Rocznicę wygranych wyborów rząd uczcił publikacją strategii migracyjnej. Rządzący chcą zaostrzać kontrolę przepływu cudzoziemców. W komunikacie podkreślają, że konieczne jest „szczegółowe regulowanie zasad wjazdu i pobytu cudzoziemców, także w celach ekonomicznych czy edukacyjnych”. To nie w smak środowisku pracodawców, którzy postulują liberalizację przepisów pozwalających ściągać do Polski i zatrudniać zagranicznych pracowników. W sierpniu 11 organizacji zrzeszających firmy we wspólnym stanowisku apelowało do rządu o umożliwienie „legalnej, zrównoważonej imigracji zarobkowej”, która miałaby być odpowiedzią na postępującą depopulację kraju i kurczenie się zasobów na rynku pracy. Dziś natomiast krytycznie patrzą na rządowe plany.
– W obecnym kształcie strategia migracyjna rządu nie odpowiada na pytanie, gdzie nasz kraj będzie za 10–15 lat – mówi Joanna Torbé-Jacko, adwokatka, ekspertka Business Centre Club. – Wynika z niej, że rząd chce zaradzić kryzysowi i uporządkować sytuację, ale brak w tym większego planu. Kryzys bierze się z niewydolnego aparatu państwa na wielu płaszczyznach: od wydawania wiz i wydawania zezwoleń na pracę po etap kontroli – tłumaczy.
Migranci na rynku pracy
Dane GUS wskazują, że krajowe firmy już dziś chętnie sięgają po migrantów w celu łatania dziur. W marcu pracowało w Polsce 1 mln 116 tys. cudzoziemców, co stanowiło 6,6 proc. wszystkich zatrudnionych. Procentowo najwięcej obcokrajowców pracuje w takich sektorach, jak: administrowanie i działalność wspierająca (24,6 proc. wszystkich zatrudnionych w tej branży), hotelarstwo i gastronomia (15,4 proc.), transport i logistyka (14,3 proc.), budownictwo (10,3 proc.), informacja i komunikacja (9,6 proc.) czy rolnictwo i rybołówstwo (7,9 proc.).
Część tej listy pokrywa się z inną: liderów pod względem wakatów. Największe są odnotowane w budownictwie (2,13 proc.), informacji i komunikacji (1,54 proc.), hotelarstwie i gastronomii (1,21 proc.) oraz w transporcie i logistyce (1,17 proc.).
Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, uważa, że co do liczby wakatów w branżach można mieć wątpliwości, ale i tak dane pozwalają stwierdzić, gdzie jest największe zapotrzebowanie na pracow ników. Kubisiak wskazuje, że właśnie w tych branżach cudzoziemcy najłatwiej znajdują pracę.
– Biorąc poprawkę na wielkość zatrudnienia w danym sektorze, to największe niedobory mają branże specjalistyczne, jak IT, biały personel czy medycy – podkreśla.
Brakuje informatyków
Według raportu PIE w Polsce brakuje ok. 150 tys. informatyków. Tę dziurę trudno zasypać migrantami, gdyż przybywający nad Wisłę za chlebem podejmują się przede wszystkim prac prostych. W przypadku specjalistów jednak, zdaniem Jeremiego Mordasewicza, doradcy zarządu Konfederacji Lewiatan, „Polska ma słabe karty”: Nie zapłacimy przyjezdnym tyle, ile państwa zachodnie. Nie zapewnimy im też ochrony socjalnej w takiej skali jak kraje skandynawskie. Dodatkowymi barierami są język polski, którym posługuje się mało osób na świecie czy brak uczelni ze światowej pierwszej ligi.
– Potrzebujemy zarówno wysokiej klasy specjalistów, dzięki którym nasza gospodarka będzie zwiększała konkurencyjność, jak i ludzi podejmujących się prac prostych, wynikających chociażby z sezonowości – mówi Mordasewicz. – W przypadku specjalistów niekoniecznie chodzi o osoby z wyższym wykształceniem, ale ze specjalistycznymi kwalifikacjami lub umiejętnościami, w np. spawaniu – tłumaczy.
Joanna Torbé-Jacko ocenia, że z lektury rządowej strategii migracyjnej wynika, że imigranci nie będą odpowiedzią na narastającą lukę demograficzną. W jej ocenie jest to „zaprzeczaniem rzeczywistości”, bo obcokrajowcy już dziś są odpowiedzią na problemy pracodawców. Ekspertka jest też zdania, że napływu cudzoziemców nie da się powstrzymać.
– To tak, jakby powiedzieć, że chce się zatrzymać rwącą rzekę. Rząd już ma próbkę tego, do czego to doprowadzi. Obecnie przystopował wydawanie wiz, ale cudzoziemcy nadal do nas przyjeżdżają, tylko tym razem na podstawie wiz Schengen wydanych np. w Chorwacji czy na Słowacji. W ten sposób jeszcze bardziej tracimy kontrolę nad tym procesem – podsumowuje rozmówczyni DGP. ©℗