Właśnie zaczyna się kolejny etap negocjacji między polskim rządem a KE ws. przyszłości polskiego górnictwa. Ich efekt może przedefiniować polski plan transformacji. Jeśli Bruksela nie da zielonego światła dla pomocy publicznej dla górnictwa – a tego obawiają się rządzący – konieczne będzie ustalenie nowej, zapewne bliższej, daty odejścia od węgla. Na konkrety z niecierpliwością czekają zarówno związki zawodowe, jak i rynek. Przez niepewność w tej sprawie giełdowe notowania Polskiej Grupy Energetycznej spadły w tym tygodniu o prawie 8 proc.
Dziś minister przemysłu Marzena Czarnecka odbędzie robocze spotkanie z Teresą Riberą, nową komisarz UE ds. konkurencji i pomocy publicznej. Rozmowy mają dotyczyć zgody Brukseli na dofinansowanie polskiego górnictwa. Warszawa zabiega o nią od prawie trzech lat.
– Prace nad notyfikacją polskiego wniosku są w toku i postępują zgodnie z harmonogramem – przekazał nam w piątek rzecznik resortu przemysłu Tomasz Głogowski. Podobnie odpowiadał w czerwcu, gdy przekonywał, że konsultacje z KE „są na końcowym etapie”.
Zgoda Komisji Europejskiej
Zgoda Brukseli jest niezbędna, aby polski rząd mógł przekazać górnictwu wsparcie w wysokości 28,8 mld zł. Pierwszą próbę notyfikacji podjął jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego. Sprawy nie może zamknąć także nowy rząd, choć w grudniu 2023 r. minister przemysłu Marzena Czarnecka deklarowała, że będzie to „pierwszym zadaniem” nowo powołanego resortu.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy ze źródeł brukselskich, przedłużony czas procedowania wniosków narodowych może być efektem „jakości informacji przekazanych przez dane państwo członkowskie”.
Jeszcze w I połowie roku Czarnecka informowała, że złożony przez Warszawę wniosek zawierał błędy proceduralne i dokument wymagał korekty. Polska strona wynajęła kancelarię, która miała sprawę pchnąć do przodu. Przez kolejne miesiące przełom jednak nie nastąpił.
W odpowiedzi na nasze pytania o status wniosku KE poinformowała, że „pozostaje w kontakcie z polskimi władzami w sprawie możliwych środków wspierających odejście od węgla”. – Więcej informacji o treści tej dyskusji nie możemy przekazać. Nie możemy też na tym etapie przewidywać terminu lub wyniku ich zakończenia – dodała rzeczniczka KE ds. konkurencji Lea Zuber.
We wtorkowym wydaniu DGP informował jako pierwszy, że rząd coraz bardziej obawia się braku zgody ze strony KE. To z kolei odbija się na przyszłości pomysłu wydzielania aktywów węglowych ze spółek energetycznych, które w związku z nimi muszą się liczyć z trudnościami w pozyskiwaniu pieniędzy na inwestycje. Rząd skłania się ku zarzuceniu pomysłu z wydzieleniem, jedną z rozważanych opcji jest postawienie nierentownych aktywów węglowych w stan likwidacji.
Rynek zareagował nerwowo na te doniesienia
Akcje giełdowe Polskiej Grupy Energetycznej – której najbardziej zależy na uwolnieniu się od węgla – potaniały we wtorek aż o 7,7 proc., z 6,76 zł do 6,28 zł za akcję; na tym poziomie utrzymywały się do piątku. Notowania Tauronu spadły we wtorek o 6,7 proc., do piątku akcje spółki spadły w sumie o 8 proc. Spadł też kurs Grupy Enea, choć spadek ten był mniejszy i wyniósł 4,3 proc. tylko we wtorek, koncernowi udało się skończyć tydzień z wynikiem o 2,3 proc. gorszym niż w poniedziałek. Jedyną spółką energetyczną z udziałem Skarbu Państwa, która nie odnotowała strat, była należąca do Orlenu Energa – kurs w skali tygodnia poszedł w górę o 4 proc., lecz na tle pozostałych wyróżnia się ona tym, że w swoim portfolio nie ma żadnych elektrowni węglowych ani kopalni.
Szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek powiedział nam, że związkowcy nie dostali dotąd żadnej informacji – oficjalnej lub nieoficjalnej – o możliwym braku akceptacji dla wniosku. – Nie otrzymaliśmy takich sygnałów, na razie podchodzimy do informacji w mediach spokojnie. Może krajowi politycy zaklinają rzeczywistość i próbują „luzować” nasze stanowisko – powiedział.
– Brak notyfikacji umowy społecznej z górnikami najpewniej doprowadzi do tego, że strony ponownie będą musiały zasiąść do rozmów. Rząd znajdzie się w trudnej, ale jednocześnie wygodnej pozycji – będzie musiał manewrować pomiędzy pomysłami górniczych bonzów a Komisją, zrzucając część kosztów politycznych na tę drugą – komentuje Mateusz Michnik, analityk ekonomiczny Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Podobnie uważa Andrzej Strojny, analityk Warsaw Enterprise Institute. – Być może w grze politycznej z górnikami rząd mógłby wykorzystać brak notyfikacji KE, jednak nawet gdyby ta notyfikacja została przyznana, polski sektor górniczy wymaga restrukturyzacji szybszej, niż zakładają to obecne plany – wskazuje.
W październiku minister Czarnecka zapewniała, że porozumienie z 2021 r. „dalej jest podstawą złożenia wniosku notyfikacyjnego i wszystkie daty związane z osią czasu pozostały te same”. Wyjątkiem ma być zapis dotyczący kopalni Bobrek-Piekary, która – z uwagi na bezpieczeństwo załogi – będzie likwidowana szybciej, niż planowano. ©℗