Źle się dzieje w NFZ, a jego kierownictwo nie ma pomysłu, jak sobie z tym poradzić. Kwestia kosztów na leczenie obywateli Ukrainy w Polsce to przy tym drobna sprawa, tym bardziej że Ukraińcy w Polsce pracują i bilans z ich pobytu w naszym kraju jest dodatni.
Dlatego wielkim błędem poprzedniego rządu było to, że nie wystąpił do Unii Europejskiej o wsparcie finansowe i medyczne w opiece nad uchodźcami, których z dnia na dzień objął ubezpieczeniem zdrowotnym. Ale przecież do Polski uciekły głównie osoby młode i zdrowe, które podjęły tutaj pracę. I nie jest tak, że w większości pracują na czarno. Z moich doświadczeń wynika, że zatrudniają się legalnie lub otwierają własne firmy. Na początku dziwi ich, że w urzędach nie trzeba na każdym kroku dawać łapówek, ale mniej więcej po pół roku się do tego przyzwyczają i zachowują się tak samo jak Polacy. Myślę, że polski PKB ma więcej korzyści z obecności Ukraińców niż strat.
Pewnie garstka osób tak robi, ale trudno im się dziwić. Polacy chcący ratować życie swoje lub swoich bliskich robiliby dokładnie tak samo. Ale ja widzę odwrotną tendencję – Ukraińcy, którzy zachorują w Polsce, wracają na Ukrainę. Są wkurzeni na nasze kolejki i biurokrację. W Ukrainie mają świetne systemy informatyczne. Aby zapisać się do lekarza, wystarczy włączyć komórkę, odnaleźć w aplikacji lekarza w najbliższej okolicy, a następnie za jednym kliknięciem umówić się na wizytę u specjalisty w ciągu jednego –trzech dni na koszt ichniejszego NFZ (NSZU). Jak my na Booking.com szukamy hotelu, tak oni szukają lekarza i w ciągu dwóch dni umawiają się na bezpłatną wizytę. Natomiast w Polsce muszą iść po skierowanie do lekarza rodzinnego, czekać pół roku na termin u specjalisty, który skieruje ich na diagnostykę, a po obejrzeniu wyników zaordynuje leczenie. W Ukrainie pierwsza wizyta jest bezpłatna. Choć często schody zaczynają się później, gdyż koszyk świadczeń gwarantowanych jest mniejszy niż w Polsce. Teoretycznie „wszystko należy się wszystkim”, ale faktycznie na dalszych etapach nie mają dostępu do wielu nowoczesnych metod leczenia.
W Polsce są przynajmniej dwie partie, których wyborcy nie odbiegają w poglądach od ukraińskich antyszczepionkowców. Gdyby Ukraińcy mieli taki sam kalendarz szczepień obowiązkowych jak Polacy, to wielu z zadowoleniem skorzystałoby z nich dla siebie i swoich dzieci. Sama zaś gruźlicaleko oporna nie jest winą Ukrainy, ale państwa sowieckiego, które więźniów chorych na gruźlicę nie leczyło wcale albo – co gorsza – podawało im zmniejszone dawki leków, hodując lekooporną postać choroby. Dziś na leczenie gruźlicy lekoopornej w dużej mierze łożą Amerykanie. Nie możemy winić Ukraińców za to, że mają gorszy dostęp do nowoczesnego leczenia, bo trwa u nich wojna i mają znacznie mniejszy budżet na opiekę zdrowotną. To tak, jakbyśmy porównywali nasz system do tego w Holandii, Niemczech czy Szwajcarii.
Do wielu lekarzy, z którymi studiowałem medycynę, czy których znam z różnych miejsc w całej Polsce, też wolałbym nie iść jako pacjent. Polski system kształcenia i specjalizacji jest daleki od ideału, a zbyt wielu lekarzy nie ma wystarczającego pojęcia o praktykowaniu medycyny opartej na dowodach naukowych. Oczywiście, można powiedzieć, że w Ukrainie kupuje się dyplomy, ale akurat nie w medycynie. Lekarzy obowiązuje odpowiedzialność karna za błędy medyczne i jeżeli ktoś tam taki błąd popełni, to idzie do więzienia. Ja o przypadkach kupowania dyplomów w medycynie nie słyszałem. Oczywiście, słyszałem o kupowaniu dyplomów uczelni niemedycznych, ale czy w Polsce nie było takich przypadków? Zapomnieliśmy już o Collegium „Tumanum”?
Myślę, że Ukraina wytrzyma napór Rosjan i wygra tę wojnę. Ale gdyby doszło do załamania frontu na niekorzyść Ukrainy, to im bliżej ten front będzie polskich granic, tym większy będzie napór ze strony obywateli Ukrainy, a potem również rannych żołnierzy. Warto się uczyć na błędach. Już w marcu 2022 r. rząd powinien był wystąpić do Unii Europejskiej z prośbą o dodatkowe środki finansowe, ale też pomoc w zapewnieniu zaplecza medycznego blisko wschodniej granicy – chodzi głównie o lekarzy z innych krajów unijnych, którzy przyjechaliby do pracy w tymczasowych szpitalach w Polsce. Polski rząd powinien był wystąpić natychmiast o środki unijne w trybie awaryjnym i apelować do innych państw o solidaryzm. ©℗