W Europie Środkowej i Wschodniej to był trudny rok – nie tylko z oczywistej przyczyny wojny u sąsiadów. Nasz region wrócił na pozycję jednego z ważnych pól rywalizacji między USA i Chinami.

1 stycznia 2022 r. wiele osób liczyło na to, że nowy rok przyniesie wreszcie wytchnienie po dwóch trudnych latach naznaczonych pandemią koronawirusa. Końcówka 2021 r. przebiegała w napięciu, gdy śledziliśmy, co się działo na granicach rosyjsko-ukraińskiej i białorusko-ukraińskiej. Mało kto spodziewał się jednak tego, jakie wyzwanie rzuci Zachodowi Władimir Putin i jak bardzo wpłynie ono na życie nas wszystkich.
Wojna wywołała największą po II wojnie światowej falę uchodźców w Europie, niosła także poważne konsekwencje gospodarcze. Głównie z powodu cen paliw kopalnych.
Nie ma żadnej wątpliwości, że to te dwa tematy – wojna i ceny energii – zdominowały sytuację w Europie. Ale nie tylko tym żył nasz region.

Polityka w skali makro

USA i Chiny – te dwa państwa zabiegały przez lata o wpływy w Europie Środkowej. Po zmianie gospodarza w Białym Domu, do której doszło w styczniu 2021 r., relacje Ameryki tak z NATO, jak i z Unią Europejską zdecydowanie się pogłębiły. I Waszyngton, i Pekin po rosyjskiej napaści na Ukrainę zmieniły postrzeganie Europy Środkowej, podobnie zresztą jak region ten zmienił podejście do Chin i USA.
Do 24 lutego 2022 r. nasz region postrzegany był przede wszystkim jako miejsce realizacji amerykańskich celów energetycznych czy tych związanych z obronnością. Dostrzegano strategiczne położenie Europy Środkowej jako naturalnej bariery, która miała powstrzymać hipotetyczny rajd rosyjskich wojsk w kierunku Zachodu. Jednakże nie to było jeszcze do niedawna priorytetem dla amerykańskiej administracji.
– Rosyjskie zagrożenie w regionie dostrzegał zarówno Donald Trump, jak i później Joe Biden – mówi Andrzej Kohut, autor książki „Ameryka. Dom podzielony”.
Istotny wpływ na postrzeganie Europy Środkowej miały kwestie związane z praworządnością. Polska i Węgry to państwa, które z perspektywy Waszyngtonu borykały się z coraz poważniejszymi niedostatkami demokracji. Tę ocenę można było znaleźć w wielu opracowaniach amerykańskich think tanków. Po lutym 2022 r. administracja Joego Bidena nie tyle uznała zagadnienia związane z praworządnością za nieistotne, ile przewartościowała ich postrzeganie.
Najważniejsze stały się kwestie związane z bezpieczeństwem. W 2022 r. w Europie Środkowej gościły liczne delegacje amerykańskie, w tym prezydent i wiceprezydent USA, przewodnicząca Izby Reprezentantów czy sekretarz obrony. Rola Polski w oczach amerykańskich partnerów niepomiernie wzrosła. – Po trudnym początku w relacjach polsko-amerykańskich po zmianie władzy w USA Polska zdecydowanie wykorzystała swoją szansę. Stała się partnerem, na którym można polegać w obliczu wojny trwającej w sąsiednim państwie – uważa Kohut.
Zbliżenie pomiędzy oboma krajami widać także na stopie gospodarczej. Warszawa złożyła w amerykańskim sektorze zbrojeniowym ogromne zamówienie obejmujące także 32 myśliwce F-35. Firma energetyczna Westinghouse wybuduje u nas pierwszą elektrownię jądrową. Pól współpracy jest zresztą więcej.
Tak więc nastąpiło zbliżenie z Amerykanami, czemu towarzyszyła zasadnicza rewizja relacji z Państwem Środka. – Zaangażowanie Pekinu we wspieranie zbrodniczej wojny na Ukrainie było nie do zaakceptowania dla większości państw regionu – wskazuje dr Marcin Przychodniak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Powstały w 2012 r. format kooperacji pomiędzy Chinami a państwami naszego regionu pod nazwą 16+1 przeżywa kryzys. W 2022 r. ze współpracy zrezygnowały Litwa, Łotwa i Estonia. W najbliższym czasie na taki krok mogą się zdecydować jeszcze Czechy.
Chińska Republika Ludowa stara się jednak utrzymać wpływy w regionie. Pośród państw zainteresowanych kontynuacją zbliżenia są Węgry i Serbia. Pekin będzie spokojnie czekał na swoją szansę, przy czym doskonale odczytuje nastroje społeczne panujące na Zachodzie. Będzie się starał je wykorzystać, gdy inflacja i sytuacja gospodarcza jeszcze się pogorszą.
Chiny nie zmieniają polityki wobec Zachodu. To, co jest interpretowane jako symptomy zmiany, w rzeczywistości pozostaje jedynie działaniem PR, pewną „ofensywą wdzięku” – mówi dr Marcin Przychodniak z PISM.

