Siły powietrzne USA strącają z amerykańskiego nieba bliżej nieokreślone obiekty latające. W rezultacie kongresmeni wykluczają cięcia w budżecie obronnym

Aż trzy niezidentyfikowane obiekty zostały od piątku do niedzieli zestrzelone nad Ameryką Północną przez myśliwce USA – jeden w pobliżu Alaski, kolejny nad kanadyjskim Jukonem, a ostatni nad jeziorem Huron. Sprawa jest bezprecedensowa, do takich strąceń nad terytorium Stanów Zjednoczonych doszło po raz pierwszy w historii amerykańskich sił powietrznych. Sytuacja jest tym bardziej niebywała, że nie do końca wiadomo, co strącono ani kto jest właścicielem obiektów. Pentagon wcale nie potwierdza, że były to balony, takie jak chiński szpiegowski zestrzelony u wybrzeży Karoliny Południowej ponad tydzień temu. – Nie bez powodu nazywamy to obiektami, a nie balonami – przyznał generał Glen VanHerck, stojący na czele Dowództwa Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej. Trwa poszukiwanie i badanie wraków. Wiadomo, że obiekty różniły się kształtem – ten znad jeziora Huron był oktagonalny, pozostałe cylindryczne.
Skąd nagły wysp takich incydentów? Jeden z powodów jest prozaiczny – po głośnej historii z chińskim balonem szpiegowskim armia USA zmieniła – jak to ujął jeden z wojskowych rozmówców CNN – „swoje filtry”. Siły zbrojne po prostu intensywniej zaczęły szukać obiektów powyżej wysokości samolotów rejsowych, niezależnie od ich rozmiaru. Fakt, że jest ich tak dużo, wywołał za oceanem medialną i polityczną burzę, z głównym podejrzanym w tle, czyli Chińską Republiką Ludową, której to MSZ sam w poniedziałek oskarżył Stany Zjednoczone o wysyłanie swoich balonów szpiegowskich nad terytorium ChRL.
W Waszyngtonie od pierwszego strącenia trwa komunikacyjny chaos. Przywódca demokratycznej większości w Senacie Chuck Schumer w niedzielnej rozmowie ze stacją ABC stwierdził, że obiekty z Alaski i Jukonu to balony, ale mniejsze niż ten chiński z pierwszych dni lutego. Słowa te szybko zdementował Pentagon, który przekazał, że obiekty „nie za bardzo przypominały balon ChRL”. Zamieszanie potęgują informacje pilotów myśliwców F-22, którzy mediom przekazali, że obiekt w pobliżu Alaski „zakłócał ich czujniki” i nie miał układu napędowego. A gdy Amerykanie są konfrontowani z nagłówkami o niezidentyfikowanych obiektach latających nad ich głowami, prezydent Joe Biden nie przedstawia dokładniejszych wyjaśnień. Mimo że to ostatecznie on za każdym razem wydawał rozkaz strąceń.
– Wydaje się, że nikt – ani Biały Dom, ani Pentagon, ani rząd Kanady, którego przestrzeń powietrzna również została naruszona – nie jest w stanie nic dokładnie powiedzieć o obiektach – kwituje z zaskoczeniem portal CNN. Przy wylewających się z forów internetowych i mediów społecznościowych mniej lub bardziej poważnych teoriach portal Bloomberg pisze o „Hullaballoon” (ang. rwetes, wrzawa), a demokratyczny senator Jon Tester przyznaje, że wszystko to „czyste szaleństwo”.
Choć sprawa niezidentyfikowanych obiektów latających elektryzuje Amerykanów od dekad, to dopiero od kilku lat jest też przedmiotem poważnego zainteresowania administracji czy kongresowych raportów lub briefingów. Warto przypomnieć, że w styczniu Biuro Dyrektora Wywiadu Narodowego Stanów Zjednoczonych opublikowało raport, z którego wynika, że liczba obserwacji takich obiektów znacznie wzrosła między marcem 2021 r. a sierpniem 2022 r. W tym czasie zgłoszono 247 nowych obserwacji, głównie przez pilotów myśliwców oraz personel marynarki wojennej. To prawie dwukrotnie więcej niż 144 przypadki zarejestrowane w 17-letnim okresie między latami 2004 a 2021.
W kontekście fali strąceń kongresmeni z obu partiidomagają się od administracji wyjaśnień i nie ukrywają frustracji działaniami Pentagonu i Białego Domu. Możemy się spodziewać, że w niedalekiej przyszłości w sprawie dojdzie do parlamentarnych przesłuchań, być może ustanowione zostaną komisje śledcze. Na ten moment wydaje się, że niezidentyfikowane obiekty oddaliły natomiast na dobre widmo jakichkolwiek cięć w budżecie obronnym.
Nawet nawołujący do zmniejszenia wydatków publicznych republikanie uznali teraz, że ograniczenia środków na obronność należy wykluczyć. – Powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby spróbować zmniejszyć naszą zależność od Chin i stworzyć silniejsze odstraszanie wojskowe przeciwko nim – mówił po jednym z kongresowych briefingów republikański senator Tom Cotton. ©℗