Niezależnie od tego, komu torysi powierzą władzę nad partią i państwem, przyszły szef rządu będzie musiał zmierzyć się z niekończącym się sporem handlowym z Unią Europejską.

Choć Rishi Sunak prowadził w swoim czasie aktywną kampanię na rzecz brexitu, dziś to Liz Truss wydaje się większą zwolenniczką doprowadzenia go do końca i ugruntowania wyjścia Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty. To ona jako szefowa brytyjskiej dyplomacji zapowiadała przegląd i zmianę protokołu w sprawie Irlandii i Irlandii Północnej, będącego częścią umowy brexitowej. To także Truss zawierała w latach 2019–2021 większość umów handlowych z państwami trzecimi i odpowiadała za charakter tych relacji po rozwodzie z UE.
Sunak z kolei zobowiązał się do zmiany przepisów nakładających – jak twierdzi – zbędną biurokrację na Wielką Brytanię. Sunak, były pracownik Goldman Sachs, chciałby znieść większość regulacji usług finansowych wprowadzonych przez UE w następstwie kryzysu finansowego lat 2008–2009. W Brukseli panuje sceptycyzm, czy którykolwiek z kandydatów może znacząco poprawić relacje Londynu z UE. Mimo dobrych relacji Truss i Sunaka z dotychczasowym premierem Borisem Johnsonem były wiceszef MSZ Artur Nowak-Far w rozmowie z DGP upatruje jednak szansę na poprawę relacji z UE w samym fakcie zmiany na stanowisku szefa rządu. – Johnson w swoim czasie chciał zdusić każdą krytykę brexitu. Nowy premier będzie chciał skorzystać z szansy ułożenia sobie na nowo relacji z UE. Jeśli z tego skorzysta, jest szansa na poprawę wzajemnych stosunków – mówi.
Tymczasem w piątek Komisja Europejska postanowiła wszcząć nowe postępowanie przeciwko Wielkiej Brytanii za nieprzestrzeganie ustaleń protokołu irlandzkiego, elementu umowy brexitowej. Pierwsze zostało wszczęte w połowie marca. Londyn nie chce zgodzić się na zachowanie kontroli celnych na granicy morskiej między Irlandią Północną a resztą Zjednoczonego Królestwa i za wszelką cenę chce uniknąć stworzenia fizycznej infrastruktury na granicy między Irlandią Północną a Irlandią. Obecne rozwiązanie – zdaniem brytyjskiego rządu – zwiększa kolejki i koszty dla brytyjskich przedsiębiorców i ingeruje w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii. UE z kolei chce zachowania restrykcyjnych przepisów celnych dla towarów wwożonych na teren „27”.
Bruksela traktuje zapowiedź Truss jako wypowiedzenie protokołu, a gdyby do tego doszło, istnieje groźba całkowitego zakwestionowania przez KE umowy o relacjach handlowych po brexicie, mimo że protokół stanowi jedynie jej część. Według dyplomatów, z którymi rozmawialiśmy, czarę goryczy przelały kolejne ustawy proponowane w brytyjskim parlamencie w sprawie konieczności rewizji protokołu, które są traktowane przez KE jako działania jednostronne. Komisja wprost wskazała, że postępowania mają doprowadzić do przestrzegania przez Londyn protokołu w jego obecnym kształcie, co – jak dodaje – jest warunkiem koniecznym do dalszego korzystania przez Belfast z uprzywilejowanego dostępu do jednolitego rynku w Europie. Teraz Londyn będzie miał dwa miesiące na odpowiedź na zarzuty Brukseli. Jeśli ta nie usatysfakcjonuje KE, Bruksela przejdzie do kolejnego etapu procedury, której finałem może być złożenie skargi do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Według unijnych urzędników, z którymi rozmawialiśmy, procedura dotycząca naruszenia zobowiązań przez Londyn może potrwać kilka miesięcy, jednak możliwe jest zastosowanie „innych środków zaradczych”. W ocenie Nowaka-Fara UE nie zrezygnuje z chęci utrzymania protokołu w jego obecnym kształcie. – Sprawa z protokołem irlandzkim wygląda tak, jakby ktoś chciał wybrać z ciasta tylko rodzynki, a resztę zostawić. Nie ma takiej możliwości, trudno będzie Brytyjczykom wynegocjować cokolwiek więcej niż to, co jest w protokole. Twarde stanowisko UE jest jak najbardziej na miejscu. To umowa podpisana przez UE, państwa członkowskie i Wielką Brytanię, więc ten klincz może trwać nadal. Brytyjczycy powinni nieco ochłonąć – ocenia nasz rozmówca.
O tym, jak źle mogą przebiegać kontrole na granicy unijno-brytyjskiej, przekonali się Brytyjczycy, którzy wczoraj chcieli przedostać się przez Dover do Francji. Kolejki tworzyły się już w weekend, a brytyjscy urzędnicy i dwójka pozostałych w wyścigu o fotel premiera Wielkiej Brytanii kandydatów obwinili Francję o celowe opóźnienie odpraw. Paryż natomiast twierdzi, że za całe zamieszanie odpowiada techniczny incydent i „krótkie opóźnienie” w rozpoczęciu pracy przez personel. Francuzi dodają jednak, że tego typu kolejki będą naturalne przy dodatkowych kontrolach paszportowych. – Francja nie jest odpowiedzialna za brexit – stwierdził Clément Beaune, obecny szef resortu transportu i były minister ds. unijnych.