Zwiększanie opłat za obowiązkowe przeglądy techniczne pojazdów to drenowanie kieszeni polskich rodzin - ocenił w czwartek szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, odnosząc się do zapowiedzi Ministerstwa Infrastruktury.

Wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec powiedział w środę podczas posiedzenia sejmowej komisji infrastruktury, że resort pracuje nad systemową zmianą związaną ze stawkami opłat za przeprowadzenie badania technicznego pojazdu. Resort chce corocznie waloryzować opłaty za przeglądy, a im dłużej będzie się zwlekać z obowiązkowym przeglądem tym opłata ma być wyższa.

Im później, tym drożej

Spóźnienie o tydzień miałoby podnosić stawkę o 100 proc., po trzech tygodniach stawka rosłaby o 200 proc., a po 90 dniach byłaby wyższa od standardowej o 300 proc.

Szef klubu PiS ocenił w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie, że kwestia zwiększenia opłat jest "zamiarem drenowania kieszeni polskich rodzin" przez rządzących.

Poseł Rafał Weber (PiS) podał, że rocznie w Polsce badaniom diagnostycznym poddawanych jest 21 mln pojazdów. Akcentował, że za rządów PiS sytuacja stacji kontroli pojazdów była stabilna. Jego zdaniem w wyniku decyzji MI Polacy "w ramach oszczędności nie będą badali swoich pojazdów i będą tym samym stwarzali większe niebezpieczeństwo na drogach".

Obietnice jedno, rzeczywistość drugie

Politycy przytoczyli komunikat Ministerstwa Infrastruktury z czerwca ub. r., w którym informowano, że od 1 lipca 2024 r. nie wzrosną opłaty za obowiązkowe przeglądy. Weber skierował do rządzących pytanie: "co stało się między końcem czerwca ubiegłego roku a styczniem, że oto ministerstwo i rząd będą podnosić opłaty za badanie techniczne pojazdu?".

W Ministerstwie Infrastruktury przygotowywany jest projekt zmian ustawowych, które obejmą nie tylko kwestie stawek za badania techniczne, ale będą też implementowane przepisy unijne, które zobowiązują Polskę do uregulowania kwestii związanych z przeglądami, jeśli chodzi o zakres badań technicznych. (PAP)