Zdaniem zachodniego wywiadu Rosjanie postawili sobie znacznie mniej ambitne cele niż pierwotnie.

Rosja ogłosiła, że podstawowym celem wojny z Ukrainą jest „pełne wyzwolenie Donbasu”, co mocno kontrastuje z pierwotnymi zapowiedziami odsunięcia od władzy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w ramach „denazyfikacji Ukrainy”. Dzień później Rosjanie odpalili sześć rakiet w stronę Lwowa, oddalonego od Doniecka o niemal 1000 km.
Przedstawiciel sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych gen. Siergiej Rudskoj powiedział, że Moskwa nigdy nie planowała szturmowania wielkich miast, „by nie dopuścić do zniszczeń i minimalizować ofiary wśród żołnierzy i ludności cywilnej”. – Choć nie wykluczamy i takiej możliwości, w miarę wykonywania przez poszczególne zgrupowania postawionych zadań, a są one z sukcesem realizowane, nasze siły i środki będą się koncentrować na najważniejszym: pełnym wyzwoleniu Donbasu – oświadczył generał Rudskoj, sam urodzony w ukraińskim Mikołajowie. 21 lutego prezydent Władimir Putin uznał niepodległość stworzonych przez siebie niemal osiem lat wcześniej parapaństw – Donieckiej i Ługańskiej republik ludowych. 23 lutego opublikowano prośbę nominalnych przywódców DRL i ŁRL o pomoc wojskową, a nazajutrz Putin rozpoczął inwazję na Ukrainę. Początkowo Rosjanie liczyli na szybkie opanowanie całego kraju. Gdy to się nie udało, ograniczyli ambicje.
Ze słów Rudskoja oraz z danych amerykańskiego i brytyjskiego wywiadu wynika, że Kreml chce okrążyć ukraińskie zgrupowanie działające w strefie Operacji Zjednoczonych Sił (OOS), czyli na kontrolowanych przez rząd terenach Zagłębia Donieckiego. Po 2014 r. Ukraińcy okopali się i umocnili wzdłuż linii rozgraniczenia na Donbasie. Stacjonują tam najbardziej ostrzelane i najlepsze jednostki. Ich otoczenie i rozbicie mogłoby być przełomem, który pozwoliłby Rosji wygrać wojnę. Na razie wydaje się to nieosiągalne, ponieważ aby zamknąć Ukraińców z Donbasu w kotle, należałoby pokonać kilkaset kilometrów między Iziumem, o który od tygodni toczą się walki, a zdobytymi niedawno przez Rosjan ruinami Wołnowachy. Opanowanie całości obwodów donieckiego i ługańskiego, do których roszczą sobie prawa DRL i ŁRL, wymagałoby też zdobycia kilku dużych ośrodków, w tym oblężonego Mariupola, rozciągniętej na kilkadziesiąt kilometrów aglomeracji Kramatorska i podwójnego miasta Lisiczańsk-Siewierodonieck. Ze szturmowaniem miast Rosjanie sobie nie radzą.
Z drugiej strony oświadczenie Rudskoja może być jedynie mydleniem oczu. Raptem dobę później Rosjanie ostrzelali Lwów w czasie, gdy w Polsce przebywał prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden. Według lokalnych władz na miasto spadło sześć rakiet. Celem był skład paliw i zakład remontowy sprzętu wojskowego. W składzie paliw wybuchł pożar, a miasto spowił czarny, gryzący dym. Strażacy walczyli z ogniem niemal 13 godzin. – To drugi taki atak w ciągu tygodnia. Precyzyjne uderzenia w obiekty infrastruktury – mówił wczoraj mer Lwowa Andrij Sadowy. – Zniszczenia są dość poważne, fala uderzeniowa uszkodziła szkołę i przedszkole. Na szczęście nikt nie zginął, ale są ranni. Sądzę, że w ten sposób agresor przekazuje pozdrowienia prezydentowi Bidenowi, który przebywa w Polsce. Im szybciej dostaniemy zestawy obrony przeciwlotniczej, tym szybciej wygramy – dodał Sadowy. Władze podały, że w rezultacie ostrzału rany odniosło pięć osób. ©℗