Obrady PKW rozpoczną się w poniedziałek w samo południe. Dziewięcioosobowy skład ma się pochylić nad postanowieniem Sądu Najwyższego, który w ubiegłym tygodniu uznał skargę komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości za zasadną. SN zdecydował tym samym, że odrzucenie sprawozdania finansowego przez PKW pod koniec sierpnia 2024 r. – co w konsekwencji doprowadziło do odebrania tej partii finansowania – było nieprawidłowe.
Zgodnie z kodeksem wyborczym PKW w takiej sytuacji jest zobowiązana zmienić wcześniej podjętą uchwałę i przyjąć sprawozdanie finansowe. Dotychczasowa praktyka tak właśnie wyglądała. Jak informowaliśmy w DGP, po orzeczeniach SN w listopadzie PKW przyjęła sprawozdanie Konfederacji, zaś na początku grudnia sprawozdanie Porozumienia Jarosława Gowina.
Subwencja dla PiS. Czy PKW uzna orzeczenie Sądu Najwyższego?
W przypadku komitetu PiS może być jednak inaczej. Część polityków Koalicji 15 października podnosi argument, że wydająca w tych sprawach orzeczenia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych nie jest sądem, gdyż jej status podważyły Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak również Europejski Trybunał Praw Człowieka.
– Środowa decyzja nie była orzeczeniem SN, tylko nieuznawanej izby składającej się z neosędziów. Zbudowano ją za rządów naszych poprzedników dokładnie w tym celu: ma stanowić zawór bezpieczeństwa dla PiS, gdy będą zapadały niekorzystne dla niego decyzje – mówi DGP poseł KO Mariusz Witczak. I jak dodaje, PKW w sierpniowej uchwale „zwróciła uwagę na ogromne nadużycia w kampanii wyborczej PiS, wskutek czego odebrano im subwencję i dotację”. – PKW skierowała także wniosek do SN, aby w sprawie skargi PiS orzeczenie podjęli prawidłowo powołani sędziowie. Tak się nie wydarzyło. W mojej opinii PKW nie może podjąć innej decyzji niż nieuznanie tego orzeczenia – tłumaczy parlamentarzysta.
Nieco inaczej na sprawę patrzą eksperci. – Kodeks wyborczy zasadniczo nie pozostawia PKW nic innego, jak uznać orzeczenie SN i zmienić uchwałę w sprawie sprawozdania finansowego komitetu PiS. Innej opcji po prostu nie ma – mówi DGP dr Anna Frydrych-Depka z Centrum Studiów Wyborczych UMK w Toruniu, członkini zarządu Fundacji Odpowiedzialna Polityka. Wtóruje jej Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji im. Stefana Batorego. – Artykuł 145 kodeksu wyborczego obowiązuje. PKW powinna go przestrzegać. Żyjemy w warunkach chaosu prawnego, ale niedobrze by było, gdyby to PKW wzięła na siebie rolę interpretacji i wdrażania zmian wynikających z orzeczeń europejskich trybunałów. To nie jest jej zadanie – tłumaczy Izdebski.
– PKW działa w granicach i na podstawie prawa. Artykuł 161 par. 3 kodeksu wyborczego wskazuje, że PKW podejmuje uchwały w zakresie swoich ustawowych uprawnień. W tej sytuacji ustawowym obowiązkiem PKW jest postanowienie o przyjęciu sprawozdania finansowego. Innego postanowienia PKW wydać nie może. Nie może też przejawić bezczynności, bo przepis art. 145 mówi, że postanowienie musi zostać wydane niezwłocznie, czyli bez zbędnej zwłoki – mówi DGP konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski, prof. Uniwersytetu Warszawskiego.
I jak dodaje, „gdyby PKW stwierdziła, że nie wykona postanowienia SN, bo nie uznaje istnienia jednej z izb, to musiałaby wskazać do tego jakąś podstawę prawną”. – Takiej podstawy jednak nie ma. W mojej ocenie niewykonanie postanowienia SN wyczerpywałoby znamiona przestępstwa wynikającego z art. 231 kodeksu karnego, czyli przekroczenia uprawnień. Takie działania nie powinny mieć miejsca w demokratycznym państwie prawa – konkluduje rozmówca DGP.
Potrzebna reforma kodeksu wyborczego
Doktor Anna Frydrych-Depka w rozmowie z DGP zwraca z kolei uwagę na jeszcze jeden aspekt całej sprawy. Mowa o przyszłych ewentualnych nadużyciach komitetów wyborczych, w sprawie których SN będzie musiał się wypowiedzieć. W środowym orzeczeniu Izby Kontroli Nadzwyczajnej wskazano bowiem, że PKW nie przeprowadziła szerszej analizy, w jaki sposób komitet PiS miał złamać przepisy kodeksu wyborczego, ani nie wyszczególniła konkretnych okoliczności, w których miało do tego dojść.
– Zgodzę się, że uzasadnienie sierpniowej uchwały PKW powinno być bardziej pogłębione i precyzyjne, na co wskazali sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Zabrakło mi jednak zwrócenia uwagi na to, że nadużycia zasobów publicznych w kampanii wyborczej są sprzeczne z konstytucyjnymi zasadami, przede wszystkim właśnie z zasadą równości szans wyborczych. Bo to jest w zasadzie clou sprawy – tłumaczy rozmówczyni DGP. I jak dodaje, orzeczenie SN pokazuje, że potrzebujemy reformy kodeksu wyborczego. – Jeśli zadaniem członków PKW miałoby być zbieranie, dokumentowanie i kompletowanie nadużyć, to musieliby być do tego odpowiednio przygotowani. Dziś PKW nie ma na to środków, zasobów, ale także kompetencji w kodeksie wyborczym, aby móc pełnić w zasadzie rolę prokuratury – tłumaczy ekspertka z UMK.
Jak informowaliśmy w DGP, do reformy kodeksu wyborczego, w tym przepisów dotyczących działalności PKW, dojdzie najwcześniej po przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
Zawirowania w PKW
W PKW teoretycznie istnieje większość, która dziś gotowa byłaby zagłosować przeciwko przyjęciu nowej uchwały. Dotychczas w gronie jastrzębi znajdowało się pięciu członków: Ryszard Balicki, Paweł Gieras, Ryszard Kalisz, Maciej Kliś i Konrad Składowski. Szczególnie sceptyczny wobec możliwości respektowania postanowień Izby Kontroli Nadzwyczajnej był były minister spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz, który na konferencji prasowej nazwał je „orzeczeniami nieistniejącymi”.
Niewykluczone jednak, że do merytorycznej decyzji dziś nie dojdzie. Ryszard Kalisz w piątkowej rozmowie z TOK FM poinformował, że nie wie, czy sprawa zostanie w poniedziałek „załatwiona”, gdyż jeden z członków „wskazany przez jedną z partii demokratycznych” zgłosił swoją nieobecność. Podobne głosy słyszymy wśród naszych rozmówców. – Nie wiem jeszcze, czy się pojawię. Przewodniczący zwołał swoje posiedzenie w ostatnim momencie. Nie wiem, czy uda mi się przesunąć inne obowiązki. Mam nadzieję, że tak – mówi DGP jedna z osób zasiadających w PKW.
Uchwała PKW ma kluczowe znaczenie dla Ministerstwa Finansów, które ostatecznie będzie dokonywało wypłaty należnych pieniędzy na konta PiS. Gra toczy się o ponad 77,8 mln zł – tyle wynosi bowiem trzyletnia subwencja, którą miałaby otrzymywać partia. ©℗