Zmierzch Grupy Wyszehradzkiej

Podejście Węgier do wydarzeń w Ukrainie sprawiło, że format wyszehradzki został niemal całkowicie zamrożony. Spotkania po wielu miesiącach wznowiono, jednakże odbywają się one w nieprzyjaznej atmosferze. Choć część decydentów miała nadzieję, że różnice w postrzeganiu wojny nie wpłyną w zasadniczy sposób na ogólny przebieg relacji polsko-węgierskich, interesy Warszawy i Budapesztu stały się w dużej mierze rozbieżne.
Najważniejszym wydarzeniem w węgierskiej polityce w 2022 r. były kwietniowe wybory parlamentarne (poprzedni parlament wybrał wcześniej nową prezydent, którą jako pierwsza kobieta została Katalin Novák). Wybory przyniosły koalicji Fidesz-KDNP czwarte z rzędu zwycięstwo. Viktor Orbán utrzymał większość konstytucyjną, wprowadził także kolejny stan wyjątkowy, w ramach którego kontynuuje zarządzanie państwem z pominięciem parlamentu – za pomocą rozporządzeń (dekretów). – Kryzys międzynarodowy związany z wojną, a także kryzys gospodarczy to pierwszy test systemu tworzonego przez Viktora Orbána od 2010 r. Dotychczas nie musiał się on zmagać tego typu poważnymi problemami – mówi Veronika Jóźwiak z PISM.
Viktor Orbán zdecydował się na daleko idący interwencjonizm w gospodarce, co doprowadziło do poważnych konsekwencji gospodarczych – w tym największego od lat 90. kryzysu na rynku paliw. Węgry zamykają rok 2022 z najwyższą inflacją w całej Unii Europejskiej. Zharmonizowany wskaźnik cen konsumpcyjnych (HICP) wyniósł w listopadzie 24 proc.
– Na tę trudną sytuację nakładają się straty wizerunkowe związane z podejściem do wojny oraz utrata wiarygodności sojuszniczej – dodaje analityczka.
Pogorszyły się także relacje Węgier z sąsiednią Słowacją. Szczególnie w okresie, w którym szefem jej MSZ został Rastislav Káčer, jeden z założycieli zajmującej się kwestiami bezpieczeństwa organizacji GLOBSEC. Węgrzy mieli więc proste wytłumaczenie wstrzymania bliskich kontaktów z V4 – według ich narracji był to wynik tarć w słowackiej koalicji.
Faktycznie do nich dochodziło. Słowację w kończącym się roku toczył narastający kryzys polityczny, który zakończył się w pierwszych dniach września rozpadem koalicji. Wyszła z niej partia Wolność i Solidarność (SaS) Richarda Sulíka. – Poza problemami związanymi ze stabilnością rządów słowackie elity polityczne wyrażały obawy związane z rozpadem ładu środkowoeuropejskiego i zmiany architektury bezpieczeństwa w regionie – mówi prof. Piotr Bajda z UKSW.
Ekspert wskazuje, że to działania Węgier prowadzą do podtrzymania napięcia w regionie. Chodzi o niejednoznaczne wypowiedzi związane z leżącym w Ukrainie Zakarpaciem oraz Górnymi Węgrami (terenem pozostającym do 1920 r. w granicach Węgier, obecnie w Słowacji). A także inne gesty, w tym ten, gdy w listopadzie Viktor Orbán wystąpił w szaliku z konturem Wielkich Węgier w czasie towarzyskiego meczu piłkarskiego Węgry–Grecja. Wywołało to zdecydowaną reakcję sąsiadów, którą Orbán zbagatelizował, apelując, by nie dopatrywać się w sporcie czegoś, czego nie ma, czyli rewizjonizmu.
