Rządząca partia Gruzińskie Marzenie (GM) wygrywa kolejne wybory, tym razem - samorządowe. Po podliczeniu 99,92 proc. głosów Centralna Komisja Wyborcza podała, że GM zdobyło 46,65 proc. głosów. Na drugim miejscu jest Zjednoczony Ruch Narodowy z wynikiem 30,7 proc.

Na trzeciej pozycji uplasowała się partia Za Gruzję, założona przez Giorgiego Gacharię, byłego premiera z GM, który kilka miesięcy temu odszedł z tej partii.

W ponad dwudziestu miejscowościach, w tym - w stolicy kraju, 30 października odbędzie się druga tura wyborów mera. W Tbilisi o urząd walczyć będą piastujący go dotąd Kacha Kaładze z Gruzińskiego Marzenia i lider Zjednoczonego Ruchu Narodowego, Nika Melia.

CKW jeszcze w sobotę oceniła, że wybory odbyły się "w spokojnej atmosferze". Zgłoszono 366 skarg, dotyczących "głównie kwestii proceduralnych". Opozycja skarżyła się m.in. na brak prądu w niektórych lokalach. Informowano również o bójkach.

Szef misji obserwacyjnej ODIHR OBWE Albert Johnson ogólnie ocenił przebieg wyborów pozytywnie, choć wskazał na "pojedyncze incydenty".

Obserwatorzy wskazywali, że "udział urzędników w procesie wyborczym" działał na rzecz partii władzy, a także – że miały miejsce przypadki "zastraszania i nacisków" wobec obywateli – podał w Telegramie kanał informacyjny Tbilisi Life.

W związku z impasem po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych partia władzy Gruzińskie Marzenie w kwietniu zgodziła się na to, że w przypadku uzyskania mniej niż 43 proc. głosów w wyborach samorządowych, rozpisze przedterminowe wybory do parlamentu. Później jednak wycofała się z tego porozumienia, które zawarto przy mediacji UE.

Dzień przed wyborami w Gruzji doszło do aresztowania Micheila Saakaszwilego, byłego prezydenta i nieformalnego lidera opozycyjnego ZRN, obecnie będącego obywatelem Ukrainy. Saakaszwili, pomimo ciążących na nim prawomocnych wyroków, przybył do kraju, by zmobilizować w ten sposób swoich zwolenników.