Niezależność strategiczna i reforma traktatów oraz instytucji UE – to cele, którymi według Emmanuela Macrona powinna zająć się „27”.

Wystąpienie prezydenta Francji wczoraj w Parlamencie Europejskim było nie tylko jego pierwszym dużym wystąpieniem od czasu reelekcji, lecz także stanowiło część podsumowania Konferencji w sprawie przyszłości Europy. W jej ramach w marcu 2021 r. mieszkańcy państw członkowskich zgłosili 49 zaleceń dla instytucji europejskich i 300 propozycji podjęcia konkretnych działań reformatorskich.
Macron chciał odpowiedzieć na postulaty (głównie konserwatywnych partii i stronnictw) zmian w traktatach i potrzeby reform instytucji unijnych.
- Francja nie zejdzie z europejskiej drogi. Francja po raz kolejny wybrała Europę, przekazując mi nowy mandat, żeby budować Europę coraz silniejszą i bardziej suwerenną - mówił, nawiązując do pokonania w wyborach eurosceptycznej kandydatki prawicy Marine Le Pen. Polityk zgodził się na propozycję PE, aby stworzyć konwencję w sprawie przeglądu unijnych traktatów, a jako datę konsultacji propozycji wskazał koniec czerwca. Macron wśród priorytetów wymienił konieczność zmiany zasady jednomyślności podczas głosowania najważniejszych spraw „27”, dookreślenie celów funkcjonowania europejskich instytucji oraz wzmocnienie demokratycznej kontroli władz czy nadanie inicjatywy legislacyjnej PE.
Z jego wystąpienia przebijało słowo „niezależność”, które francuski przywódca odmieniał przez wszystkie przypadki. Potrzeba zwiększenia niezależności energetycznej, strategicznej, żywnościowej oraz większa skuteczność - to jego zdaniem nauka, która wypływa z ostatnich kryzysów gospodarczych, pandemii i wojny. - Europa musi być panią swojego losu, musi wybierać sama swoich partnerów, być otwarta na świat, ale sama wybierać swoich partnerów, od których nie może być w pełni zależna - mówił, a jako przykłady takich państw wymienił Chiny oraz Stany Zjednoczone.
Macron postulował przyspieszenie odchodzenia od (nie tylko rosyjskich) paliw kopalnych, zwrócenie się ku OZE i energii jądrowej oraz ochronę przed wzrostem cen energii. W obszarze żywności wskazywał na potencjał destabilizacji w rejonie Morza Śródziemnego na skutek przerwania łańcuchów dostaw z Ukrainy, w obszarze cyfryzacji na potrzebę ochrony informacji, a w kwestii europejskich wartości na wzmocnienie zasad i kontroli praworządności.
Zdaniem byłego wiceszefa MSZ Artura Nowaka-Fara wystąpienie Macrona wpisuje się w toczącą się debatę o reformach UE i tożsamości europejskiej. - Minęło bardzo dużo czasu od przyjęcia traktatu lizbońskiego, Europa ma nowe doświadczenia i UE funkcjonuje w zupełnie innym otoczeniu geopolitycznym. Poszczególne rozwiązania muszą być zweryfikowane. Jak długo może to potrwać? Zależy, jakie konkretne postulaty zostaną zgłoszone w trakcie debaty. W przypadku szerokiej perspektywy zmian może to potrwać wiele lat, ale pierwsze intensywne prace wraz z konferencją międzyrządową mogą zająć około dwóch lat. Jeśli będą to głębokie, instytucjonalne zmiany, może być to perspektywa dużo dłuższa - ocenia Nowak-Far.
Francuski przywódca w swoim wystąpieniu koncentrował się również na toczącej się wojnie w Ukrainie, lecz żadna jego wypowiedź, nawet najbardziej proukraińska, nie spotkała się z owacjami uczestników konferencji. Choć wśród celów UE wymieniał konieczność zatrzymania wojny, zwycięstwa Ukrainy i odbudowę kraju, to zaznaczył, że „27” nie jest w stanie wojny z Rosją. Wyraźnie jednak stwierdził, że wyłącznie Ukraina może zdecydować o warunkach negocjacji z Kremlem, a obowiązkiem UE jest stać u jej boku. Jednocześnie Macron ocenił, że w nowej, bezpiecznej Europie nie powinno dojść do zemsty na Rosji. - Nie możemy ani pójść drogą zemsty, ani zgodzić się na upokarzanie (Rosji) - te dwa elementy zawsze były u podstaw kolejnych, nowych konfliktów - mówił, nawiązując do okresu dwudziestolecia międzywojennego.
Mimo że Macron wprost uznał aspiracje europejskie Ukrainy, to ocenił, że czeka ją wiele reform, a już obecnie UE jest bardzo zróżnicowana pod względem rozwoju gospodarczego, a Europa wielu prędkości istnieje w praktyce. Przestrzegał przed wykluczaniem słabiej rozwijających się państw, ale stwierdził, że takie różnice nie zahamują rozwoju kontynentu. Koresponduje to w dużej mierze z niemieckim punktem widzenia. Prosto ze Strasburga prezydent Francji udał się zresztą ze swoją pierwszą, bilateralną wizytą zagraniczną do Berlina. Na realizację swoich postulatów Paryż będzie miał w ramach przewodnictwa jeszcze półtora miesiąca. Od lipca prezydencję będą sprawować Czechy. ©℗