne nośniki amunicji kasetowej to bomby lotnicze i pociski rakietowe, a lotnictwo jest wykorzystywane bardzo ostrożnie – tłumaczy płk Serhij Hrabski, ukraiński ekspert wojskowy.
Rosja ani Ukraina (podobnie jak Chiny, Polska czy USA) nie są stroną konwencji z 2010 r. o zakazie użycia amunicji kasetowej, więc jej wykorzystanie nie jest nielegalne, o ile nie są nią atakowane cele cywilne. Nie ma dowodów, by takie cele atakowali Ukraińcy, za to Rosjanie już pierwszego dnia inwazji ostrzelali podobnymi pociskami szpital w Wuhłedarze, zabijając co najmniej cztery osoby.
Kijów stara się pozyskać od sojuszników także tego typu amunicję; wiadomo o rozmowach z Estonią w tej sprawie. – Rozumiemy, że to kwestia dyskusyjna, ale nie jesteśmy stroną konwencji, która zabrania jej wykorzystania. Jeśli otrzymamy takie pociski, będą one stosowane wyłącznie przeciwko rosyjskim siłom zbrojnym – zapewniał na lutowej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium szef MSZ Dmytro Kułeba.
Do ataków na instytucje medyczne Moskwa wykorzystuje również miny przeciwpiechotne. Te również stanowią poważne zagrożenie dla ludności cywilnej. Mina została bowiem zaprojektowana tak, by eksplodowała w obecności lub w pobliżu człowieka albo w kontakcie z nim. – Są często wykorzystywane na terenach przyfrontowych, ale zobaczenie ich w szpitalu było szokujące. To niewiarygodny przykład dehumanizacji. Jasny przekaz dla tych, którzy przychodzą po leki lub pomoc: nie jesteście bezpieczni nawet w szpitalach – tłumaczył Vincenzo Porpiglia, koordynator LbG w obwodzie donieckim.
Autorzy raportu mówią o co najmniej trzech przypadkach odkrycia min w działających szpitalach. Było to 8, 11 i 15 października w placówkach w obwodach chersońskim i donieckim na terenach będących wcześniej pod okupacją rosyjską.
Pozbawić ludzi leków
Opierający się na wywiadach z pacjentami i pracownikami systemu ochrony zdrowia raport LbG wskazuje, że te placówki medyczne i apteki, których siły rosyjskie nie zniszczyły, zostały przez nie splądrowane. Jednocześnie okupanci nie zapewniali dostaw leków na terytoria znajdujące się przejściowo pod ich kontrolą. To kluczowe, bo na obszarach tych zostały przede wszystkim osoby starsze, chore i o ograniczonej mobilności. Ci, którzy w największym stopniu potrzebują wsparcia medycznego. – Rosjanie powiedzieli nam kiedyś, żebyśmy spisali listę potrzebnych leków, a oni nam je wszystkie dadzą. Ja im tę listę dawałem chyba z 10 razy. Liczyła 86 pozycji. Ale oni przekazali nam tylko 16 produktów – bandaże, gazę, strzykawki i kilka leków, takich jak tabletki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Zapytałem ich, jak mam leczyć np. nadciśnienie lub cukrzycę – opowiadał autorom publikacji lekarz z obwodu chersońskiego.
O problemie już w październiku 2022 r. mówił prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. „Siły rosyjskie w okupowanym Chersoniu zajmują się masową kradzieżą sprzętu medycznego i karetek pogotowia w celu uczynienia tego obszaru niezdatnym do zamieszkania (...). Wywierają presję na lekarzy, którzy tam zostali, by przenieśli się na terytorium Rosji” – powiedział.
Tragiczny bilans
Według danych, które 23 marca podał wice minister ochrony zdrowia Ukrainy Serhij Dubrow, od początku inwazji Rosjanie zniszczyli całkowicie 176 obiektów medycznych – przychodni i szpitali – a 1195 uszkodzili. Największe straty odnotowano w obwodach charkowskim, chersońskim, donieckim, kijowskim i zaporoskim. – Nasi lekarze kontynuują udzielanie pomocy każdemu, kto tego potrzebuje. Operują w na wpół zrujnowanych salach operacyjnych, leczą pacjentów pod ostrzałami, wyjeżdżają na wezwania, gdy na miasto lecą rakiety – zapewniał Dubrow. Jednocześnie władze starają się odbudowywać infrastrukturę medyczną, zwłaszcza na terenach wyzwolonych. Według wiceministra dotychczas udało się w pełni wyremontować 237 obiektów, a częściowo – 276. W szczególnie zniszczonych miejscowościach władze i organizacje pozarządowe stawiają przenośne punkty pomocy medycznej. Każdy taki obiekt jest wyposażony w lodówkę, bojler i agregat prądotwórczy. ©℗
Przestrzeganie prawa humanitarnego to podstawa
Szpitale i inne placówki opieki zdrowotnej nigdy nie mogą być celem ataku. Podkreślamy to zawsze i z całą mocą. W naszym raporcie przypominamy też, że strony walczące muszą przestrzegać między narodowego prawa humanitarnego i wywiązywać się z obowiązku ochrony ludności cywilnej i infrastruktury cywilnej. Co więcej, muszą też dopuścić niezależną pomoc humanitarną – w tym medyczną – do osób jej potrzebujących. Muszą zezwolić na niezakłócone dostarczanie leków i materiałów, od dostarczenia których zależą ludzkie życie i zdrowie. Nie można się godzić na ataki na infrastrukturę medyczną.
Miejscowi lekarze i personel medyczny starają się pomagać pacjentom, jak tylko mogą. Nadal w wielu miejscach z powodu zniszczenia placówek medycznych ludzie potrzebujący leczenia mają do niego bardzo ograniczony dostęp. Aby dotrzeć do działającego szpitala czy przychodni, muszą pokonywać znaczne odległości, przedostawać się przez punkty kontrolne i niebezpieczne okolice. Wiąże się to z dużym ryzykiem, czasem zniechęca do wyprawy po pomoc, czasem ją uniemożliwia. Tu pewnym rozwiązaniem są nasze kliniki mobilne, czyli zespoły docierające samochodami do miejsc oddalonych lub odciętych od pomocy.
Mimo że nasza organizacja nie miała dostępu do ludzi na tych terytoriach, kiedy znajdowały się one pod kontrolą Rosjan, docieraliśmy tam stopniowo wraz z ukraińską kontrofensywą i odzyskiwaniem przez ukraińskie siły kolejnych miejscowości. Nasze zespoły wchodzące na tereny odzyskane zastały wiele splądrowanych placówek medycznych, aptek, zniszczone szpitale czy karetki. O sytuacji zdrowotnej na terytoriach okupowanych przez Rosję od lutego 2022 r. wiemy przede wszystkim od pacjentów i pracowników opieki zdrowotnej, którzy tam mieszkali. W wywiadach przeprowadzonych przez LbG rozmówcy podkreślają poważne ograniczenia w dostępie do leków i placówek medycznych. Nasz personel słyszał o dewastowaniu placówek, ale też o rozkradaniu i plądrowaniu aptek. Wiemy, że administracja okupacyjna nie zapewniała dostaw leków lub dostawy te były szczątkowe. Mimo wielokrotnych próśb LbG nie dostali pozwolenia na działania na terenach kontrolowanych przez siły rosyjskie. ©℗