Rok po publikacji wyroku TK, który ograniczył możliwość przerywania ciąży, nadal nie wiadomo, jakie są dokładnie przepisy. Jasnych rekomendacji nie wydało ani Ministerstwo Zdrowia, ani konsultant krajowy

Liczba zabiegów, jak wynika z informacji DGP, w ramach NFZ spadła trzykrotnie. W 2020 r. (od stycznia do listopada) do indukcji poronienia (w większości przypadków chodzi o aborcję) doszło 1248 razy, w zeszłym - 423. Poza systemem, jak podaje Aborcja Bez Granic, od 27 stycznia 2021 r. (data publikacji wyroku TK w Dzienniku Ustaw) było ich ok. 33 tys.
Obecnie aborcja jest możliwa tylko wtedy, gdy ciąża pochodzi z gwałtu lub gdy zagrożone jest życie lub zdrowie matki. Dyskusja dotyczy tego, czy chodzi również o zdrowie psychiczne.
Paradoksalnie rozwiązanie miała przynieść kontrola w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. Jak wynika z naszej wiedzy, miała pomóc w wypracowaniu zaleceń dających zielone światło innym placówkom do przeprowadzania aborcji ze wskazań psychiatrycznych. Pod koniec grudnia mieli tam wejść kontrolerzy i sprawdzić m.in., ile dokonano aborcji i z jakich wskazań. Było to tuż po tym, jak szpital w Białymstoku odmówił terminacji ciąży pacjentce mimo wskazania od psychiatrów o zagrożeniu zdrowia psychicznego (u kobiety zdiagnozowano, że płód obumrze przed rozwiązaniem albo urodzi się martwy). Białostocka dyrekcja powoływała się na niejednoznaczności interpretacyjne. Kiedy więc ogłoszono, że do szpitala w stolicy - w którym nie odmawia się aborcji w takich sytuacjach - weszła kontrola, wybuchły protesty. Przede wszystkim środowisk walczących o prawo do aborcji, ale i dyrekcji szpitala, która dostała wsparcie od posłanek Lewicy. Na argument, że to kontrola rutynowa, a w I półroczu 2022 r. ma być ich jeszcze sześć w innych województwach, szpital napisał w oświadczeniu, że „w czasie naszej kilkudziesięcioletniej historii w Szpitalu Bielańskim nigdy nie była przeprowadzona kontrola działalności oddziału ginekologiczno-położniczego dotycząca przerwań ciąż”. Protestujący podkreślali, że nie można kontroli odrywać od sytuacji, w jakiej po wyroku TK są kobiety i lekarze.
Z naszych informacji wynika, że kontrola zlecona przez konsultanta krajowego w dziedzinie położnictwa i ginekologii miała wypaść raczej dobrze. Dzięki temu rekomendacje pokontrolne mogłyby wskazać… że aborcje z powodów zagrożenia zdrowia psychicznego mają miejsce i mieszczą się w granicach obwiązującego prawa. Mogłaby również znaleźć się w nich lista placówek, do których pacjentka może się zgłosić. Po to, żeby - jak mówił w rozmowie z DGP konsultant prof. Krzysztof Czajkowski - kobiety nie musiały krążyć po kraju i narażać się na ryzyko odmowy, podczas gdy ciąża by w tym czasie rosła. Mogłaby, bo na razie rekomendacji nie ma. Dlaczego konsultant nie ogłosi ich bez kontroli? Przekonuje, że nie ma podstaw.
Życie napisało jednak własny scenariusz. Szpital nie zgodził się na wydanie dokumentacji medycznej - bronił dostępu do danych wrażliwych pacjentek, przekonując, że do kontroli nie ma podstaw i że jest prowadzona w dziwnym momencie. Ostatecznie współpracy odmówili zaangażowani przez konsultanta krajowego i wojewodę (który musiał wydać zgodę) konsultanci wojewódzcy (położnictwa i ginekologii oraz perinatologii).
