- Według ONZ w najbliższych trzech miesiącach będzie potrzeba więcej niż miliarda dolarów, aby sprostać potrzebom humanitarnym w Ukrainie - uważa Stephane Moissaing szef misji Polskiej Akcji Humanitarnej w Ukrainie.

Jak po rozpoczęciu inwazji przez Rosję zmieniły się warunki i możliwości pomocy we wschodniej Ukrainie, gdzie prowadzicie swoją misję od ośmiu lat?
Sytuacja ewoluuje. Ludzie są zdezorientowani, nie wiedzą, dokąd i jak uciekać. Nie wiedzą, co wydarzy się jutro. Odgłosy walk, bombardowań, strzałów to codzienność. Niepokoimy się o sytuację osób starszych, które próbują się przemieszczać. Wiele osób stoi w długich kolejkach po wodę i jedzenie, sklepy pustoszeją bardzo szybko, bo każdy próbuje robić tak dużo zapasów, jak tylko jest w stanie. Jako PAH próbujemy dotrzeć przede wszystkim do osób najsłabszych, które nie mają wystarczających środków finansowych ani żeby uciec, ani żeby przetrwać.
Co jest dzisiaj najbardziej potrzebne i czego może zabraknąć w następnych dniach?
Już obecnie mocno utrudniony jest dostęp do wody, szczególnie w strefach objętych bezpośrednimi działaniami zbrojnymi. Celem ataków jest często infrastruktura, dlatego niektóre miejsca są zupełnie odcięte od sieci wodociągowej. W dalszej kolejności mogą wystąpić problemy z dostępem do energii. Martwimy się też o podstawowe miejsca, takie jak szpitale czy sklepy, z pewnością będą narastać problemy z zaopatrzeniem.
Wiele osób ucieka od wojny, jakie są wasze szacunki dotyczące możliwej liczby uchodźców?
Bardzo trudno jest to przewidzieć. Sytuacja jest wciąż dynamiczna, niektórzy ludzie proszą o ewakuację, inni o opiekę nad osobami, które decydują się pozostać w Ukrainie. Jest duży chaos. W pierwszym dniu inwazji ludzie stali sześć godzin w kolejkach, żeby móc wyjechać z Kijowa. Nie wiemy, jak długie i jak liczne są takie kolejki w innych miejscach i jak będzie wyglądała sytuacja poza dużymi ośrodkami miejskimi. Część dróg jest zablokowana, co może utrudnić ewakuację. Boimy się, bo konflikt ma miejsce w wielu regionach Ukrainy. Największa grupa uchodźców przedostaje się do zachodniej Ukrainy, skąd udaje się do Polski.
Ilu spośród tych, którzy zdecydują się pozostać w kraju, może waszym zdaniem wymagać pomocy humanitarnej?
Wszystkie szacunki są tylko hipotetyczne. Współpracujemy z różnymi organizacjami pozarządowymi, z ONZ, UE i nikt nie jest w stanie obecnie podać konkretnej liczby i zakresu tej pomocy. Według czarnych scenariuszy ok. 5 mln osób może potrzebować już wkrótce pomocy humanitarnej. Zgodnie z szacunkami ONZ w najbliższych trzech miesiącach będzie potrzeba więcej niż miliarda dolarów, aby sprostać potrzebom humanitarnym w Ukrainie.
Co może zrobić Zachód teraz?
Potrzebujemy znacznego zwiększenia skali pomocy humanitarnej. Potrzebujemy znacznie większych darowizn i wpłat na rzecz organizacji świadczących pomoc humanitarną na miejscu, potrzebujemy konkretnych środków finansowych, żeby móc dotrzeć do najsłabszych i żeby wspierać wszystkich, którzy zostaną dotknięci skutkami tego kryzysu. Przepływ ludzi jest ogromny, potrzeby zmieniają się z godziny na godzinę, żeby organizacje pozarządowe mogły działać, Zachód musi zwiększyć zakres pomocy.
Zwracaliście się formalnie z prośbą o pomoc do instytucji, organizacji międzynarodowych, w tym UE? Kto obecnie pomaga finansować wasze działania w Ukrainie i na jakie wsparcie możecie liczyć?
Jesteśmy w stałym kontakcie z agendami UE. Część naszych operacji finansujemy ze środków unijnych, bardzo dużą część również ze środków przekazanych przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które regularnie finansuje PAH we wschodniej Ukrainie. Jesteśmy w kontaktach z ONZ, z UNICEF, z instytucjami brytyjskimi i na pewno będziemy kontynuować współpracę. Dużą część naszej działalności finansujemy z prywatnych darowizn, z wpłat Polaków, i za to szczególnie chcemy podziękować.
Nawet jeśli pieniądze się znajdą, to wszystkie działania PAH oraz innych organizacji są prowadzone na terytorium objętym działaniami zbrojnymi - jak długo będziecie w stanie udzielać pomocy?
Ja, wszystkie moje koleżanki i koledzy będziemy kontynuować naszą pracę. Bezpieczeństwo i ochrona osobista są zawsze na pierwszym miejscu, ale tylko w kilku częściach globu zawiesiliśmy nasze operacje z powodu poważnych problemów związanych z bezpieczeństwem. Oczywiście, boimy się. To bardzo stresujący czas dla nas wszystkich, ale jesteśmy tutaj, żeby wspierać tych, którzy potrzebują pomocy humanitarnej. I nadal będziemy to robić, współpracując zarówno z instytucjami międzynarodowymi, jak i lokalnymi organizacjami pozarządowymi. ©℗
Rozmawiał Mateusz Roszak