Chadecja przegrała niedzielne wybory w Badenii-Wirtembergii i Nadrenii-Palatynacie.
To nie było zaskoczenie. Ostatnie sondaże wskazywały na spadek notowań Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) w obu landach. To pokłosie dwóch czynników: afery maseczkowej i skandali związanych z działalnością lobbingową posłów Unii oraz wolnego tempa szczepień, a co za tym idzie przedłużającego się lockdownu. To był ważny test dla nowego szefa CDU Armina Lascheta. Nie zdał.
To niejedyna zła wiadomość dla Unii. W ostatnim czasie straciła ona trzech posłów.
Wszystko ma związek z zarzutami o pobieranie prowizji od działalności pozaparlamentarnej. Zaczęło się od posła siostrzanej Unii Chrześcijańsko-Społecznej Georga Nuessleina, wiceprzewodniczącego wspólnej frakcji chadecji w Bundestagu. Prokuratura w Monachium prowadzi postępowanie w sprawie przyjęcia ponad 600 tys. euro prowizji za pośrednictwo w zakupie maseczek wiosną 2020 r. Sytuację pogarsza fakt, że przelewy na konto Nuessleina pochodziły z rajów podatkowych. To wygląda nieciekawie i podejrzanie. Postawiono mu również zarzuty korupcyjne oraz taki, że dodatkowej działalności nie zarejestrował w zeznaniu podatkowym. Gdyby to była jednostkowa sytuacja, być może całą sprawę udałoby się wyciszyć. Ale tydzień później tygodnik „Der Spiegel” poinformował, że takich zachowań polityków chadecji jest więcej. Czołowy przykład to Nikolas Loebel, którego firma zarobiła 250 tys. euro za pośrednictwo w zakupie materiałów ochronnych. Poseł powoływał się na znajomości w Chinach. Sytuację pogorszyło to, że choć obaj w końcu wystąpili z partii, to nie chcieli złożyć mandatów poselskich. Ten drugi już to zrobił, ale pierwszy wciąż nie.
Mandat złożył jeszcze jeden poseł Unii.
Mark Hauptmann z CDU. Poseł kieruje niszowym, lokalnym periodykiem, w którym reklamy zamieściły ambasady Azerbejdżanu, Wietnamu i Tajwanu. Hauptmann zaprzecza, że przyjmował korzyści od innych państw, ale mandat złożył.
Przy okazji wyszło, że posłowie chadecji w tej kadencji oprócz diet zarobili prawie 15 mln euro, gdy np. posłowie Zielonych zaledwie 100 tys.
W Niemczech nie ma zakazu prowadzenia dodatkowej działalności poza pełnieniem mandatu posła, ale deputowani muszą o niej informować. W związku z tym wydaje się, że to jest w porządku od strony prawnej. Ale działania Loebela i Nuessleina są naganne etycznie, bo obaj zarabiali na pośrednictwie wpływającym na życie i zdrowie obywateli, których reprezentowali. Problem nie polegał na tym, że ułatwiali kontakty, ale że czerpali z tego korzyść majątkową w sytuacji największego kryzysu powojennej RFN.
Dlaczego dotyczy to tylko chadeków? Socjaldemokraci z SPD też są w rządzie.
Ministerstwo Zdrowia jest w rękach chadecji, więc automatycznie łatwiejszy dostęp do zamówień publicznych mieli posłowie chadeccy. To był kanał, który ułatwiał zawieranie tych transakcji.
Dopuszcza pani myśl, że po tych regionalnych porażkach, mimo obecnego prowadzenia w sondażach, chadecy nie wygrają wrześniowych wyborów parlamentarnych?
Ich notowania idą w dół. Rok temu dzięki wejściu w tryb kolejnego zarządzania kryzysem przez Angelę Merkel, tym razem związanym z COVID-19, chadecja odbiła się w sondażach i z wewnętrznego kryzysu przywództwa poszybowała nawet do 40 proc. COVID-19 to była polityczna trampolina. Teraz jest sytuacja odwrotna i Unia traci na pandemii. Wszystko jest możliwe, także przyszły rząd bez chadeków. Spotkałam się z takimi opiniami, że CDU/CSU wcale nie zrobiłoby źle, gdyby po wyborach znalazły się w opozycji. W latach 1998–2005 chadecja była w opozycji z powodu afery czarnych kont, ale potem było 16 lat jej rządów. Może potrzeba jednej kadencji w opozycji, by wrócić do władzy i znów wejść w tak długą erę jak era Merkel.
Jak nie CDU, to kto?
Większość wyborców obecnie chciałaby rządów czarno-zielonych. Programowo chyba nie było lepszego momentu na dogadanie się Zielonych z chadekami. Punkty ciężkości obu partii zbliżyły się. Zieloni stali się bardziej probiznesowi, starają się łączyć transformację ekologiczną z rozwojem gospodarczym, mówią, że to się nie musi wykluczać, a wręcz zapewni nowe miejsca pracy. Wciąż są przeciwnikami utrzymywania amerykańskiej broni atomowej w Niemczech, ale o NATO mówią zupełnie inaczej niż w latach 90. Obecne kierownictwo Zielonych to przedstawiciele frakcji realistów. Czuje, że to ich moment na objęcie władzy. Druga możliwość to koalicja sygnalizacji świetlnej, czyli Zieloni z socjaldemokracją i liberałami z FDP. Choć takie sojusze funkcjonują w landach, trudno mi sobie to wyobrazić na poziomie federalnym. Trzecia opcja to rząd Zielonych, SPD i lewicy.