Podwaliny putinowskiego systemu politycznego – i samą nazwę „demokracja suwerenna” na jego określenie – tworzył Władisław Surkow, były student reżyserii masowych przedstawień teatralnych. Choć wraz z totalitaryzacją Rosji Surkow stracił na znaczeniu, wizja polityki jako miejsca, w którym aktorzy odgrywają swoje role niekoniecznie tożsame z ich prawdziwą naturą, nie odeszła w niepamięć.

Trzyma się jej choćby Dmitrij Miedwiediew. Gdy miał być systemowym liberałem, był systemowym liberałem – zachwycał się innowacjami, budował Dolinę Krzemową w Skołkowie, jeździł samochodem elektrycznym, a nawet udzielał wywiadów zdrajcom narodu – pardon! – opozycyjnym mediom. W wielu zachodnich kręgach stał się nadzieją na zmiany; zachęcił administrację Baracka Obamy do tragicznego w skutkach resetu z Rosją, ale w głębi duszy realizował tę samą linię, co Władimir Putin. Grał na ambicjach Francuzów i Niemców, oferując im rozbijanie jedności transatlantyckiej pod hasłem budowy Europy od Lizbony po Władywostok, wysłał wojska do Gruzji (decyzję podjął Putin, ale to Miedwiediew był wtedy prezydentem, a przez to głównodowodzącym). Po 24 lutego były prezydent odgrywa inną rolę: knajackiego pajaca obrażającego wszystkich wokół i straszącego świat – nawiążmy do poetyki propagandysty Dmitrija Kisielowa – zamianą w radioaktywny popiół.
Szef „Nowej gaziety. Jewropa”, ciekawy obserwator rosyjskiej polityki Kiriłł Martynow, mówił DGP, że Miedwiediew przez ujastrzębione elity nie jest traktowany jako w pełni swój ze względu na poprzednią rolę systemowego liberała, więc żeby się uwiarygodnić, wchodzi w buty dotychczasowego pajaca nr 1, zmarłego w kwietniu Władimira Żyrinowskiego. Stąd histeryczne wpisy w Telegramie i WKontaktie, kwitowane przez ludzi niechętnych Dmitrijowi Anatoljewiczowi starym hasłem społecznym „muż pjanica – gorie w siemje” (mąż pijak to dramat w rodzinie). Miedwiediew pisał o „oszalałych od widoku cudzej krwi europejskich przyjaciołach, różnych ursulach i innych borrellach” (pisownia zgodna z oryginałem), „kolejnym przygłupie, byłym ministrze z Łotwy”, o Polsce jako „towarzystwie politycznych imbecyli”, a Joego Bidena nazywał zaczerpniętym od Donalda Trumpa określeniem „śpiący Joe”, wmawiającym prezydentowi USA demencję uniemożliwiającą sprawowanie funkcji. Podkreślmy, że wszystko to pisze urzędujący wiceszef Rady Bezpieczeństwa, a więc osoba z oficjalną funkcją państwową.
A jednak przyszedł moment, kiedy i Miedwiediew przekroczył czerwoną linię. Chodzi o wtorkowy wpis we WKontaktie, w którym stwierdził, że „Gruzja nie istniała przed jej przyłączeniem (do Rosji w 1801 r. – red.)”, a i teraz „Osetia Północna i Południowa, Abchazja i reszta terytorium Gruzji mogą być zjednoczone tylko w składzie jednego państwa z Rosją”, natomiast „Kazachstan to sztuczne państwo, byłe rosyjskie terytoria”, a jego rząd realizuje politykę „ludobójstwa Rosjan”. „Fatalny błąd popełniony na początku lat 90. zostanie naprawiony. Nigdy więcej nie będzie parady suwerenności (zjawisko z przełomu lat 80. i 90., gdy kolejne jednostki ZSRR ogłaszały suwerenność bądź niepodległość – red.). Wszystkie narody zasiedlające kiedyś wielki i potężny Związek Radziecki znów będą żyć razem w przyjaźni i wzajemnym zrozumieniu” – czytamy. Wpis zniknął i – jak to zwykle w takich sytuacjach bywa – został zrzucony na „atak hakerów”.
Celem Putina jest ponowne podporządkowanie Rosji terenów dawniej rządzonych z Moskwy przez cara lub genseka. Wiemy to, bo Kreml to wielokrotnie komunikował. Tyle że celem jest obecnie Ukraina, więc także retorycznie należy się skupić na niej i wspierającym ją Zachodzie. Gruzja, sparaliżowana strachem i przez to trzymająca dystans wobec ofiary agresji, a także sprzymierzony z Rosją Kazachstan, który po 24 lutego zaczął podkreślać odrębne stanowisko, mogą poczekać. Nie znaczy to, że od czasu do czasu nie trzeba im przypominać, że o żadnej niepodległości pod bokiem Rosji mowy nie ma. Tyle że nie jest to rola ważnych polityków, lecz drugorzędnych propagandystów w rodzaju Tigrana Kieosajana, męża kuratorki propagandy państwowej Margarity Simonian, który za swoje wycieczki pod adresem Kazachstanu został niedawno nagrodzony zakazem wjazdu do tego kraju. Kukiełki w teatrze nie wychodzą przecież poza rolę.