– Dostęp do raportów Systemu Losowego Przydziału Spraw (SLPS), realizowany teoretycznie przez polską administrację, zależy teraz od uznaniowej decyzji amerykańskiej megakorporacji – alarmuje informatyk Tomasz Zieliński. Od kilku miesięcy próbuje zbudować narzędzie, które pozwoli na choćby częściowy społeczny audyt systemu wykorzystywanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Jak pisaliśmy w DGP, resort uniemożliwia mu aktualizowanie danych.

Najnowszym utrudnieniem, jakie wprowadził resort Adama Bodnara, było zainstalowanie mechanizmu reCaptcha na stronie, która umożliwia pobieranie raportów z SLPS. To bezpłatna usługa dostarczana przez Google, która pomaga chronić strony internetowe przed spamem, swego rodzaju test Turinga, który odróżnia odwiedzających stronę ludzi od botów. Z perspektywy użytkownika wystarczy jedno kliknięcie, automatom trudniej je obejść. Wprowadzenie w wyszukiwarce mechanizmu reCaptcha sprawia jednak, że nie zadziała na niej skrypt automatycznie pobierający dokumenty.

Dlaczego to ważne?

Na podstawie raportów z SLPS Zieliński zbudował publicznie dostępną stronę Monitor SLPS (www.slps.pl). Jak pisaliśmy w DGP, po długiej korespondencji wywalczył w MS dostęp do ok. 10 mln plików pdf z archiwalnymi raportami losowań. Napisał też program, który je przetwarza na surowe dane, i uruchomił serwis WWW. W ten sposób odkrył, że system losujący sędziów do spraw jest pełen błędów i umożliwia manipulowanie przydziałem. Nie pozwala też na kontrolę nad nim. Kiedy Zieliński chciał zaktualizować bazę danych projektu o nowe raporty z losowań, resort odmówił wydania kolejnych plików. W oficjalnym piśmie dyrektor departamentu nadzoru administracyjnego Dominik Czeszkiewicz zalecił mu pobieranie raportów oddzielnie, jeden po drugim. Sęk w tym, że plików jest od kilkunastu tysięcy do kilkudziesięciu tysięcy dziennie.

Jak informują nas urzędnicy MS, aby zbiorczo pobrać raporty, trzeba zaangażować zewnętrzną firmę, a to kosztuje. W odpowiedziach, które na nasze pytania przysłał resort, czytamy, że w czasie, kiedy Zieliński prosił o raporty, MS nie miało narzędzia, które pozwalałoby masowo generować raporty z losowań. „Koszt wytworzenia takiej funkcjonalności w zależności od wariantu został oszacowany na kwotę od ok. 20 tys. do 50 tys. zł” – poinformowali nas urzędnicy. Odkąd o raporty zaczęło pytać więcej osób, Bodnar miał jednak podjąć decyzję o budowie takiego rozwiązania.

Według MS zaległe raporty dostanie również Zieliński. „Dostęp do zbiorczych raportów został jedynie przesunięty w czasie, co umożliwiło ograniczenie ponoszonych przez Ministerstwo Sprawiedliwości kosztów generowania comiesięcznych raportów na potrzeby pana Tomasza Zielińskiego, którymi to kosztami wnioskodawca nie był obciążany” – czytamy w odpowiedzi. Autor Monitora SLPS ma jednak wątpliwości co do dobrej woli resortu, bo ten w międzyczasie z pomocą reCaptcha zablokował wymyślony przez informatyków sposób na automatyczne pobieranie raportów. A to nie koniec znaków zapytania.

Zapytaliśmy resort również o stosunek ministra do ujawnienia kodu źródłowego SLPS. Jeszcze jako rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar alarmował w oficjalnej korespondencji z MS Zbigniewa Ziobry, że ma „szereg wątpliwości dotyczących rzeczywistej bezstronności działania systemu w związku z tym, że algorytm stworzony na potrzeby losowania nie jest znany”. Wyjaśniał również, że „brak kodu źródłowego nie pozwala ustalić, w jaki sposób następuje dobór sędziów do konkretnych spraw, a w praktyce okazuje się, że wynik losowania budzi wątpliwości obywateli”. Jako minister sprawiedliwości kodu jednak nie ujawnił. Sprawę o ujawnienie kodu wniosło do sądu stowarzyszenie Watchdog Polska. MS wygrało ją przed wojewódzkim sądem administracyjnym. Społecznicy czekają na uzasadnienie wyroku, by się od niego odwołać. W 2021 r. tą samą drogą wywalczyli jawność algorytmu przydzielającego składy. Sęk w tym, że to wciąż zbyt mało, by ocenić, jak działa system. Odpowiedzi na pytania o algorytm nie otrzymaliśmy.

SLPS został wdrożony w sądach powszechnych w 2018 r. Według deklaracji ówczesnego ministra, Zbigniewa Ziobry, miał gwarantować całkowicie losowy przydział składów orzekających do poszczególnych spraw. Do czasu wprowadzenia SLPS o tym, kto ma prowadzić daną sprawę, decydował prezes sądu lub przewodniczący wydziału. To stwarzało możliwość nadużyć. Ale identyczne wątpliwości były podnoszone również po wprowadzeniu losowań. Jak opisał Onet, do spraw, w których stroną była posłanka Prawa i Sprawiedliwości – a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego – Krystyna Pawłowicz, wielokrotnie był losowany ten sam sędzia. ©℗