Z przywódcami Polski, Litwy, Łotwy i Estonii chciał się zabrać prezydent Niemiec, jednak Ukraińcy dali mu do zrozumienia, że nie będzie mile widziany

Po wtorkowym szczycie prezydentów Estonii, Litwy, Łotwy i Polski w Rzeszowie politycy ruszyli na Ukrainę na spotkanie z Wołodymyrem Zełenskim. Alar Karis, Gitanas Nausėda, Egils Levits i Andrzej Duda podróżowali tą samą salonką Ukrzaliznyci, którą do Kijowa podróżował w sobotę premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, a wcześniej premierzy Czech, Polski i Słowenii.
Z polsko-bałtycką czwórką chciał się też zabrać prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, ale Ukraińcy powiadomili, że ze względu na swoją prorosyjską postawę z przeszłości nie będzie mile widziany. – Naszym celem jest wsparcie prezydenta Zełenskiego oraz obrońców Ukrainy w decydującym dla tego kraju momencie. Państwa bałtyckie są naszymi kluczowymi partnerami w sprawach bezpieczeństwa w regionie. Wspólnie postanowiliśmy, że pojedziemy do Kijowa razem. Polska jest organizatorem wizyty i wraz z Ukrainą zapewnia jej logistykę i bezpieczeństwo – powiedział wczoraj przed odjazdem szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch. Duda i Nausėda byli ostatnimi przywódcami, którzy gościli w Kijowie przed rosyjską inwazją. Wizyta odbyła się 23 lutego i prezydenci Polski i Litwy ze względu na rosnące zagrożenie działaniami wojennymi również podróżowali drogą lądową, choć wówczas wybrali samochody.
Gdy prezydenci jechali wczoraj pociągiem do ukraińskiej stolicy, Zełenski wygłosił przemówienie przed estońskimi parlamentarzystami. – Takie wizyty do stolicy naszego państwa są teraz szczególnie ważne. Nie tylko dla nas, nie tylko jako świadectwo europejskiego wsparcia dla naszej walki o wolność. Ale i jako świadectwo, że wszyscy europejscy obrońcy wolności pozostaną zjednoczeni, bez jakichkolwiek politycznych czy gospodarczych reweransów wobec Rosji – mówił. Prezydenci w towarzystwie premiera Ukrainy Denysa Szmyhala rozpoczęli wizytę od odwiedzin Borodzianki, miejscowości odległej od Kijowa o 60 km, która przez ponad miesiąc znajdowała się pod rosyjską okupacją. Obecnie Borodzianka jest odgruzowywana i rozminowywana, trwa też ustalanie liczby ofiar śmiertelnych bombardowań i represji.
Dyplomatycznym zgrzytem okazała się odmowa przyjęcia Steinmeiera. Wieloletni wybitny działacz Socjaldemokratycznej Partii Niemiec, dla którego prezydentura jest ukoronowaniem kariery, kojarzy się w Ukrainie przede wszystkim z polityką SPD wobec Rosji. Po 24 lutego prezydent przyznał się do pomyłek. – Błądziliśmy w wielu sprawach. To prawda, że powinniśmy bardziej serio traktować ostrzeżenia naszych wschodnioeuropejskich partnerów, zwłaszcza dotyczące czasu po 2014 r. – powiedział na antenie ZDF na początku kwietnia. – Moje poparcie dla Nord Stream 2 było oczywistym błędem. Wciąż wierzyliśmy w budowanie mostów, w które Rosja od dawna nie wierzyła, wbrew temu, przed czym ostrzegali nasi partnerzy – dodawał.
Ukraińcom to jednak nie wystarczyło. Jak podał „Bild”, co potem potwierdził sam Steinmeier, Kijów nie chciał go widzieć. – Mój prezydent i rząd byliby radzi powitać w Kijowie kanclerza Olafa Scholza – przekazał ambasador Ukrainy w RFN Andrij Melnyk. Scholz jednak takiej wizyty nie planuje.
Zastrzeżenia w Kijowie wywołały też słowa innego zachodnioeuropejskiego przywódcy, prezydenta Francji Emmanuela Macrona, którego w wywiadzie dla France 2 zapytano o jego stosunek do oskarżeń pod adresem Rosji, że jej działania w Ukrainie mają oznaki ludobójstwa. Wcześniej taką interpretację wsparł prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. – Byłbym dziś ostrożny z takimi terminami, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że te dwa narody są braćmi – odpowiedział, oburzając nie tylko odmową uznania zbrodni w Buczy czy bombardowania Mariupolu za ludobójstwo, lecz także przywołaniem chętnie stosowanej w rosyjskim przekazie narracji o braterskiej relacji Rosjan i Ukraińców. – Niechęć prezydenta Francji do uznania ludobójstwa Ukraińców po otwartych komunikatach rosyjskich przywódców i działań rosyjskich wojskowych jest rozczarowująca. Ukraina i Rosja były historycznie bliskie z przyczyn obiektywnych, ale mit o dwóch bratnich narodach zaczął kruszeć po okupacji Krymu i agresji na Donbasie w 2014 r. – skomentował rzecznik MSZ Ołeh Nikołenko. Macron także był pytany o ewentualną wizytę nad Dnieprem. – Jestem gotów pojechać do Kijowa czy jakiegoś innego ukraińskiego miasta, ale nie zrobię tego tylko w celach protokolarnych. Pojadę, jeśli wizyta pozwoli osiągnąć postęp, chcę, by była z niej korzyść – mówił we wtorek na antenie BFM TV. ©℗