W porównaniu z marcem zeszłego roku jaja z chowu klatkowego są dziś droższe o ponad 33 proc., z chowu ściółkowego o 18 proc., a z wolnego wybiegu – o ponad 8 proc. Od lipca te ostatnie podrożały o ponad 30 proc. Według danych resortu rolnictwa za 100 sztuk jaj z wolnego wybiegu hurtownicy płacą teraz ponad 85 zł. Ceny każdego z gatunków jaj są najwyższe od połowy 2023 r.

Jaj nie zabraknie

Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych poinformowała nas, że rząd nie planuje jednak działań zapobiegawczych i nie uwolni na rynek państwowych zapasów tego towaru. Nie będziemy więc mieli powtórki z grudnia zeszłego roku, gdy ze względu na wyskok cen masła agencja ogłosiła przetarg na sprzedaż 997 t tego tłuszczu, choć, jak ocenił później w rozmowie z DGP prezes RARS Jan Rajchel, znaczenie tego ruchu było marginalne.

Decyzja o interwencji nie leży przy tym w gestii samej RARS. Zlecenie mogłoby przyjść m.in. z nadzorującego ją Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, które jednak ocenia w przesłanym DGP wyjaśnieniu, że „w Polsce obecnie nie ma deficytu jaj na rynku”.

Nieco inaczej na temat patrzy resort rolnictwa, który wskazuje, że zauważalne braki mogą dotyczyć jaj pochodzących z chowu na wolnym wybiegu. Miałby to być efekt działań sieci handlowych, które ze swej oferty wycofały jaja z chowu klatkowego. Minister rolnictwa Czesław Siekierski powiedział, że zakłócenia na rynku jaj występują „nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie analizuje się, ile kur przypada na mieszkańca i te wskaźniki w Polsce są dużo lepsze”. Szef resortu rolnictwa uspokoił, że na okres Wielkanocy jaj w Polsce jednak nie zabraknie.

Stygmatyzacja klatek

Rajd cenowy kurzych jaj to m.in. skutek wzrostu kosztów hodowli związanego z odchodzeniem przez producentów od chowu klatkowego. Jak tłumaczy Jakub Olipra, analityk rynku rolnego z Crédit Agricole Bank Polska, to efekt „oddolnej regulacji”. – Konsumenci na ogół preferują jaja z chowu bezklatkowego, ponieważ postrzegają je jako produkt wyższej jakości. Przetwórcy żywności, sieci handlowe oraz gastronomia odchodzą od jaj z chowu klatkowego nie tylko ze względu na oczekiwania konsumentów, ale też jako element swoich strategii ESG – wyjaśnia ekspert. Faktem jest jednak, że unijne przepisy ograniczające hodowle kur w klatkach zostały już wypracowane. Miały wejść w życie w 2027 r., ale wyrok na chów klatkowy został na razie odroczony.

W Polsce jajo z wolnego wybiegu kosztuje o ok. 10 gr więcej od jaja z chowu klatkowego. Jak zaznacza polska branża drobiarska, która sprzeciwia się odgórnym regulacjom ograniczającym chów klatkowy, wartość odżywcza jest „praktycznie taka sama”, niezależnie od systemu chowu kur niosek. – Wieloletnie działania i kształtowanie postaw konsumenckich przez tzw. pro-zwierzęce organizacje doprowadziły do oczekiwanych zachowań konsumenckich. Klienci przepłacają, bo wraz z towarem – w tym wypadku jajami – kupują pakiet wartości, poczucie uczestnictwa w wyższych celach społecznych i środowiskowych – mówi Andrzej Danielak, prezes Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu.

Dodaje, że ze względu na „stygmatyzację” chowu klatkowego, część krajowych producentów – w obawie o utratę dotychczasowych odbiorców, czyli sieci handlowych, stopniowo wprowadza produkcję w pozostałych systemach. – Powoduje to konieczność ponoszenia ogromnych nakładów finansowych, gdy poprzednie inwestycje jeszcze się nie zamortyzowały – zaznacza.

Problem globalny

Drugim czynnikiem cenotwórczym jest spadek podaży związany z kolejnymi ogniskami ptasiej grypy (HPAI) i pokaźnymi stratami w stadach. Od października do końca lutego choroba spowodowała konieczność likwidacji 3 mln (6 proc. pogłowia) polskich kur niosek. – To ograniczyło podaż jaj na krajowym rynku. Ponadto hodowcy ograniczyli inwestycje w tzw. nowe wstawienia – liczba wylęgów piskląt kur nośnych w IV kw. 2024 r. była o 13 proc. niższa niż rok wcześniej – wskazuje Mariusz Dziwulski, ekspert rynku rolnego z PKO BP.

Ptasia grypa to problem ogólnoświatowy. USDA – Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych poinformował, że tylko w styczniu 2025 r. HPAI dotkniętych zostało ok. 18,8 mln komercyjnych niosek. To najwyższa miesięczna liczba od wybuchu choroby w 2022 r. Efekt? „Ceny jaj w styczniu były o 53 proc. wyższe niż w styczniu 2024 r. i przewyższyły poprzednie szczytowe ceny ze stycznia 2023 r.” – czytamy w raporcie USDA.

Analitycy wskazują, że rynek jaj szybko do równowagi nie wróci. Jakub Olipra ocenia, że w przededniu Wielkanocy za ich symbol będziemy płacić średnio o ok. 20 proc. więcej niż rok wcześniej. Mariusz Dziwulski dodaje, że w kolejnych miesiącach należy się spodziewać dalszych wzrostów cen m.in. ze względu na dodatkowy czynnik cenotwórczy, jakim są pasze. – Ich ceny w pierwszych trzech kwartałach 2024 r. spadały, ale obecnie zboża są droższe niż rok wcześniej. Dodatkową presję na ceny jaj wywierają rosnące koszty energii i pracy – wskazuje ekspert. Dodaje, że nadal głównym czynnikiem kształtującym ceny na rynku polskim i globalnym będzie jednak rozwój sytuacji związany z ptasią grypą. ©℗