Mimo presji Kongresu na zatrzymanie gazociągu Joe Biden nie chce narażać relacji z Berlinem i Moskwą.

Dziś najprawdopodobniej poznamy najnowsze decyzje administracji Stanów Zjednoczonych w sprawie Nord Stream 2. Według doniesień amerykańskich mediów Waszyngton rozszerzy listę sankcyjną o kolejne firmy i statki zaangażowane w budowę. Do tej pory sankcjami była objęta Fortuna, jedna z barek układających rurociąg na dnie Bałtyku. Teraz rozszerzone zostaną najprawdopodobniej m.in. o statek Akadiemik Czerskij, który niedawno został włączony w prace przy NS2.
Na liście podmiotów podlegających restrykcjom miała się też znaleźć odpowiedzialna za realizację inwestycji, kontrolowana przez Gazprom spółka Nord Stream 2 AG oraz jej prezes Matthias Warnig. W przypadku tego kluczowego podmiotu wprowadzenie w życie restrykcji ma jednak zostać zawieszone ze względu na „interes narodowy”. Te doniesienia potwierdził wczoraj szef niemieckiego MSZ Heiko Maas, oceniając ruch jako konstruktywny. To kolejne świadectwo powściągliwości ekipy Joego Bidena jeśli chodzi o decyzje, które mogłyby zagrozić stosunkom z Berlinem, mimo formalnego podtrzymywania sprzeciwu wobec projektu.
– W stosunku do narzędzi, jakie dają prezydentowi USA przepisy, zakres zapowiadanych sankcji jest rzeczywiście skromny, tym bardziej, że uderzenie w Fortunę nie przełożyło się jak do tej pory na postępy budowy. Co innego, gdyby na liście znalazły się także firmy europejskie – ocenia Agata Łoskot-Strachota z Ośrodka Studiów Wschodnich. Skupienie się na naprawianiu relacji z Europą sprawia, że uderzenie w firmy niemieckie czy europejskich odbiorców gazu z NS2, które dałoby relatywnie największe szanse na zatrzymanie projektu, jest uznawane za mało prawdopodobne. Z drugiej strony wprowadzenie odroczonych sankcji na kolejne podmioty samo w sobie stanowi instrument presji, ponieważ ułatwi ich uruchomienie w dogodnym momencie.
Źródła, na które powołuje się amerykański serwis analityczny Axios, twierdzą, że dla administracji Bidena priorytetem jest raczej powstrzymanie użytkowania gazociągu niż zahamowanie jego budowy. Mogłoby to oznaczać, że instrumentem powstrzymywania projektu będzie uniemożliwienie jego certyfikacji. Samo opóźnienie tego procesu dałoby Amerykanom czas na negocjacje z nowym niemieckim rządem, w którym po jesiennych wyborach wiodącą rolę mogą odgrywać niechętni NS2 Zieloni. Według wielu analityków tylko zatrzymanie budowy daje jednak pewność, że gazociąg nie zostanie uruchomiony.
Polityka Bidena wobec bałtyckiego gazociągu pozostaje ostrożna mimo presji, jaką wywiera w tej sprawie Kongres. Przecieki o zawieszonych sankcjach wywołały oburzenie republikanów.
– Jeśli reżim Putina zdoła dokończyć gazociąg, to stanie się to dzięki przyzwoleniu administracji Bidena – mówił senator z Teksasu Michael McCaul. Zaś jeden z głównych oponentów projektu Ted Cruz ogłosił, że do czasu rozszerzenia sankcji senacka komisja spraw zagranicznych zatrzyma proces nominacji do Departamentu Stanu. Możliwość zawieszenia sankcji na operatora NS2 spotkała się natomiast z zadowoleniem Moskwy, która oceniła, że jeśli doniesienia w tej sprawie się potwierdzą, będzie to pozytywny sygnał dla normalizacji wzajemnych stosunków.
– Z punktu widzenia Waszyngtonu to nie jest politycznie dobry moment, żeby ogłaszać nowe sankcje na Rosję – wskazuje Agata Łoskot-Strachota. Przyznaje, że sprawa NS2 wydaje się być dla administracji Bidena raczej wypadkową różnych interesów, w tym relacji z Berlinem i Moskwą, niż przedmiotem bezwzględnego sprzeciwu, a gra na zwłokę w tej sprawie jest korzystna dla finalizacji gazociągu. – Ale jednocześnie polityka wobec Rosji z całą pewnością jest czymś, za co ta administracja będzie recenzowana i prawdopodobnie zmusi ją to prędzej czy później do zaostrzenia kursu – dodaje ekspertka.
Z kolei rozmowy o kompromisie w sprawie NS2 prowadzone od wielu miesięcy między Waszyngtonem a Niemcami nie przyniosły jak dotąd widocznego przełomu. – Rozwiązania, które się w nich pojawiają, takie jak inwestycje wodorowe na Ukrainie, nie odpowiadają na wyzwania, które pojawią się niemal natychmiast po ukończeniu gazociągu. Z kolei idea moratorium na budowę NS2 jest odrzucana przez stronę niemiecką, która obawia się fali pozwów ze strony beneficjentów projektu – zauważa Łoskot-Strachota. Stanowisko rządu niemieckiego, który twierdzi, że inwestycja ma charakter czysto biznesowy, i sprzeciwia się ingerencjom USA, nie zmieniło się mimo represji wobec Aleksieja Nawalnego czy aktywności militarnej Rosji w sąsiedztwie Ukrainy.
Tymczasem budowa NS2 wciąż trwa, a w najbardziej optymistycznym dla Rosjan scenariuszu może się zakończyć jeszcze tego lata. Kilka dni temu decyzja Federalnego Urzędu Żeglugi Morskiej i Hydrografii w Hamburgu, który odrzucił skargę złożoną przez tamtejsze organizacje ekologiczne, odblokowała możliwość wznowienia prac na wodach niemieckich. Ekolodzy deklarują jednak, że nie składają broni i planują dalsze kroki prawne zmierzające do zatrzymania budowy.