Jeszcze na początku kwietnia w sejmowych kuluarach usłyszeć można było głosy, że trwająca kampania wyborcza jest „jedną z najnudniejszych w ostatnich latach”. – Brakuje emocji, trudno będzie zmobilizować wyborców po jednej i drugiej stronie – mówił DGP jeden z bardziej doświadczonych parlamentarzystów.

Wybory prezydenckie. Trwa debata po debacie

W ostatnich kilkunastu dniach nastroje w Sejmie nieco się jednak zmieniły – głównie za sprawą trzech ostatnich debat wyborczych (dwie zorganizowała Telewizja Republika, jedną sztab Rafała Trzaskowskiego, którą transmitowały TVN24, TVP i Polsat News).

– Powiem uczciwie, że początkowo bardzo źle oceniałem kandydaturę Karola Nawrockiego. Ale, cytując klasyka, nasz kandydat szybko się uczy. W debatach wypadł dobrze, ale jeszcze lepiej w Kanale Zero. Powoli zaczynam wierzyć, że wynik może być niezły – mówi nam jeden z ważniejszych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Mowa o 3,5-godzinnym wywiadzie, który z prezesem Instytutu Pamięci Narodowej przeprowadził Krzysztof Stanowski. – Ta rozmowa więcej nam dała niż wszystkie starania Tomasza Sakiewicza i braci Karnowskich. Pokazała Nawrockiego od ludzkiej strony, w końcu wypadł naturalnie – dodaje inny rozmówca z partii.

Zgoła inne nastroje słychać natomiast wśród polityków Koalicji Obywatelskiej. – Trzaskowski w Końskich nie wypadł źle. Fatalnie wypadła sama organizacja debaty. Całe zamieszanie wokół współpracy z TVP i zaproszeń dla kontrkandydatów było niepotrzebne. Do dziś jestem w szoku, że sztab wykazał się taką bezmyślnością – mówi nam jeden z posłów Koalicji Obywatelskiej. – Nie dość, że wkurzyli koalicjantów, to jeszcze niepotrzebnie dali pretekst Izbie Kontroli Nadzwyczajnej do majstrowania przy wyniku wyborów – dodaje.

Rafał Trzaskowski kontra Karol Nawrocki. Zagrożenia na horyzoncie

Chodzi o art. 109 kodeksu wyborczego. Jak informowaliśmy w DGP, zgodnie z jego treścią każdy materiał wyborczy powinien być „wyraźnie oznaczony” i zawierać informację, od którego komitetu wyborczego pochodzi. Na materiałach z debaty w Końskich próżno szukać jednak takiego oznaczenia.

Czy to może wpłynąć na podważenie wyniku wyborów? Sąd Najwyższy podejmie w tej sprawie uchwałę w ciągu 30 dni od podania przez Państwową Komisję Wyborczą ostatecznych wyników głosowania.

– Gdyby wynik był dla nas niekorzystny, na pewno będziemy zgłaszać kwestię debaty w ramach protestów wyborczych. Tak samo z kwestią braku subwencji, choć tu akurat nierówność szans będzie trudniejsza do udowodnienia. Spore pieniądze otrzymaliśmy już ze zbiórek na kampanię Nawrockiego, więc de facto do żadnej nierówności nie dojdzie – słyszymy w PiS.

Na obie sprawy sceptycznie patrzą jednak eksperci. – Ani brak subwencji dla PiS, ani organizacja debaty przez sztab Rafała Trzaskowskiego nie są zarzutami, które mogłyby zaważyć na kwestii stwierdzenia nieważności wyborów prezydenckich. Równość szans jako konstytucyjna zasada wyborcza nie stanowiła jeszcze nigdy podstawy do stwierdzenia nieważności. Sąd Najwyższy do tej pory traktował podstawy do złożenia protestu dosyć wąsko – mówi DGP dr Anna Frydrych-Depka z Centrum Studiów Wyborczych na UMK w Toruniu, członkini zarządu Fundacji Odpowiedzialna Polityka.

I jak dodaje, wskazuje na to ugruntowana linia orzecznicza. – Poza tym nieotrzymanie funduszy przez określoną partię polityczną jest konsekwencją innego postępowania. Połączenie kwestii pieniędzy dla partii z niemożnością finansowania kampanii w wyborach prezydenckich uważam za karkołomne – tłumaczy rozmówczyni DGP.

Zdaniem dr Frydrych-Depki należy również rozgraniczyć kwestię debaty od innych materiałów wyborczych. – Czym innym jest emisja spotu w telewizji, który musi być oznaczony, a czym innym organizacja debaty. Konwencje polityczne też nie są oznaczone. Telewizje po prostu są wpuszczone na takie wydarzenia i to emitują. Zakładam, że tak samo było w tym wypadku – wskazuje badaczka.

Podobnie ocenia to Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego. – Kwestie związane z niewypłaceniem środków dla PiS lub organizacją debaty mogą wydawać się oburzające, ale patrząc na specyfikę wyborów, trudno znaleźć podstawy do ich unieważnienia. Sąd Najwyższy zapewne pochyli się nad tymi sprawami, ale konsekwencje – jeśli jakieś będą – to symboliczne. Nawet gdyby odrzucono sprawozdanie tego czy innego komitetu, to nie będzie to miało większego znaczenia. Tu nie ma mowy o pozbawieniu jakiejkolwiek partii subwencji i dotacji. Nie ma bowiem bezpośredniego związku pomiędzy kandydatem na prezydenta a partią polityczną – podkreśla rozmówca DGP.

Zdaniem ekspertów kwestia debaty w Końskich może budzić jednak inne wątpliwości. – Myślę tu o przysporzeniu korzyści przez komitet Trzaskowskiego innym komitetom. Komitety przyjęły zaproszenie na wydarzenie kandydata Platformy, czyli przyjęły od niego korzyść, a jego komitet jej udzielił. Obecne przepisy na to nie pozwalają – nie wolno wspólnie prowadzić kampanii. Wydaje się to absurdalne, ale tak stanowią wyjaśnienia PKW – tłumaczy dr Frydrych-Depka. – Jestem bardzo ciekawa, jak zostanie to potraktowane, bo zgodnie z kodeksem wyborczym PKW będzie mogła wykazać nieprawidłowości w finansowaniu kampanii tym, którzy przyszli na debatę w Końskich i jej organizatorowi – konkluduje ekspertka od prawa wyborczego.

Wybory w Polsce odbędą się za niecały miesiąc. Do urn pójdziemy w niedzielę, 18 maja. Ewentualna II tura odbędzie się dwa tygodnie później, 1 czerwca. Nowy prezydent zostanie zaprzysiężony 6 sierpnia. ©℗