Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier przyleciał w środę do Izraela, by pożegnać ustępującego prezydenta Reuwena Riwlina. W wywiadzie dla gazety "Haarec" powiedział, że martwi go wzrost antysemityzmu w Niemczech, a palenie izraelskich flag powinno być uznane za przestępstwo.

To pierwsza państwowa wizyta Steinmeiera od wybuchu epidemii koronawirusa. Według agencji dpa celem wizyty jest m.in. "potwierdzenie bliskich związków Niemiec z Izraelem".

W czwartek Steinmeier spotka się z Riwlinem, nowym premierem Naftalim Benetem oraz szefem dyplomacji Jairem Lapidem, a także z przyszłym prezydentem Icchakiem Hercogiem.

W dzienniku "Haarec" ukazał się w środę wywiad ze Steinmeierem, który zapewnił o poparciu Niemiec dla powstania państwa palestyńskiego, czemu sprzeciwiali się byli przywódcy Izraela i podkreślił potrzebę odbudowania zaufania Palestyńczyków przez nowy rząd tego kraju.

Prezydent przekonywał, że Niemcy i Izrael mają "ten sam strategiczny cel, jakim jest powstrzymanie Iranu przed zdobyciem broni jądrowej", jednak środki stosowane przez dwóch sojuszników "nie zawsze są takie same".

Prezydent RFN przypomniał, że Niemcy popierają powrót do ustaleń umowy nuklearnej zawartej między światowymi mocarstwami a Iranem, z której Stany Zjednoczone wycofał były prezydent Donald Trump. Zarówno rządzący przez 12 lat premier Izraela Benjamin Netanjahu, jak i obecny szef rządu Benet wielokrotnie krytykowali tę umowę.

Steinmeier odniósł się również do problemu wzrostu antysemityzmu w Niemczech, głównie wśród muzułmańskich imigrantów, widocznego zwłaszcza podczas majowej konfliktu zbrojnego między Izraelem a rządzącym Strefą Gazy Hamasem.

"Nasza konstytucja gwarantuje wolność wypowiedzi i wolność zgromadzeń, ale ten, kto pali na ulicach flagi z gwiazdą Dawida albo wykrzykuje antysemickie hasła nadużywa wolności zgromadzeń, ale także popełnia przestępstwa, które powinny być ścigane" - zaznaczył.

Dodał również, że "znacząca większość muzułmanów w Niemczech pragnie żyć w pokoju i bezpieczeństwie".