W Republice Czeskiej rok zdominowały wybory parlamentarne, po których od władzy odsunięto premiera Andreja Babiša. Nie wycofał się on z polityki – już w połowie stycznia spróbuje zostać prezydentem. Dojście do władzy Petra Fiali wpłynęło na zmianę polityki Czech, którą można by określić jako „anty-Babiš”.
Bardzo ważnym wydarzeniem była także dobiegająca końca czeska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej. – Była ona o wiele lepsza aniżeli poprzednia (2009 r.), kiedy doszło do upadku rządu – zwraca uwagę Szczepan Czarnecki z Instytutu Europy Środkowej. – Prezydencja skoncentrowała się przede wszystkim na bezpieczeństwie energetycznym, to za jej trwania decydowano o środkach unijnych dla Węgier. Wśród czeskich elit politycznych silne było przekonanie o braku lojalności państw środkowoeuropejskich – dodaje Czarnecki.
W sąsiedniej Austrii wydarzyła się rzecz dotychczas wręcz niewyobrażalna. Uzależnienie energetyczne od rosyjskiego gazu spadło w ciągu kilku miesięcy z 80 proc. do ok. 20 proc. Jak zauważa dr Piotr Andrzejewski z Instytutu Zachodniego, sprzyja temu to, iż austriacki przemysł nie jest tak gazochłonny. Wojna w Ukrainie wywołała w Wiedniu dyskusję na temat znaczenia neutralności. W październiku odbyły się wybory prezydenckie, które już w pierwszej turze wygrał Alexander Van der Bellen. Jak wskazuje dr Andrzejewski, wyborcy opowiedzieli się za kontynuacją spokojnego i dostojnego stylu sprawowania urzędu, jaki zaproponował im ten wywodzący się z partii Zielonych polityk. To wytchnienie od pełnego politycznych zawirowań okresu sprzed pandemii.
Na znaczeniu w dalszym ciągu traci Austriacka Partia Ludowa (ÖVP), która nie może się dźwignąć po kryzysie, którego punktem kulminacyjnym była rezygnacja Sebastiana Kurza z funkcji kanclerza (w grudniu 2021 r.). Poparcie dla tej partii spadło z 40 proc. do ok. 20 proc.
Wiedeń zablokował na początku grudnia wejście Rumunii do strefy Schengen. Miało być to jednym z najważniejszych wydarzeń roku. To afront, bowiem np. Chorwacja, która do UE weszła sześć lat po Rumunii, zaraz będzie w strefie. – Z perspektywy bezpieczeństwa najważniejszym sukcesem Bukaresztu było wzmocnienie południowo-wschodniej flanki NATO. Rumunii udało się uzyskać grupę bojową na swoim terytorium. Przewodzi jej Francja – mówi Jakub Pieńkowski z PISM.
Jeszcze na początku wojny wydawało się, że w Europie powstanie nowy sojusz obejmujący Wielką Brytanię, Polskę, państwa bałtyckie i Rumunię, jednakże entuzjazm nieco zelżał. Pieńkowski tłumaczy, że w dużej mierze jest to spowodowane rumuńską „polityką bez treści” – Bukareszt nie prowadzi prawdziwej polityki zagranicznej, ma ambiwalentne podejście do wojny, a samą Ukrainę postrzega jako potencjalnego konkurenta do międzynarodowych pieniędzy.
W sąsiedniej Bułgarii odbyły się dwukrotnie w tym roku wybory parlamentarne. Ostatnie (z października) podobnie jak poprzednie nie przyniosły jednak rozstrzygnięcia. Od blisko trzech miesięcy prezydent Rumen Radew nie powołał nowego rządu. Władzę sprawuje gabinet techniczny z Galabem Donevem na czele. Wiele wskazuje jednak na to, iż w przyszłym roku Bułgarzy po raz kolejny pójdą do urn wyborczych.
Jak wskazuje Jakub Pieńkowski, z perspektywy Sofii najważniejsza była reorientacja geopolityczna – z państwa prorosyjskiego ku Zachodowi.

