Przed szereg wyszedł w poniedziałek Ołeksij Macułewycz z administracji rejonu odeskiego. „Oficjalnie. Rozpoczęły się walki o miasto Chersoń!” - napisał na Telegramie. Urzędnik szybko usunął wpis. Mimo to zdążył się on rozejść po ukraińskim internecie, od dawna wyczekującym, aż spełnią się zapowiedzi władz i rozpocznie się kontrofensywa, dzięki której Ukraina odbije przynajmniej część straconych terytoriów.

Co się dzieje w Chersoniu?

Ukraiński sztab ostrożnie dawkuje informacje. Weryfikacji sytuacji na froncie południowym nie ułatwia też to, że w przeciwieństwie do Donbasu są to tereny rzadko zaludnione, z dużymi problemami z łącznością. Skąpe dane, którymi dysponujemy, nie pozwalają na jednoznaczne określenie ukraińskich posunięć jako kontrofensywy zmierzającej do odbicia Chersonia, jedynej stolicy obwodu utraconej po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji 24 lutego. Wiadomo jednak, że tak intensywnych działań zaczepnych na tym kierunku obrońcy wcześniej nie podejmowali. Przygotowania trwały od lipca. Wówczas ukraińska artyleria zaczęła ostrzeliwać mosty na Dnieprze, poprzez które szło rosyjskie zaopatrzenie do Chersonia. Miasto jest położone na prawym brzegu szerokiej na ponad kilometr rzeki, więc uszkodzenie przepraw mogło utrudnić okupantowi logistykę i odciąć ewentualną drogę ewakuacji.
Mosty nie zostały zniszczone, ale udało się je uszkodzić na tyle, by przejazd samochodów ciężarowych i ciężkiego sprzętu stał się praktycznie niemożliwy. W połowie sierpnia Rosjanie zaczęli konstruować przeprawy pontonowe, siłą rzeczy jeszcze bardziej podatne na uderzenia artyleryjskie. Ukraińcy wzmogli też ataki na składy amunicji, stanowiska artyleryjskie, bazy i umocnienia przeciwnika na zapleczu frontu, w tym na okupowanym od 2014 r. Krymie. Ataki na Krym miały duże znaczenie psychologiczne, ponieważ półwysep jest uznawany przez Kreml za integralną część Rosji, a mimo to obrona przeciwlotnicza (OPL) nie była w stanie obronić położonych na nim ważnych obiektów wojskowych. Ostrzały odciągnęły też część stanowisk OPL spod Chersonia na Krym. Jednocześnie wzmogły się zamachy na kolaborantów. 28 sierpnia zginął Ołeksij Kowalow, były poseł rządzącej Ukrainą partii Sługi Narodu, który zmienił strony i został wiceszefem okupacyjnej administracji Chersońszczyzny.

"Milionowa armia" do odbicia Chersonia?

Oczekiwanie, że Ukraińcy, korzystając z wyczerpującego się potencjału przeciwnika, będą w stanie zebrać wystarczające rezerwy, by przejść do kontrofensywy, było rozbudzane celowo. 10 lipca „Sunday Times”, powołując się na rozmowę z ministrem obrony Ołeksijem Reznikowem, napisał, że Kijów szykuje „milionową armię” nasyconą zachodnim uzbrojeniem do odbicia wybrzeża. Choć liczba ta wydaje się przesadzona, w ostatnich miesiącach Ukraina intensywnie rozbudowywała rezerwy. - Ktoś chce znać nasze plany? Nie usłyszycie konkretów od żadnej odpowiedzialnej osoby. Ale okupanci muszą wiedzieć, że będziemy ich gonić aż do granicy - mówił w poniedziałkowy wieczór prezydent Wołodymyr Zełenski.

Akcje zaczepne pod Chersoniem - wzmożenie walk

Ukraiński sztab generalny we wczorajszym raporcie nie podał żadnych informacji o własnych działaniach w obwodzie chersońskim. Z poniedziałkowych doniesień wynikało, że Ukraińcy mieli przerwać linię frontu na odcinku, na którym stały oddziały podległe samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej. Zdjęcia satelitarne, na których widać pożary, sugerują, że najintensywniejsze walki trwały na północnym wschodzie prawobrzeża Dniepru kontrolowanego przez Rosjan. W różnych mediach pojawiają się różne nazwy wyzwolonych ponoć miejscowości. W Chersoniu i Nowej Kachowce było słychać regularne wybuchy, co potwierdzają źródła DGP w tym ostatnim mieście. Ukraińskie władze zasugerowały ludności cywilnej, by schroniła się na razie w bezpiecznym miejscu.
Amerykanie też odmawiają komentarzy. Podczas briefingu przedstawicieli resortu obrony i sił zbrojnych, który odbył się w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu, przekonywali oni, że „więcej informacji pojawi się w ciągu następnych 24-36 godzin”, które „przyniosą więcej zrozumienia co do poziomu ofensywy bądź akcji zaczepnych”, i odsyłali po szczegóły do Ukraińców. - Nie wiem, czy w Chersoniu rozpoczęła się ofensywa, ale mamy do czynienia ze wzmożeniem walk na tym odcinku - oświadczył przedstawiciel wojska. Wczorajszy komentarz brytyjskiego wywiadu mówi o „zwiększeniu skali ostrzałów artyleryjskich” na południu, ale przyznaje, że „na razie nie da się potwierdzić skali ukraińskich postępów”. Z drugiej strony dodaje, że rosyjskie oddziały w Chersoniu cierpią na braki kadrowe. Rzeczniczka ukraińskich sił walczących na południu Natalija Humeniuk podała wczoraj, że ze względu na uszkodzenie mostów Rosjanie nie są w stanie tych braków uzupełniać.

Rosyjska propaganda się pogubiła

Rosyjska propaganda się pogubiła i z jednej strony twierdzi, że nic szczególnego w tym rejonie się nie dzieje, a z drugiej, że ukraińskie siły próbowały akcji zaczepnych, ale zostały rozbite i poniosły ciężkie straty (resort obrony mówił nawet o 1200 poległych w tym rejonie Ukraińcach). Wiceszef kolaboracyjnej administracji obwodowej Kyryło Stremousow powiedział na nagraniu wideo, że „Chersoń pozostanie na zawsze rosyjski” i „nigdy nie dostanie się pod kontrolę nazistów”, ale dziennikarz „Bilda” Julian Röpcke przeprowadził geolokalizację filmu i wykazał, że został nagrany w oknie hotelu w rosyjskim Woroneżu. Ukraiński analityk pracujący dla resortu obrony powiedział DGP, że „na razie nie może niczego komentować”. - Masa krytyczna zachodniej broni wcześniej czy później doprowadzi do wyzwolenia części ukraińskiego terytorium - dodał jednak. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe