W obliczu zbliżających się wyborów turecki przywódca próbuje zjednoczyć wokół siebie nacjonalistów i straszy Grecję atakiem.

Oliwy do ognia w trwającym od dziesięcioleci sporze terytorialnym między Ankarą a Atenami prezydent Recep Tayyip Erdoğan dolał w tym tygodniu. – Grecjo, zwróć uwagę na naszą historię. Jeśli posuniesz się dalej, zapłacisz za to ogromną cenę. Nie zapominaj o Izmirze (ludobójstwie dokonanym na Grekach – red.). Którejś nocy Turcja może po prostu znienacka pojawić się (na terytorium Grecji – red.) – powiedział, sugerując, że nie można wykluczyć ataku na sąsiada. Ostrzeżenie turecki przywódca powtórzył jeszcze podczas wtorkowej wizyty w Sarajewie. – To, o czym mówię, nie jest marzeniem – zaznaczył na konferencji prasowej. W podobny sposób Erdoğan wypowiadał się, grożąc działaniami wojskowymi przeciwko kurdyjskim bojownikom w Syrii i Iraku. Turcja przeprowadziła w ostatnich latach kilka operacji przeciwko tamtejszym bojownikom.
– Ciągłe wrogie uwagi przywódców politycznych Turcji wobec Grecji (...) budzą poważne obawy i całkowicie zaprzeczają bardzo potrzebnym wysiłkom deeskalacyjnym we wschodniej części Morza Śródziemnego. Groźby i agresywna retoryka są nie do przyjęcia i muszą się skończyć – przekazał w oświadczeniu Peter Stano, rzecznik szefa polityki zagranicznej Unii Europejskiej Josepa Borrella. Ankara twierdzi, że Grecja narusza międzynarodowe umowy, militaryzując wyspy w pobliżu wybrzeża Morza Egejskiego Turcji. Przekonuje, że zostały przekazane Grecji na mocy traktatów z 1923 i 1947 r. pod warunkiem, że ta nie będzie ich zbroić.
Szef tureckiej dyplomacji Mevlüt Çavuşoğlu wielokrotnie powtarzał, że Turcja zacznie kwestionować grecką suwerenność nad wyspami, jeśli Ateny będą upierać się przy ich uzbrajaniu. Ankara oskarża również grecką obronę powietrzną o blokowanie tureckich odrzutowców podczas ćwiczeń NATO nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego. – Strona turecka utrzymuje, że wyspy znajdują się pod grecką okupacją – komentował grecki minister spraw zagranicznych Nikos Dendias, oskarżając przy tym tureckie wojsko o wielokrotne naruszanie greckiej przestrzeni powietrznej i wód.
– W tym roku doszło do 6,1 tys. naruszeń przestrzeni powietrznej i 1 tys. wód terytorialnych – dodał.
Ateny przekonują, że są gotowe bronić swojej suwerenności. Zdaniem Dendiasa wygłaszane od kilku dni przez przedstawicieli tureckiej administracji komentarze są skandaliczne. – Radziłbym każdemu, kto marzy o atakach i podboju, aby zastanowił się trzy lub cztery razy. Jesteśmy w stanie bronić naszego kraju, naszej niepodległości i integralności terytorialnej – mówił po rozmowach w Atenach z szefową francuskiej dyplomacji Catherine Colonną. Dendias zauważa, że Grecja musi bronić wschodnich wysp Morza Egejskiego – w tym popularnych wśród turystów z zagranicy wysp Rodos i Kos, które położone są bliżej Turcji niż greckiego lądu – przed większym i silniejszym sąsiadem.
Działania tureckiego przywódcy mogą wynikać ze zbliżających się wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Te zaplanowane zostały na czerwiec i lipiec 2023 r. Wzmocnienie retoryki przeciwko Grecji pomogłoby mu w zjednoczeniu nacjonalistycznej bazy wyborców. W związku z kryzysem gospodarczym Erdoğan musi się bowiem nagimnastykować, by zapewnić sobie kolejne lata rządów. W sierpniu inflacja w Turcji po raz pierwszy od 24 lat przekroczyła 80 proc. Władze w Ankarze zdecydowały się bowiem na prowadzenie polityki, którą niektórzy ekonomiści określili mianem gigantycznego eksperymentu gospodarczego. Turecki prezydent – przeciwnik wysokich stóp procentowych – nalegał na utrzymanie ich na jak najniższym poziomie, w wyniku czego inflacja gwałtownie wzrosła.
Zagrożenie dla władzy Erdoğana stanowi sześć partii opozycyjnych. Te ogłosiły w niedzielę, że wyznaczą wspólnego kandydata, który stanie z nim do walki o fotel prezydencki. Liderzy ugrupowań twierdzą, że są obecnie silniejsi niż w lutym, kiedy rozpoczęli inicjatywę budowy większego i zjednoczonego sojuszu opozycyjnego. Przedstawili wówczas plany zniesienia systemu prezydenckiej władzy wykonawczej i przywrócenia rządów prawa oraz swobód obywatelskich w ramach „wzmocnionego systemu parlamentarnego”. To największe wyzwanie wyborcze dla rządzącego od 20 lat Erdoğana.