Niespokojne Bałkany

Można spotkać się z opinią, iż największym (jeśli nie jedynym) sukcesem kończącego się roku jest to, iż nie doszło do wybuchu kolejnej wojny na Bałkanach. Sytuacja w wielu państwach jest bowiem bardzo napięta.
W Czarnogórze panuje destabilizacja. W 2022 r. dwukrotnie upadały rządy. Prezydent reprezentuje w tym układzie orientację prozachodnią, z kolei parlamentarna większość jest prorosyjska. Mieszkańcy protestują.
W Serbii problemy związane z ekstremalnie rosnącymi kosztami życia doprowadziły do ogromnego wzrostu ubóstwa. Frustracja w społeczeństwie narasta, instytucje państwa pozostają niewydolne, tymczasem popularność władz opierała się na wzrastającym poziomie życia, co oznacza, że obecna sytuacja może zaszkodzić rządowi. Jednakże nie ma sił opozycyjnych, które byłyby w stanie zastąpić obecne elity polityczne. Ekspertka OSW stwierdza, iż różnica między systemami Viktora Orbána i Alexandra Vuciča polega na tym, że „na Węgrzech jest opozycja, ale nie ma jej wyborców, z kolei w Serbii są wyborcy, jednakże brak jest opozycji”.
Na pytanie o to, co pozytywnego wydarzyło się w regionie, zarówno Marta Szpala z OSW, jak i Adam Balcer z Kolegium Europy Wschodniej odpowiadają krótko – nic. Unia Europejska wciąż nie dość angażuje się na Bałkanach, czego w zasadniczy sposób nie zmieniła nawet wojna w Ukrainie.
Według Marty Szpali Bałkanom w 2023 r. grozi kryzys związany z depopulacją na skutek emigracji do UE. Jego skalę trudno oszacować. Wszystko wiąże się z poczuciem postępującej beznadziei i braku perspektyw.
Polityka rozszerzania UE na Bałkanach nie działa. Paradoksalnie Unia Europejska jest postrzegana jako podmiot wspierający autokratów. – Przede wszystkim w Serbii, gdzie mamy do czynienia z pogłębieniem systemu politycznego będącego hybrydą autorytarno-demokratyczną. Nic nie wskazuje na to, by miała ona się zmienić – mówi Adam Balcer, dyrektor programowy KEW. Dodaje, że Belgrad był postrzegany przed kilkoma laty jako państwo wolne, a obecnie jest jednym z najmniej demokratycznych. Kwietniowe wybory parlamentarne doprowadziły do ugruntowania pozycji tak Alexandra Vuciča, jak i tworzonego przezeń systemu. – Trzeba pamiętać, że odbyło się to przy znacząco wyższej frekwencji wyborczej. Jednocześnie Serbia jest największym państwie w regionie – dodaje ekspert.
Na napięcia w Serbii i Kosowie cały region patrzy z dużym niepokojem. Dotyczy to także sąsiedniej Chorwacji. Dla Zagrzebia rok ten był niezwykle istotny. Chorwacja od 1 stycznia wejdzie do strefy euro i strefy Schengen. Rząd podporządkował temu celowi całą swoją politykę. – Premier Andrej Plenković wyszedł z tego zadania bardzo poturbowany – mówi dr Jan Muś, analityk IEŚ. – Tworzony przezeń nowoczesny, proeuropejski rząd okazał się podatny na korupcję i nepotyzm, podobnie jak rządy innych republik postjugosłowiańskich – dodaje ekspert.
Narastał także konflikt pomiędzy premierem a prezydentem, który rzutował na politykę Chorwacji. Ma on zasadnicze znaczenie, bowiem ci dwaj mają zupełnie odmienną wizję polityki bezpieczeństwa, w tym stanowiska państwa wobec wojny w Ukrainie, polityki wobec Bośni i Hercegowiny, ale także np. wyposażenia sił zbrojnych.
Z kolei w Słowenii władzę stracił Janez Janša. Prawica bez jego udziału zebrała łącznie ok. 45 proc. głosów. W wyborach prezydenckich zwyciężyła reprezentująca zupełnie odmienny nurt polityczny (lewicowo-liberalny) Nataša Pirc Musar. – Były premier nie chce jednak zrezygnować ze swoich wpływów – mówi dr Muś.
O Mołdawii bardzo głośno zrobiło się po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę. – Nawet do maja trwały obawy, że jeżeli Rosjanie dojdą do Odessy, a następnie włączą do wojny Naddniestrze, to w wyniku szantażu politycznego uda się zamontować w Kiszyniowie prorosyjski rząd – mówi dr Piotr Oleksy z Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Instytutu Europy Środkowej. Mołdawia wykazała się pomocą dla ukraińskich uchodźców w niezwykłej skali, przyjmując największą ich liczbę w stosunku do liczby mieszkańców własnego państwa. Tradycyjne siły prorosyjskie stały się bardziej wstrzemięźliwe wobec Kremla. Doktor Oleksy zwraca jednak uwagę, iż w ciągu nieco ponad roku Mołdawia przebyła nieprawdopodobną wręcz transformację energetyczną. Jeszcze przed rokiem była całkowicie zależna od rosyjskich węglowodorów. Obecnie odsetek ten spadł o połowę. Kiszyniów nauczył się pozyskiwać gaz i prąd z innych źródeł. Problemem jednak wciąż pozostaje wysoki koszt energii. Jej ceny wzrosły siedmiokrotnie, przez co gwałtownie powiększyła się liczba osób żyjących poniżej minimum egzystencji.

