Siemoniak: klauzulę „zastrzeżone” nadał szef Kancelarii Prezydenta

Tomasz Siemoniak był pytany na antenie TVN24 o okoliczności i możliwe konsekwencje obecności szefa BBN Sławomira Cenckiewicza na zastrzeżonym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.

Jeśli ktoś nadał temu klauzulę, a nadał temu szef Kancelarii Prezydenta, bo to on o tym poinformował, to rygory są w tym wypadku określone – powiedział.

Dodał, że kwestię tę bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która „w Polsce i przed NATO odpowiada za ochronę tajemnicy w Polsce”.

ABW bada udział Cenckiewicza w posiedzeniu RBN

Wyjaśnił, że ABW zwróciła się do Kancelarii Prezydenta, do pełnomocnika ds. ochrony informacji, o wyjaśnienie, „jak to mogło się zdarzyć, że osoba niemająca dopuszczenia pojawiła się na spotkaniu”. Przypomniał też, że na początku posiedzenia na prośbę premiera Donalda Tuska poinformował wszystkich zebranych, nie wymieniając nazwiska szefa BBN, o obowiązujących przepisach dotyczących udziału osób, które nie mają dostępu, w posiedzeniu niejawnym, co – jak ocenił – „na wszystkich, którzy tam się wypowiadali, bardzo podziałało, bo mimo że spotkanie miało klauzulę zastrzeżoną, wszyscy się wypowiadali tak, jakby było to po prostu jawne, publiczne”.

Siemoniak: Cenckiewicz ma akt oskarżenia ws. ujawnienia tajemnic

Siemoniak wyraził wątpliwość, że Sławomir Cenckiewicz jako osoba, która „ma akt oskarżenia w sprawie ujawnienia informacji niejawnych planów obrony Polski, w jakiejś dającej się przewidzieć perspektywie takie poświadczenie mógł mieć”.

– Gdyby prezydent chciał ten problem przeciąć, powołałby pana Cenckiewicza na szefa Kancelarii Prezydenta, który z mocy ustawy, tak jak minister czy poseł, ma dostęp do informacji niejawnych – nie zrobił tego. Szef BBN-u podlega normalnej procedurze i państwo się broni przed takimi sytuacjami, żeby ktoś, kto nie ma dostępu do tajemnicy, miał do niej dostęp, zwłaszcza w tak trudnej, ciężkiej sytuacji – podkreślił Tomasz Siemoniak.