Już podczas pierwszej kadencji prezydenckiej Donald Trump dawał do zrozumienia sojusznikom, że muszą więcej wydawać na obronność. Wtedy niewielu go posłuchało, jednak od początku 2025 r. decyzje nowej administracji nie pozostawiają złudzeń, że czas obecności wojsk USA w Europie się kończy. I że to Europejczycy mają dowodzić siłami NATO na Starym Kontynencie, a nie, jak to miało miejsce od lat 50., któryś z amerykańskich generałów.
Amerykanie chcą zabrać swego generała
Według NBC plany Pentagonu zakładają konsolidację amerykańskich dowództw bojowych. Z 11 istniejących ma zostać pięć. Na liście znalazł się pomysł połączenia dowództwa europejskiego z afrykańskim i wycofanie amerykańskiego generała ze stanowiska Naczelnego Dowódcy Sojuszniczego NATO w Europie (SACEUR). Nie byłaby to kosmetyczna operacja, bo SACEUR dowodzi nie tylko europejskimi siłami NATO, ale też wszystkimi wojskami USA na naszym kontynencie. Stanowisko to od 1951 r. zawsze piastował generał z USA. W ocenie Trumpa reforma ma pozwolić zaoszczędzić 270 mln dol. rocznie. Kadencja obecnego SACEUR, gen. Christophera Cavoliego, kończy się w lipcu.
Zmiany sygnalizuje sekretarz obrony Pete Hegseth. – Czas Stanów Zjednoczonych jako jedynego gwaranta bezpieczeństwa Europy minął. Europa musi się włączyć, sfinansować swoje wojsko i przewodzić – mówił 23 kwietnia w US Army War College. Pochwalił przy tym Polskę za to, że wydaje na obronę aż 5 proc. PKB, i zażądał od reszty Europy, by zrobiła to samo. Jak tłumaczył, gdy tak się stanie, Amerykanie będą mogli się skupić na przeciwdziałaniu „złowrogiemu wpływowi komunistycznych Chińczyków”. W marcu Trump zapowiadał, że nie będzie bronił tych, którzy nie płacą.
Sygnały o planach redukcji wojsk amerykańskich skłoniły szefa NATO Marka Ruttego do odwiedzenia Waszyngtonu. Po ubiegłotygodniowych rozmowach z Trumpem i Hegsethem Rutte dał do zrozumienia, że USA jednak zredukują swoją obecność wojskową. – Europejscy sojusznicy i Kanada muszą dokonać skoku kwantowego, jeśli chodzi o wkład i możliwości. Aby to zrobić, konieczne będą większe inwestycje – uznał sekretarz generalny.
Polski ślad w planach USA
W tle przepychanki o obecność USA jest też Polska. Kilka tygodni temu byliśmy świadkami wycofania się Amerykanów z obsługi węzła logistycznego w Jasionce, przez który przechodzi 80 proc. pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jak informowało DGP Ministerstwo Obrony Narodowej, operację zaplanowano o wiele wcześniej. Jeszcze się ona nie zakończyła, a wojska USA mają być przenoszone do „innych lokalizacji w Polsce”. Resort zapewnia, że zniknięcie żołnierzy z 82 Dywizji Powietrznodesantowej spod Rzeszowa nie wpłynie na liczebność wojsk USA w Polsce. Ta nadal ma wynosić blisko 10 tys.
Dynamika wydarzeń budzi niepokój ekspertów. W ocenie gen. Bogusława Packa Europa nie jest gotowa, aby z dnia na dzień przejąć od Amerykanów ciężar obrony kontynentu. Potrzebuje na to przynajmniej kilku lat. Podobnie stawia sprawę Radosław Sikorski. – Myślę, że do końca dekady będziemy gotowi stawić czoła Putinowi – powiedział szef dyplomacji „Gazecie Wyborczej”. Pacek traktuje zapowiedź przekazania Europejczykom stanowiska SACEUR jako zły omen. – Najważniejsza jest informacja następna, czyli czy będziemy mieli w Europie mniej amerykańskich żołnierzy i baz. Nikt nie likwiduje dowództwa dla samej jego likwidacji. Jeśli tak się stanie, to wynika z planów redukcji sił – ocenia generał w rozmowie z nami.
Europa bez USA może mieć problem
Dziś Amerykanie dysponują w Europie ok. 85 tys. żołnierzy. W razie kryzysu stanowią oni zwartą siłę, odrębną od wspólnych sił NATO składających się z oddziałów delegowanych przez poszczególne państwa. Brak tej spójności dał się zauważyć podczas europejskiej misji w Czadzie i Republice Środkowoafrykańskiej, w której brał udział gen. Pacek. – NATO jako sojusz ma silnego lidera. Ten lider pokazał w Afganistanie, na Bałkanach i w Iraku, że bierze z NATO do pomocy tylu ludzi, ilu potrzebuje, i spokojnie sobie radzi. W Afryce każde państwo coś dawało, ale nie przekładało się to na budowę wielkiego potencjału. Nawet Francja, która była państwem dominującym, nie potrafiła pokryć wszystkich potrzeb – wspomina Pacek.
– Warto dokonać eksperymentu myślowego i zastanowić się, gdzie możemy znaleźć autentycznego lidera wojskowego, żebyśmy jako Europejczycy mieli mocniejszą pozycję wobec partnera amerykańskiego. Inaczej sami się pakujemy w rolę wasala – mówi Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador w Armenii i na Łotwie. Pomysł porzucenia dowodzenia w Europie negatywnie ocenia większość byłych amerykańskich SACEUR. Wtórują im nasi wojskowi. W ich ocenie to pozorne oszczędności, na których USA stracą. – Dowodząc strukturami NATO, Amerykanie mają kontrolę nad Sojuszem. Wycofanie się z tego będzie porażką samych USA – mówi gen. Roman Polko, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. ©℗