Państwa nadbałtyckie

Eksperci są zgodni, że w przypadku Litwy, Łotwy i Estonii nie sposób odejść od zagadnień związanych z wojną w Ukrainie. W pierwszej fazie konfliktu poczucie, iż Ukraińcy bronią także państw bałtyckich przed rosyjską agresją, było niezwykle wysokie. Pomimo najtrudniejszej w strefie euro sytuacji gospodarczej poparcie dla Ukrainy w tych trzech krajach jednak nie maleje i według badań najprawdopodobniej nie ulegnie to zmianie. Dominik Wilczewski z portalu PrzegladBaltycki.pl wskazuje, że Litwa nie tylko zaangażowała się w pomoc na rzecz Ukrainy, lecz także podjęła akcję dyplomatyczną na rzecz przekonywania Zachodu do zamiany wcześniejszej prorosyjskiej polityki na proukraińską. W kraju dostrzec można jednak spadek poparcia dla sprawujących władzę ugrupowań. Efekt flagi się wyczerpał. Ekspert nie dostrzega jednak konkretnego zagrożenia dla stabilności władzy, bowiem brak jest określonego i wyrazistego lidera po stronie opozycji. Ta pozostaje także zdefragmentowana.
Zawirowania polityczne miały także miejsce w sąsiedniej Łotwie. Pod koniec września odbyły się wybory, w których zwycięstwo odniosła partia Nowa Jedność. Poza parlamentem znalazła się prorosyjska Zgoda. Rząd udało się jednak sformułować dopiero w połowie grudnia. Bartosz Chmielewski, analityk OSW, wskazuje, że łotewskie życie polityczne ogniskowało się na walce z inflacją, a także szeroko rozumianej wojnie o pamięć, w tym z sowietyzacją. Wiele uwagi w bieżącej polityce poświęcono wręcz tragicznej sytuacji związanej z rynkiem gazu i kosztami energii.
Kryzys polityczny w Estonii, który miał miejsce w czerwcu i lipcu 2022 r., zakończył się powołaniem rządu technicznego. Wybory, które odbędą się wiosną 2023 r., odpowiedzą na fundamentalne pytanie, czy kryzys energetyczny i wysoka inflacja zimą doprowadzą do utraty poparcia dla rządu Kai Kallas.
Co wydarzy się w regionie w 2023 r.? Trudna sytuacja gospodarcza przekłada się na nastroje społeczne, sprzyja także populistom oferującym proste rozwiązania złożonych problemów. Analitycy wskazują, iż kluczowe pozostaną ceny energii i to, jak uda się przejść przez zimę. Skala i tempo przemian, których byliśmy świadkami w 2022 r., same w sobie są jednak nieprawdopodobnym osiągnięciem. Procesy, które zazwyczaj trwają latami, jak zmiany w energetyce, dzieją się tym razem na naszych oczach. ©℗
I Waszyngton, i Pekin po rosyjskiej napaści na Ukrainę zmieniły postrzeganie Europy Środkowej, podobnie zresztą jak region ten zmienił podejście do Chin i USA