„W związku z koniecznością aktualizacji prognozy dochodów budżetu państwa, a co za tym idzie zmiany poziomu maksymalnego deficytu określonego w ustawie budżetowej na 2024 r. niezbędna jest zmiana ustawy budżetowej z dnia 18 stycznia 2024 r.” – podała w piątek kancelaria premiera.
„Kiedy niektórzy ekonomiści w połowie roku mówili, że budżet trzeba będzie nowelizować, nie mieli na uwadze powodzi, której wtedy nie było. Patrzyliśmy przytomnie na założenia makroekonomiczne na prognozę dochodów, ich dynamikę w kolejnych miesiącach i nam nie «stykało»” – napisał w serwisie LinkedIn Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
Nowelizacja budżetu
Ze strony rządu oficjalne dopuszczenie możliwości nowelizacji tegorocznego budżetu pojawiło się w uzasadnieniu do projektu ustawy budżetowej na 2025 r. pod koniec sierpnia.
Obowiązujące przepisy określają limit deficytu na 184 mld zł przy 682 mld zł planowanych dochodów. W uzasadnieniu do projektu na przyszły rok pisano o 40 mld zł ubytku we wpływach. Faktycznie może on jednak być większy. Dwunastomiesięczna suma dochodów budżetu na koniec września była o 66 mld zł niższa od planu na 2024 r.
Największy problem dotyczy podatku od towarów i usług. Suma wpływów za ostatnie 12 miesięcy jest tu o 36 mld zł niższa od planu na poziomie 316 mld zł. To efekt słabego wzrostu konsumpcji oraz niższej – niż zakładano – inflacji, która sprzyja dochodom państwa.
W okresie styczeń–wrzesień plan wpływów z VAT został wykonany w 69 proc. W przypadku podatku dochodowego od osób prawnych realizacja to niespełna 65 proc. Minister finansów Andrzej Domański oceniał niedawno, że to konsekwencja słabszych wyników firm, zwłaszcza eksporterów.
„Dywidendy i wpłaty z zysku”
Jako przyczynę słabości dochodów szef resortu finansów wskazywał też niższe ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla, które wiążą się z ubytkiem dochodów rzędu 8 mld zł. Jeszcze przed uchwaleniem budżetu było wiadomo, że osiągnie on 6 mld zł planowanej wpłaty z zysku NBP.
Lepiej pójść może w pozycji „dywidendy i wpłaty z zysku”, choć jest ona stosunkowo niewielką pozycją – plan mówi tu o niespełna 3,1 mld zł wpływów. Już w końcu sierpnia zrealizowano je w kwocie 2,8 mld zł, w czym pomogło prawie 1,6 mld zł wpłaty z zysku Banku Gospodarstwa Krajowego. W październiku budżet zasili 1,3 mld zł dywidendy z Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń.
„Rynki i inwestorzy będą oczekiwali na wszelkie sygnały ze strony MF na temat możliwej skali wzrostu deficytu. Spodziewamy się decyzji rządu w tej sprawie w listopadzie” – stwierdzili w opublikowanym w piątek raporcie ekonomiści Santander Bank Polska.
„Zgodnie z naszymi przewidywaniami rząd dokona nowelizacji ustawy budżetowej na 2024. Założony w ustawie plan dochodów nie zostanie wykonany, a pojawiły się nowe wydatki (m.in. wsparcie dla samorządów). Deficyt w 2024 przekroczy 200 mld zł” – napisali w serwisie X analitycy ING Banku Śląskiego.
Wskazane przez nich wsparcie dla samorządów to 10 mld zł przewidziane w kolejnym projekcie – tym razem nowelizacji ustawy okołobudżetowej.
„W ostatnich latach w wyniku reform podatkowych i związanym z nimi zmniejszeniem dochodów budżetowych oraz zwiększeniem wydatków bieżących spowodowanym m.in. inflacją, pogłębiają się trudności JST w realizacji ich budżetów, a tym samym w realizacji zadań własnych samo rządu terytorialnego. Dlatego też koniecznym jest wprowadzenie proponowanych rozwiązań, aby zapewnić JST płynność finansową, bez konieczności wdrażania programów postępowania ostrożnościowego lub naprawczego” – napisano w uzasadnieniu.
„Środki te mają pochodzić ze zwiększenia udziału samorządów w dochodach z PIT (8,2 mld zł) oraz zwiększenia subwencji ogólnej. Naszym zdaniem operacja ta nie zwiększy deficytu finansów publicznych, gdyż samorządy nie zdążą otrzymanych środków wydać. W efekcie wygenerują nadwyżkę budżetową (kosztem powiększenia deficytu w budżecie centralnym)” – napisali w piątkowym komentarzu ekonomiści Banku Pekao.
Ich zdaniem deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 5,5 proc. PKB. Według Janusza Jankowiaka z PRB będzie to raczej 6 proc. PKB. Nominalnie ta różnica w szacunkach przekłada się na kwotę rzędu 20 mld zł. ©℗