Zamiana europejskich oddziałów Sputnika na afrykańskie, akcja #StopHatingRussians i zaangażowanie ambasad w działalność propagandową – tak Kreml promuje swoją wizję świata.

Unia Europejska już na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę nałożyła sankcje na kremlowskie media. Odtąd zakazane jest nadawanie i rozpowszechnianie na terenie UE takich mediów jak Rossija-24, Rossija RTR, RT, RTR Płanieta, Sputnik czy TW Centr. Polscy operatorzy w większości zastąpili nadawane dotychczas rosyjskie kanały ukraińskimi. Zawieszono licencje i zezwolenia na dystrybucję wspomnianych mediów, w tym drogą satelitarną i kablową, a także w postaci platform, stron internetowych i aplikacji. Utrudnia to Rosji działalność dezinformacyjną w Europie, ale zgodnie z unijnymi raportami, do których dotarł DGP, Kreml szerzy ją także w innych częściach świata. Raporty te mają charakter wewnętrzny. Stąd na prośbę naszego informatora nie ujawniamy instytucji, która je zamówiła.
Lipcowa wizyta szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa w Egipcie, Etiopii, Kongu i Ugandzie miała być pokazem silnych więzi między Kremlem a kontynentem afrykańskim. Kilka dni przed nią francuski oddział Sputnika został przemianowany na Sputnik Afrique, który w Afryce i – jak informowały francuskie media – zaczyna wypierać telewizję France 24. Zgodnie z unijnym raportem, od 21 do 28 lipca afrykański Sputnik opublikował 45 artykułów dotyczących wizyty Ławrowa, co stanowiło 20 proc. wszystkich tekstów, które ukazały się na tym portalu. Większość dotyczyła nie tyle rozmów i charakteru wizyty szefa rosyjskiej dyplomacji, lecz francuskiego kolonializmu, negatywnego wpływu sankcji na afrykańskie gospodarki i pomocy Rosji w „dokończeniu procesu dekolonizacji”.
Po propagandowe materiały kremlowskie i fragmenty konferencji prasowych Ławrowa w Egipcie, Kongu i Ugandzie – jak wskazuje unijny raport – sięgały głównie media lokalne i regionalne. Ponadto cztery wpływowe gazety w każdym z odwiedzonych państw opublikowały artykuł Ławrowa, w którym ten podtrzymał antykolonialną retorykę i dowodził, że wojna w Ukrainie to efekt działalności Stanów Zjednoczonych. Afrykańskie media chętnie kolportowały zarzuty Ławrowa, że to Zachód szerzy w Afryce propagandę i „eksportuje głód” poprzez sankcje nałożone na Rosję. Propagandowe tezy Kremla były powielane przez rosyjskie placówki dyplomatyczne w odwiedzanych przez Ławrowa krajach, ale ich zasięg był – jak wskazuje jedna z unijnych instytucji – znacznie szerszy i objął także Benin, Botswanę, Gwineę, Kenię, Południową Afrykę, Sierra Leone i Togo.
Powielanie treści propagandowych przez placówki dyplomatyczne stało się – zgodnie z innym raportem UE z końca kwietnia – normą. W ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku konta rosyjskich placówek dyplomatycznych na Twitterze zwiększyły liczbę wpisów dotyczących Ukrainy o 375 proc., a największy wzrost nastąpił w marcu. W raporcie unijna instytucja oceniła, że w rzeczywistości po wybuchu wojny i wprowadzeniu sankcji to oficjalne konta dyplomatyczne w serwisach społecznościowych przejęły rolę podstawowego przekaźnika kremlowskiej propagandy. Zgodnie z wnioskiem UE spadek wydajności i zasięgów RT i Sputnika został zrekompensowany kanałami komunikacji dyplomatycznej, a w istocie propagandowej, poprzez profile ambasad i konsulatów. Jednym z narzędzi są kampanie, głównie na Twitterze, spośród których największą popularnością cieszyła się akcja #StopHatingRussians (przestańcie nienawidzić Rosjan), mająca na celu oddzielenie politycznych skutków agresji od odpowiedzialności „zwykłych Rosjan”.
Zdaniem unijnej instytucji odpowiedzialnej za przygotowanie raportu było to klasyczne działanie dezinformacyjne Kremla. Akcja jest prowadzona od 6 marca tego roku i promuje sfabrykowane treści, zgodnie z którymi Rosjanie mają być ofiarami złego traktowania ze strony społeczeństw państw Zachodu. Treści te początkowo były kolportowane jedynie przez fikcyjne konta w serwisach społecznościowych, jednak z czasem były coraz częściej i chętniej promowane, udostępniane i komentowane przez konta placówek dyplomatycznych. Innym ze sposobów jest tworzenie kont, które podszywają się pod prawdziwe media. Ofiarami tego typu działalności Kremla stały się media brytyjskie oraz niemiecki „Der Spiegel”. Choć część kampanii dezinformacyjnych Rosji ponosi fiasko i na jakiś czas znika z portali, to – jak podkreśla jedna z unijnych instytucji – mogą być one wznawiane i rozszerzane. UE przestrzega również europejskie media przed cytowaniem i podawaniem dalej relacji z oficjalnych rosyjskich kont dyplomatycznych, które mają na celu spolaryzowanie unijnej opinii publicznej w ten sam sposób jak propaganda RT czy Sputnika.