Zacieśnienie relacji z wyspą, którą ChRL uznaje za swoją zbuntowaną prowincję, może zostać odebrane przez władze w Pekinie jako atak na Chiny.

Stany Zjednoczone zasygnalizowały, że są zaangażowane w rozmowy handlowe z Tajwanem. O takim ruchu administracji prezydenta Joego Bidena poinformował sekretarz stanu Antony Blinken podczas wirtualnego posiedzenia komisji spraw zagranicznych w Izbie Reprezentantów. Choć nie doprecyzował, o jaką formę współpracy chodzi, media piszą o wznowieniu negocjacji dotyczących umowy ramowej o handlu i inwestycjach (TIPA).
Porozumienie nie jest rozwiązaniem tak kompleksowym jak umowy o wolnym handlu, które USA podpisały m.in. z Kanadą czy Meksykiem, ale tworzy podstawę do dialogu biznesowego i może ułatwić późniejsze zawarcie tej drugiej. Rozmowy w tej sprawie były prowadzone od 1995 r., ale utknęły w martwym punkcie, kiedy Biały Dom opuścił Barack Obama. Choć administracja jego następcy Donalda Trumpa zwiększyła zaangażowanie na Tajwanie w związku z pogarszającymi się relacjami z Chinami, podpisaniem umowy nie była zainteresowana. „The Wall Street Journal” pisze, że stało się tak, ponieważ ówczesny sekretarz handlu Robert Lighthizer chciał zachować umowę handlową z Pekinem.
Handel między USA a Tajwanem jest znacznie mniejszy niż ten z Chinami kontynentalnymi. W 2020 r. Amerykanie sprowadzili z wyspy towary warte 60 mld dol., a sprzedali tam dwukrotnie mniej. W przypadku wymiany z Pekinem było to odpowiednio 435 mld i 124 mld dol. Obecnie wyspa jest 11. największym partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych. Współpracę napędza sprzedaż półprzewodników, których Tajwan jest dla Amerykanów głównym producentem. Waszyngtonowi zależy, by umowa zagwarantowała ich stabilne dostawy. Szczególnie że w wyniku niedawnego przeglądu łańcuchów dostaw stwierdzono, iż USA są zbyt zależne od Pekinu w zakresie kluczowych technologii.
Władze w Tajpej od lat dążyły do pogłębienia stosunków gospodarczych z Waszyngtonem. W ubiegłym roku zdecydowały nawet o złagodzeniu zakazu importu amerykańskiej wieprzowiny i wołowiny, aby ożywić rozmowy z administracją Trumpa. Ograniczenia dotyczące amerykańskiego mięsa obowiązywały od 2003 r. Tajwańczycy nie chcieli importować go z krajów, w których występowała choroba szalonych krów.
W sierpniu odbędzie się w tej sprawie referendum, które może cofnąć styczniową decyzję prezydent Tsai Ing-wen o zniesieniu ograniczeń w imporcie mięsa. Nie jest ono co prawda wiążące, ale sondaże wskazują, że większość wyborców opowiada się za ich przywróceniem. Rządowi zależy więc, by postępy w negocjacjach z USA osiągnąć jeszcze przed głosowaniem. Również administracja Bidena chce wykorzystać wznowienie rozmów do poruszenia tematu mięsa. Wizja zawarcia umowy miałaby stanowić przynętę, dzięki której rządząca Demokratyczna Partia Postępowa musiałaby zagwarantować swobodny handel tym towarem.
Pogłębienie relacji z Tajwanem może jeszcze bardziej zaognić konflikt z rządem w Pekinie. ChRL sprzeciwia się wznowieniu rozmów z Tajwanem w obawie, że mogą one doprowadzić do zawarcia umowy o wolnym handlu i zachęcić innych aktorów, takich jak Wielka Brytania, do rozpoczęcia podobnych negocjacji z wyspą. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. – Wzywamy Stany Zjednoczone do przestrzegania zasady jednych Chin, zaprzestania prowadzenia jakichkolwiek oficjalnych wymian z wyspą i niewysyłania niewłaściwych sygnałów do tajwańskich separatystów – powiedział rzecznik chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Zhao Lijian.
Władze w Pekinie i Tajpej uznają się za jedyny legalny rząd Chin, a Pekin traktuje Tajwan jako zbuntowaną prowincję, którą w razie potrzeby może sobie podporządkować siłą. W ostatnich miesiącach Pekin zwiększył presję na Tajwan, m.in. wysyłając myśliwce do strefy obrony powietrznej wyspy. Amerykanie utrzymują nieoficjalne stosunki z Tajwanem na różnych poziomach, zachowując delikatną równowagę dyplomatyczną. Ostatnio Waszyngton przekazał Tajwanowi 750 tys. dawek szczepionki przeciw koronawirusowi, o czym poinformowała grupa trzech amerykańskich senatorów, którzy w ubiegłą niedzielę odwiedzili wyspę.