Na dworcu głównym w Krakowie, gdzie codziennie przyjeżdżają setki uchodźców z Ukrainy, pojawią się psychologowie, którzy będą zachęcać przybyłych do tego, by zgodzili się oni zakwaterować w innych, mniejszych miasta regionu - poinformował wojewoda małopolski Łukasz Kmita.

Wojewoda podczas piątkowego briefingu powiedział, że licznie przybywający na krakowski dworzec uchodźcy będą mogli skorzystać z dodatkowego transportu, przygotowanego specjalnie z myślą o nich. "W najbliższych dwóch dniach zostaną uruchomione specjalne pociągi. Osoby, które chcą jechać dalej, informuję, że wraz z kolejami niemieckimi uruchomiliśmy bezpośrednie połączenie" - mówił Łukasz Kmita.

Pociągi do Berlina przez Zgorzelec odjadą w sobotę i niedzielę o godz. 10.00 i godz. 20.00; dodatkowo w sobotę o godz. 23.00 odjedzie pociąg do Hanoweru.

Jest to odpowiedź na potrzeby uciekających przed wojną Ukraińców, którzy często chcą wyjechać z Polski i dołączyć do rodziny, przyjaciół czy znajomych mieszkających w krajach zachodnich. Miejsca w regularnych pociągach do Berlina są trudno dostępne, w związku z czym uchodźcy otrzymają od pracujących na dworcu harcerzy i strażaków specjalne vouchery na przewidziany dla nich pociąg.

Pomoc uchodźcom, którzy każdego dnia setkami przybywają na krakowski dworzec, to wyzwanie, przed którym stoją obecnie władze miasta i regionu. W czwartek ponad 250 osób - na ich życzenie - przewiezionych zostało do Berlina, co zdaniem wojewody sprawiło, że "sytuacja na dworcu popołudniem poprawiła się".

Władze województwa chcą "koordynować" sytuację wokół dworca (za działające tam punkty dla uchodźców odpowiada miasto). Wojewoda poinformował, że obecni będą tam przedstawiciele wszystkich służb, takich jak policja, straż pożarna czy sanepid. Codziennie rano zbierze się tam też sztab kryzysowy, podczas którego podsumowane zostaną działania z minionej doby oraz zaplanowane te na nadchodzące godziny.

Wojewoda przyznał, że pojawią się głosy, iż na dworcu panuje chaos, a ludzie, m.in. matki z dziećmi leżą na ziemi. "Chcemy uporządkować sytuację w obrębie samego dworca i wyznaczyć jeden punkt, w którym wydawane będą ciepłe posiłki. Ale jednocześnie zaapelować do mieszkańców Krakowa, aby przynosili dary do namiotu na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego" - mówił.

To właśnie w punkcie na placu tuż przed wejściem do starej siedziby dworca oraz do Galerii Krakowskiej znajdą się chłodnie, dzięki którym żywność będzie można przechowywać w odpowiednich warunkach, tak, aby się nie zmarnowała; we współpracy z Caritas działa też punkt wydawania zupy. W innym namiocie będzie można odpocząć przed dalszą podróżą.

Kmita zapewnił, że nad bezpieczeństwem przebywających na dworcu (a także mieszkańców, którzy tam przechodzą) czuwa kilkudziesięciu policjantów. Ruchem tam kierować będą żołnierze WOT. Wszyscy mają pomóc osobom, które po przyjeździe są zdezorientowane i nie wiedzą, co ze sobą zrobić.

"Proponujemy im bezpieczne miejsca noclegowe poza Krakowem, ale oni nie są przekonani. Dlatego zdecydowałem, że pojawią się na dworcu osoby, które będą przekonywały - myślę tutaj o psychologach - aby spokojnie można było wyjechać do innych miejscowości. Mamy ich bardzo dużą bazę. Tam na uchodźców czekają nasi mieszkańcy" - wyjaśnił wojewoda.

Działająca na dworcu straż pożarna będzie dysponowała wykazem miejsc noclegowych. Od strony dworca MPK, bezpośrednio przylegającego do tego, skąd odjeżdżają pociągi, stale podstawiany będzie autobus, gotowy do rozwożenia chętnych do kwater. Uchodźcy będą do niego kierowani przez wolontariuszy nawet w nocy. Wojewoda zaznaczył, że nie ma jednak mowy o przymuszaniu do opuszczenia dworca osób, które tam wolą poczekać na dalszy transport.

Podziękował on zarówno mieszkańcom, którzy angażują się w pomoc uchodźcom, jak i wolontariuszom, zaznaczając jednak, że pomoc musi być kontrolowana. Podkreślił, że na dworcu nie ma żadnego zakazu wydawania ciepłych posiłków, ale trzeba panować nad tym, kto i co oferuje przybyłym. Każdy z wolontariuszy będzie zatem posiadał identyfikator.

Władze Krakowa poinformowały w piątek, że od początku wojny w Ukrainie do miasta przyjechało już 100 tys. uchodźców. Stolica regionu zapewniła schronienie co najmniej 5,5 tys. z nich, ale jest już na granicy wydolności.

Piątek to kolejny już dzień, kiedy na dworcu kolejowym przebywa tłum. Setki przybyłych mieszają się z licznymi podróżującymi, których przed weekendem również tam nie brakuje. Wielu z oczekujących nie chce opuszczać dworca, w oczekiwaniu na transport za granicę, np. do Niemiec czy Włoch. Wśród oczekujących krąży coraz więcej obcokrajowców, którzy przyjechali do Polski, by zaoferować uchodźcom transport, zakwaterowanie i dalszą pomoc we własnych krajach.

W porównaniu do poprzedniego tygodnia, na dworcu coraz częściej można spotkać grupy ludzi śpiących na podłodze lub po prostu w pozycji siedzącej; leżących na kocach i materacach. Do dostępnych gniazdek elektrycznych coraz częściej podpinane są przedłużacze, tak, aby więcej osób równocześnie mogło korzystać z telefonów.

W tłumie w odblaskowych kamizelkach krążą wolontariusze, harcerze i pracownicy dworca, których łatwo można zlokalizować, więc ustawiają się do nich kilkuosobowe kolejki. Przybyli potrzebują przede wszystkim informacji - co robić dalej, gdzie się kierować, gdzie poprosić o nocleg, skąd odjeżdżają ich pociągi i autobusy. Najwięcej pracy mają wolontariusze znający języki ukraiński i rosyjski, ale rzadko spotkać można jakiegokolwiek ochotnika, który akurat nie jest zajęty.

Przybyli oblegają miejsca, w których udzielane są informacje, rozdawane jest jedzenie, a także to, w którym można odpocząć. W punkcie, w którym zmęczeni podróżą mogą położyć się i posilić, panuje ciągły ruch i gwar. Choć nie ma tu mowy o ciszy czy prywatności, nieco odetchnąć mogą tu np. matki z dziećmi.

Ogromna część przybyłych to właśnie dzieci, zarówno niemowlaki, jak i starsze oraz nastolatki. Wiele młodych matek ma pod opieką nawet kilka maluchów, a podróż odbyły z nimi same - mężowie i partnerzy zostali bowiem w ojczyźnie, objęci obowiązkiem odbycia służby wojskowej. Wielu z najmłodszych uchodźców nie ma siły na zabawę, często śpią w ramionach matek czy babć.

Niektórzy z uchodźców przywieźli ze sobą swoje zwierzęta, najczęściej psy i koty, które chronią w przeznaczonych do tego transporterach lub trzymają na rękach. Na dworcu napotkać można niewielki punkt z karmą i wodą.(PAP)

autorka: Nadia Senkowska

nak/ jann/