- Kontrola miała zaskakujący przebieg, do dziś nie wiemy, jaki był jej cel. Pewne jest to, że dyrekcja i ordynator stali na stanowisku, że muszą chronić dane pacjentek - mówi Magdalena Biejat z Lewicy, która z grupą posłanek była wówczas w szpitalu. Dziś nawet nie wiadomo, czy kontrola trwa. Nieoficjalnie słyszymy, że nie ma chętnych do jej przeprowadzenia. - Nie mam pojęcia, kiedy i kto wejdzie - mówi prof. Łukasz Wicherek, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego.
Ostatecznie wszyscy znaleźli się w punkcie wyjścia: dyrektorzy, lekarze, a przede wszystkim pacjentki. Bo z jednej strony mec. Katarzyna Gęsiak, dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki w Ordo Iuris, informuje DGP, że do szpitali trafi jej analiza prawna, z której jednoznacznie wynika, że zdrowie psychiczne nie jest przesłanką do aborcji. Subiektywne odczucia pacjentek co do stanu psychicznego nie mogą bowiem stanowić podstawy rozszerzającej wykładni tego wyjątku od ogólnej zasady ochrony życia.
Z drugiej strony mec. Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, podkreśla, że gdy kobieta w tej sytuacji dostanie w szpitalu odmowę aborcji na piśmie, jest to podstawa do zaskarżenia jej do komisji lekarskiej przy Rzeczniku Praw Pacjenta. - Jest to też pretekst, by pozwać szpital. Aktualnie przygotowuję cztery pozwy - mówi. Ocenia, że dziś zapotrzebowanie na wsparcie prawne Federy jest olbrzymie. - Mamy po kilka spraw w tygodniu, które można kwalifikować jako zagrożenie zdrowia i życia. Kobiety dzwonią, że są w ciąży pozamacicznej, że płód obumarł. To efekt Pszczyny (chodzi o śmierć ciężarnej z powodu sepsy, która wdała się po obumarciu płodu - red.).
Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu mówi, że wśród przeszło 1,5 tys. kobiet, które w II trymestrze wyjechały na aborcję do zagranicznych klinik, były i takie, które mimo zaświadczeń od psychiatry nie znalazły szpitala w kraju, który wykonałby zabieg. Prawie 40 proc. z nich przyznało, że płód ma zdiagnozowane głębokie wady. - Mówimy im, że powinny pójść do psychiatry po zaświadczenie, ale nie każda osoba się na to decyduje z obawy przed stygmatyzacją i przepychankami. To, co obserwujemy w tym roku, to spadek zaufania do polskich szpitali - opisuje. I również mówi o efekcie Pszczyny, czyli szpitala, gdzie jesienią ubiegłego roku zmarła 30-letnia pani Izabela. Trafiła tam w 22. tygodniu ciąży z tzw. bezwodziem. Rodzina i reprezentująca ją radczyni stoją na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z przerwaniem ciąży. Sprawą zainteresowała się prokuratura i, jak informuje DGP Agnieszka Wichary z Prokuratury Rejonowej w Katowicach, zostali już przesłuchani wszyscy świadkowie, w tym personel medyczny. Do marca ma być też gotowa kompleksowa opinia biegłych z zakresu medycyny. Na tej podstawie będą ustalone dalsze kierunki śledztwa.
Dwa dni temu pojawiły się doniesienia o kolejnej śmierci kobiety, która była w ciąży bliźniaczej, a płody obumarły w odstępie kilku dni. Z relacji rodziny znów wynika, że lekarze zwlekali z decyzjami. - Ta sprawa wymaga wyjaśnień, ale na pewno potrzeba dziś zdecydowanej reakcji ze strony Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, NIL, krajowych konsultantów. Ich jasnych rekomendacji, jak w przypadku wskazań psychiatrycznych czy rosnącego CRP powinni działać lekarze - ocenia mec. Ferenc. ©℗
Liczba zabiegów w ciągu ostatniego roku spadła trzykrotnie