Komisja Europejska nie zaprezentowała jeszcze końcowej wersji umowy handlowej ze Wspólnym Rynkiem Południa (Mercosur), ale wiele wskazuje na to, że zrobi to jeszcze w lipcu, zamykając tym samym okno dla renegocjacji. Wówczas karty będą po stronie Rady Unii Europejskiej, która może jeszcze zablokować proces uwolnienia barier handlowych z czołowymi państwami Ameryki Płd. W tym celu potrzebna będzie mniejszość blokująca złożona z co najmniej czterech państw zamieszkanych przez 35 proc. populacji UE.

Koalicja przeciwników umowy się rozrasta. Jak wskazał wczoraj w Sejmie Adam Giziński z Ministerstwa Rolnictwa, sprzeciwiają się jej ministrowie z Polski i Francji, a ostatnio również Węgier. – Poważne zastrzeżenia wyrażają Włochy, Belgia, Luksemburg, Irlandia, Austria, Słowacja, Bułgaria i Rumunia, które zaznaczają, że nie przyjęły jeszcze ostatecznych stanowisk i czekają na propozycje rekompensat – mówił Giziński. Zacieśnienie współpracy popierają za to Czechy, Dania, Finlandia, Hiszpania, Niemcy, Portugalia i Szwecja. Kopenhaga wpisała nawet dopięcie umowy do listy priorytetów swojej prezydencji w Radzie UE.

Warszawa dostrzega w otwarciu handlu z Ameryką Płd. ryzyko, bo nasz eksport do państw Mercosuru jest śladowy, więc otwarcie bramy na ten rynek wiele w naszym bilansie nie poprawi. W 2024 r. ulokowaliśmy tam towary za 1,1 mld dol., co stanowi raptem 0,3 proc. eksportu ogółem. Głównym odbiorcą jest Brazylia (84 proc.), gdzie sprzedajemy maszyny i urządzenia oraz produkty chemiczne. – Być może po wejściu umowy w życie okaże się, że w jakiejś niszowej kategorii powstały okazje do opłacalnego importu czy eksportu. Na to musimy jednak poczekać – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. – Obecnie najwięcej mówi się o zagrożeniach dla rolnictwa i na tym rząd powinien się skupić – dodaje.

Rolnicy najgłośniej protestują przeciwko umowie, głównie w obawie przed utratą rynków zachodnioeuropejskich. – Nawet uwzględniając koszty transportu i logistyki, tamte towary będą tańsze niż polskie. W krajach Mercosuru, podobnie jak w Ukrainie, obowiązują mniej rygorystyczne normy ochrony roślin i hodowli zwierząt, a praca jest znacznie tańsza – wyjaśnia Łukasz Ambroziak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Patrząc na asortyment oferowany przez Mercosur, mogą się niepokoić polscy producenci mięsa drobiowego i wołowego, artykułów mlecznych, cukru, etanolu, miodu i tytoniu. – Nieco spokojniejsi mogą być natomiast producenci wieprzowiny i jaj. W pierwszym przypadku zakłady z Mercosuru nie są dopuszczone na rynek UE. W drugim, aby tamtejsi producenci mogli skorzystać z preferencji w dostępie do Unii, muszą spełniać restrykcyjne normy dotyczące dobrostanu kur niosek, co podnosi im koszty i ogranicza ewentualny eksport do Europy – wskazuje ekspert.

Wizja dostępu do tanich surowców z Południa też nie jest dla naszego rolnictwa kusząca. Makuchy sojowe, które odpowiadają za dwie trzecie importu rolnego z tego kierunku i są wykorzystywane do produkcji pasz, i tak są objęte zerową stawką celną. – Wejście w życie umowy handlowej niczego nie zmieni, ceny importu pozostaną bez zmian. Jedynym korzystnym efektem może być uproszczenie procedur importowych – mówi Ambroziak. Nadzieje na wzrost eksportu mogą mieć producenci artykułów cukierniczych, mleczarskich, w tym serów, a także wódki. – Skala ewentualnych wzrostów będzie jednak znikoma. Te rynki odpowiadają zaledwie za 0,13 proc. eksportu rolno-spożywczego ogółem – przypomina Ambroziak.

Profity mogą odczuć producenci jabłek czy koncentratu jabłkowego w związku ze wzrostem zamówień od przetwórców z Europy Zachodniej, którzy zyskają nowe kontrakty w Ameryce Płd. – Sumarycznie jednak umowa z Mercosurem jest dla polskiego rolnictwa niekorzystna. Na szczęście dokument zawiera liczne obwarowania kwotowe, w tym preferencyjne kontyngenty, oraz okresy przejściowe. Obawy naszych rolników są częściowo słuszne, ale nie spodziewam się większych zawirowań rynkowych po wejściu w życie umowy. Na pewno nie takich, jak po otwarciu importu z Ukrainy w 2022 r. – dodaje ekspert z IERiGŻ.

W grudniu 2024 r. szefowa KE Ursula von der Leyen oraz przywódcy Argentyny, Brazylii, Paragwaju i Urugwaju ogłosili finalizację rozmów w sprawie „przełomowego i historycznego porozumienia”, które „tworzy największą na świecie strefę wolnego handlu, obejmującą ponad 700 mln osób”. Szef resortu rolnictwa Czesław Siekierski podkreślał, że Polska jest przeciwna umowie w obecnym kształcie. W podobnym tonie wypowiedział się w zeszłym tygodniu francuski minister ds. europejskich Benjamin Haddad, apelując o uzupełnienie dokumentu o specjalne klauzule ochronne dla rolnictwa. ©℗