Duszczyk był w środę w Polsat News pytany o sytuację na granicy polsko-niemieckiej i o migrantów, którzy mają być masowo cofani z RFN do Polski.

Absurdalnymi nazwał szacunki, które mówiły, że Polska „po objęciu władzy przez nowy rząd przyjmie półtora miliona migrantów”. Przyznał jednak, że problemem jest wprowadzenie przez Niemcy kontroli granicznych na granicy z Polską, ale również z Luksemburgiem, z Francją, z Belgią, z Austrią i Czechami. Uznał, że w sytuacji, "kiedy my zamknęliśmy szlak migracyjny przez Białoruś” takie kontrole są nieuzasadnione

„Nie zgodzimy się na jakiekolwiek działania, które byłyby niezgodne z prawem unijnym” – zapowiedział Duszczyk i podkreślił, że „Polska musi wiedzieć o każdej osobie, która jest w jakikolwiek sposób zawracana z Niemiec”.

Wiceminister przekazał, że nie tylko Niemcy zawracają migrantów do Polski, bo "my też zawracamy do Niemiec”. Przyznał, że tych zawróconych przez stronę polską jest mniej, niż odesłanych przez Niemcy do Polski, „ponieważ szlak migracyjny jest nadal ze wschodu na zachód, a nie z zachodu na wschód”, niemniej takich przypadków było w 2024 r. kilkaset.

Zapytany, czy Polska nie powinna wykonać „twardego ruchu” i objąć po naszej stronie granicę polsko-niemiecką ścisłą kontrolą, odpowiedział, że „to jest absolutnie na stole, ale obecnie byłoby to „działanie nadmierne”, na którym by straciło wielu naszych przedsiębiorców. Jeśli jednak Niemcy "chcieliby zrobić coś, co będzie kompletnie nieracjonalne”, to wtedy Polska, w ramach obrony własnej granicy, interesów, podejmie takie decyzje.

„Jednak nie wydaje mi się, żeby Niemcy chcieli na taki konflikt iść, ale jeżeli pójdą, to my oczywiście tę granicę zamkniemy. Nie będzie żadnych skrupułów ze strony polskich władz" – powiedział.