Pierwszy szczyt NATO prezydenta Joego Bidena przebiegał w lepszej atmosferze niż w czasach jego poprzednika Donalda Trumpa. Amerykanin zapewniał, że art. 5 jest niepodważalny.

Podczas wczorajszego spotkania liderów Sojuszu Północno atlantyckiego ‒ zgodnie z oczekiwaniami ‒ zapowiedziano wzmacnianie zdolności do wspólnej obrony i po raz kolejny podkreślano, że Chiny stały się dla Paktu wyzwaniem. Odniesiono się również do polityki Kremla.
– Relacje między Sojuszem a Rosją są w najgorszym punkcie od zimnej wojny, z powodu agresywnych zachowań Rosji – mówił Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Paktu. Z kolei Biden zapewniał w Brukseli o przywiązaniu USA do art. 5 Paktu Północnoatlantyckiego. – To święte zobowiązanie – mówił. Jego poprzednik Donald Trump miał w zwyczaju wypowiadać się niejednoznacznie na temat zapisów w Traktacie, co budziło niepokój państw członkowskich. W Brukseli doszło do nieplanowanego spotkania prezydenta Dudy z Bidenem. Trwało ono kilka minut. I jak informował szef Biura Polityki Międzynarodowej Krzysztof Szczerski, dotyczyło „współpracy polsko-amerykańskiej w zakresie szeroko rozumianego bezpieczeństwa militarnego i ekonomicznego naszego regionu”. – W rozmowie, którą prowadziłem z Joem Bidenem, pan prezydent podkreślił, że bezpieczeństwo Europy Środkowo-Wschodniej, bezpieczeństwo Polski leży mu bardzo na sercu – komentował prezydent Andrzej Duda. – Rozmawialiśmy na temat relacji, które dotyczą Rosji. Spodziewam się od strony amerykańskiej informacji po rozmowie z prezydentem Putinem – dodawał.
Atmosfera spotkania liderów Sojuszu była lepsza niż podczas ostatnich szczytów, gdy dalekie od dyplomatycznych wypowiedzi Donalda Trumpa budziły zaniepokojenie wśród sojuszników. Wpływ na to ma też fakt, że duża część państw NATO zwiększa swoje wydatki na obronność. Biden od krytyki sojuszników się powstrzymuje i podkreśla, że więzi transatlantyckie są kluczowe, a on sam stara się wymóc grę do jednej bramki w kwestii polityki wobec Chin. Co było już widać podczas spotkania G7, które odbyło się tuż przed szczytem NATO.
Jak w tym kontekście wyglądają relacje polsko-amerykańskie? ‒ Opierają się na kilku filarach, a kluczowy jest filar bezpieczeństwa. On jest zbudowany na amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce. Do tego dochodzą wielomiliardowe interesy zbrojeniowe: kupujemy F-35, system Patriot czy artylerię dalekiego zasięgu HIMARS. W kwestii bezpieczeństwa gazowego – wciąż kupujemy od Amerykanów gaz. Aktualne są też rozmowy i plany o budowie przez Amerykanów elektrowni jądrowej w Polsce. Twarde interesy się więc nie zmieniły – odpowiada w rozmowie z DGP Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych, obecnie europoseł Prawa i Sprawiedliwości. ‒ Zmieniła się retoryka administracji amerykańskiej, coraz bardziej istotne stają się Chiny, jest mowa o obronie wartości demokratycznych. Zmieniła się też „ciepłota” między prezydentami. Tak przyjaznego Polsce prezydenta jak Donald Tump może nie być w USA i przez kolejne 100 lat – dodaje polityk.
Pewnym zaskoczeniem było więc kilkuminutowe spotkanie Duda‒Biden. Można zakładać, że było organizowane w ostatniej chwili. Część naszych rozmówców przekonuje, że prezydent USA chciał zatrzeć złe wrażenie po niekonsultowanej z państwami Europy Środkowej decyzji w sprawie Nord Stream 2.
Poza rozmową z Bidenem Andrzej Duda spotkał się też z premierem Wielkiej Brytanii, a wcześniej z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem. Poruszana była m.in. kwestia współpracy wojskowo-przemysłowej. Ożywianie relacji z Paryżem może zaowocować tym, że Polska niebawem wyśle żołnierzy do Afryki, w której Francja jest mocno zaangażowana militarnie. Równocześnie kuleje współpraca przemysłowa polsko-francuska. Paryż wciąż pamięta zerwanie kontraktu na zakup śmigłowców Caracal produkowanych przez Airbusa. Z kolei Polska pamięta to, że nie została zaproszona do programu budowy francusko-niemieckiego czołgu.
Bilateralne spotkanie z Andrzejem Dudą miał również prezydent najmłodszego państwa Sojuszu Północno atlantyckiego ‒ Macedonii Północnej ‒ Zoran Zaew. Ma to być jasny sygnał polityczny, że Polska jest za przyjmowaniem nowych członków Sojuszu, np. Gruzji czy Ukrainy. Jednak szanse na to, że zdarzy się to w ciągu najbliższych lat, wydają się iluzoryczne.