Stojąca na czele mniejszościowego rządu socjaldemokratyczna premier Danii Mette Frederiksen poinformowała w środę o rozpisaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych. Duńczycy swoich przedstawicieli wybiorą 1 listopada.
"Dziś poinformowałam królową o rozpisaniu wyborów powszechnych" - ogłosiła premier Frederiksen na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Jak dodała, "Dania to fantastyczny kraj, ale czasy są trudne". "W Europie jest wojna i niepewność gospodarcza. Najważniejszym zadaniem jest wyjście z kryzysu" - przekonywała.
Frederiksen zdecydowała się na rozpisanie przedterminowym wyborów po groźbie złożenia w parlamencie wotum nieufności wobec premier przez mniejszą lewicową partię Duńską Partię Socjalliberalną, która od 2019 roku wspierała rząd socjaldemokratów w najważniejszych głosowaniach.
Pierwotnie wybory miały się odbyć na wiosnę przyszłego roku.
Tłem cofnięcia poparcia dla rządu przez Duńską Partię Socjalliberalną jest raport komisji w sprawie tzw. afery norkowej. W głównym wniosku stwierdzono, że Frederiksen popełniła błąd, nie mając podstawy prawnej do wydania decyzji o konieczności uśmiercenia na fermach wszystkich 15 mln norek w związku z pandemią koronawirusa. Ostatecznie premier za to przeprosiła, ale nie poniosła politycznej odpowiedzialności.
Frederiksen podkreśliła, że po wyborach chce utworzyć "szeroki rząd", co według komentatorów oznacza, że będzie szukać nowych sprzymierzeńców ze środka sceny politycznej i to raczej koalicjantów.
Wybory nie do końca są na rękę prawicowej opozycji, która jest rozdrobniona. Były premier Lars Lokke Rasmussen, szefujący do 2019 roku liberalnej partii Venstre, założył nowe ugrupowanie Umiarkowani. Własną partię o nazwie Duńscy Demokraci stworzyła także była minister ds. migracji Inger Stojberg, skazana na karę więzienia za decyzję o nielegalnym rozdzieleniu nieletnich par imigrantów.
Przeciwna imigrantom Duńska Partia Ludowa w sondażach ma najgorsze w historii notowania i może nie dostać się do parlamentu.
W Danii premier może rozpisać wybory w dowolnej chwili, ale nie później niż wynosi czteroletnia kadencja parlamentu.
Daniel Zyśk (PAP)