Niemiecka kanclerz podczas wizyty na Ukrainie nie uniknęła trudnych pytań o jej relacje z Rosją, zwłaszcza w konkteście udziału Berlina w projekcie Nord Stream 2.

Pożegnalna wizyta kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Moskwie i Kijowie wywołała w tej ostatniej stolicy falę krytyki. Ukraińcy spierają się o rolę szefowej rządu RFN, przywitanej przez Władimira Putina bukietem kwiatów, w powstrzymywaniu rosyjskiej agresji oraz o kwestie symboliczne. Rosjanie podkreślają sprzeczności w stosunkach z Niemcami.
„Relacje pozostają napięte ze względu na cały szereg konfliktów, choćby o uwięzienie opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Rosja uznaje za niesprawiedliwe oskarżenia o zamordowanie w Berlinie obywatela Gruzji (Zelimchana Changoszwilego – red.) czy hakerskie ataki na Bundestag w 2015 r.” – zauważył niemiecki „Die Zeit”. Dodatkowo w maju rosyjska prokuratura de facto zdelegalizowała trzy niemieckie organizacje pozarządowe, na co Berlin zareagował zamrożeniem Forum Dialogu Petersburskiego. Mimo to Niemcy obronili przed amerykańską presją projekt gazociągu Nord Stream 2, nadal utrzymując, że to sprawa czysto ekonomiczna. Ostatecznie prezydent USA Joe Biden, w imię poprawy nadwyrężonych za kadencji Donalda Trumpa relacji z RFN, zrezygnował z poszerzania sankcji na NS2.
Deutsche Welle podało w ubiegłym tygodniu, że budowa NS2 może zostać zakończona 23 sierpnia, w rocznicę podpisania traktatu Ribbentrop-Mołotow, do którego poprzednią nitkę gazociągu bałtyckiego porównywał swego czasu Radosław Sikorski. Konsorcjum realizujące projekt zdementowało te informacje. Jednak poza sferą symboliczną nierozwiązane pozostają aspekty praktyczne. Niemcy przez cały okres budowy podawali, że realizują ją pod warunkiem, że Rosja utrzyma status Ukrainy jako państwa tranzytowego dla gazu. Gdy tylko Biden odstąpił od dalszych sankcji, Moskwa zaczęła dawać do zrozumienia, że sprawa nie jest rozstrzygnięta i będzie zależna od polityki Kijowa. Putin powiedział w piątek, że Rosja może rozmawiać z Ukraińcymi o utrzymaniu tranzytu, ale żadnych gwarancji dawać nie zamierza.
Media zwróciły uwagę na jeszcze jedną zbieżność dat. Merkel przyleciała do Moskwy dokładnie w rocznicę próby otrucia Nawalnego przez funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Kanclerz domagała się jego uwolnienia, jednak Putin odparł, że „figurant” – rosyjski prezydent nigdy nie wypowiada publicznie nazwiska Nawalnego – siedzi za przestępstwa gospodarcze, a nie polityczne. A zapytany podczas konferencji prasowej o prześladowania zwolenników opozycjonisty, nawiązał do spraw wytaczanych wobec uczestników styczniowego szturmu na amerykański Kapitol.
Z Moskwy kanclerz, która po wrześniowych wyborach ma przejść na polityczną emeryturę, udała się do Kijowa. Ukraińcy zrobili dla niej wyjątek, ponieważ po rosyjskiej agresji zabronili bezpośrednich lotów między obydwoma krajami.
Kanclerz przyleciała do Kijowa 22 sierpnia, ale nie zdecydowała się zostać ani na pierwszy szczyt Platformy Krymskiej, na którym pojawią się dziś reprezentanci co najmniej 44 państw (Niemcy będzie reprezentować minister gospodarki Peter Altmaier), ani na przypadającą na jutro 30. rocznicę odzyskania niepodległości, choć władze przygotowały obszerny program hucznych obchodów. Ukraińscy politycy z prezydentem na czele nie ukrywają rozczarowania takim obrotem spraw. – Ona zawsze chciała pomóc Ukrainie, ale zarazem pani Merkel pragnie utrzymać dobre ludzkie i gospodarcze relacje, które nasi niemieccy partnerzy nazywają pragmatycznymi. Uważam, że kanclerz nie osiągnie sukcesu. Nie da się siedzieć jednocześnie na dwóch stołkach – powiedział Wołodymyr Zełenski we wspólnym wywiadzie dla „Libération”, mediów z Funke Mediengruppe, „Nowej gaziety”, „NW” i „Washington Post”, określając politykę Berlina wobec Moskwy mianem „miękkiej”.
Osobiste relacje Merkel z Zełenskim nigdy nie były dobre, w przeciwieństwie do bliższych kontaktów, jakie kanclerz utrzymywała z rządzącym w latach 2014–2019 Petrem Poroszenką i jego szefem MSZ Pawłem Klimkinem, byłym ambasadorem w Niemczech. Nie pomogło ujawnienie przez Amerykanów transkryptu rozmowy Zełenskiego z Donaldem Trumpem, podczas której ukraiński przywódca zgodził się z prezydentem USA, że Merkel dużo mówi o Ukrainie, ale nic dla niej nie robi. – Całkowita prawda. Zgadzam się nie w 100, ale w 1000 proc. – powiedział Zełenski.
Zarazem to Berlin od rosyjskiej agresji był głównym sojusznikiem Kijowa podczas czterostronnych rozmów rozejmowych. To wreszcie Merkel była gwarantem utrzymania sankcji na Rosję, wprowadzonych po aneksji Krymu, a następnie po rozpętaniu wojny w Zagłębiu Donieckim. – Do ostatniego dnia na stanowisku będą bronić integralności terytorialnej Ukrainy – zapewniała podczas piątkowej konferencji z Putinem.
– Priorytetowym tematem naszych rozmów był proces pokojowego uregulowania sytuacji na Donbasie – mówił Zełenski po wczorajszym spotkaniu z Merkel. – Ważne, by w ramach formatu normandzkiego Ukraina, Niemcy i Francja miały skonsolidowane stanowisko co do planu pokojowego. Chcemy dążyć do ustanowienia reżimu stałego wstrzymania ognia, wymiany przetrzymywanych osób, otwarcia punktów KPWW (przejść między Ukrainą właściwą a nieuznawanymi parapaństwami Donbasu – red.) ze strony tymczasowo okupowanych terytoriów i długo oczekiwanej zgody na dostęp przedstawicieli Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża do tych terytoriów – dodawał. Zełenski powiedział też, że Kijów zwrócił się o konsultacje z Komisją Europejską i rządem RFN w związku ze spodziewanym zakończeniem budowy Nord Stream 2. Formułę takich konsultacji przewiduje umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską.
Osobiste relacje Merkel z Zełenskim nigdy nie były dobre